Coś z niczego

"Kaguya - Bambusowa księżniczka i inne baśnie" - 16. DST w Gliwicach

Noriyuki Sawa - lalkarz z kraju "kwitnącej wiśni" z okazji XVI Dziecięcych Spotkań Teatralnych w Gliwicach, na Scenie Bajka w Kinie Amok zaprezentował spektakl "Kaguya - Bambusowa księżniczka i inne baśnie". Choć sam artysta na początku występu uprzedził o tworzeniu tego projektu z myślą o dorosłych, to bardzo szybko okazało się, że młodzi widzowie są równie spostrzegawczy i posiadają nie mniejsze poczucie humoru od ich opiekunów.

Przedstawienie stworzone i wykonane w całości (bo dotyczy to zarówno kostiumu jak i lalek) przez Noriyuki Sawę składało się z kilku części, z których opowieść o księżniczce Kaguya jest główną bajką, choć chyba tylko ze względu na swoje japońskie pochodzenie. Legenda ta mówi o miłości, która zrodziła się między starcem, a dziewczyną, która przybyła z Księżyca i została uwięziona w bambusowym drzewie. Jednak gdy dorosła, musiała powrócić tam, skąd przybyła. 

Dwudziestokilkuminutowa etiuda była ciekawa przede wszystkim ze względu na rekwizyty lalkarza. Godne podziwu były maski, które animator mógł szybko zakładać na twarz dzięki (raczej) dość niezwykłemu sposobowi, a mianowicie chwytając w zęby patyczek umieszczony na rewersie maski. Również postać samej zielonowłosej Kaguyi wzbudzała zainteresowanie wśród dzieci.

Inne scenki nosiły takie tytuły jak: „Ziemniaki”, „Mała Syrenka” czy „Gwiazdy”. W każdej z nich Noriyuki Sawa popisywał się doskonałym opanowaniem sztuki animacji i niewybrednym poczuciem humoru, które bardzo odpowiadało beztrosko dokazującej publiczności.

Jednak najciekawszą częścią spektaklu okazał się „Czerwony Kapturek”. Bowiem sposób wykonania był bardzo efektowny i zaskakujący. Tłem tej scenki była rozwinięta rolka białego papieru (tworząca ekran), na której za pomocą projektora Noriyuki Sawa prezentował (wszystkim dobrze znaną) historię.

W pierwszej chwili było widać wielkie nożyce wycinające z kawałka papieru…Czerwonego Kaptura. Wilk – stał został stworzony przez dłoń animatora, las i łąkę stanowiły rozrzucane na szkle projektora w kształcie kwiatów różne kawałki papieru i materiału. W momencie, gdy Wilk pożarł i Babcię (zielony kawałek papieru), i Czerwonego Kapturka, i nawet nożyce samego Noriyuki Sawa - widzowie zobaczyli soki żołądkowe Wilka, w których pływały jego ofiary. A to dzięki wodzie umieszczonej w przezroczystym pojemniku na szkle projektora. Na całe szczęście animator rozciął tło (zawieszone na scenie), dzięki czemu cała trójka uszła z życiem.

Każdej części spektaklu towarzyszyły mniej lub bardziej znane fragmenty muzyczne. Nawet język nie stanowił tu bariery, gdyż Noriyuki Sawa posługiwał się językiem angielskim, który dodatkowo był tłumaczony na bieżąco na język polski. Cóż, charyzma i zawodowstwo tego artysty sprawiają, że nawet najzwyklejszy temat czy słowo w teatrze lalek zamienia się w prawdziwą sztukę.

Anna Broniszewska
Dziennik Teatralny Katowice
18 marca 2010

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia