Czechow taki, jaki jest naprawdę

"3SIOSTRY" - reż. Luk Perceval - TR Warszawa, Narodowy Teatr w Krakowie - 2021-04-16

Trzy siostry – tak różne i podobne do siebie. Każda o czymś marzy: o ucieczce, miłości, wyjeździe. Pomimo że się ruszają, to świat się nie zmienia. To decyzja losu czy ich własna? Co sprawia, że tkwią w zawieszeniu i oddają młodość w ofierze – starzeją się dzień za dniem, patrząc w odbicia?

Luk Perceval w swoich „3Siostrach" przedstawił prawdziwego Czechowa, skrytego za konfiturami, ubiorem i rozrywkami epoki – z goryczą opisującego przemijanie w zawieszeniu. Chociaż jego bohaterowie się starają, to wciąż żyją w ucisku, w tych samych dekoracjach. I Czechowa, i Percevala fascynuje ten realizm.

„3Siostry" to efekt koprodukcji Narodowego Starego Teatru i TR Warszawa. Wymiana doświadczeń aktorów z tych dwóch teatrów stwarza spektakl-wrażenie. Bodźców, które wpływają na wrażliwość widza jest wiele: pełna dramatu gra aktorska, świdrująca muzyka, dekoracja będąca odrębnym bohaterem czy światło – raz mgliste, raz silne i pewne. Te wszystkie elementy stają się jednością i powodują, że obok „3Sióstr" nie można przejść obojętnie. Przedstawiony świat wciąga, przydusza i pulsuje, konfrontuje i zostawia, i znowu wraca z jeszcze silniejszym przeżyciem.

Koncepcja „3Sióstr" w reżyserii Luka Percevala różni się od adaptacji tej sztuki w Teatrze Scena STU (premiera w 2021 r.). Krzysztof Jasiński skupił się na oddaniu melancholii trzech głównych bohaterek, osadzając ich historię w realiach epoki. Mimo dzielących stuleci emocje sióstr są nadal aktualne, intymne. Siłą „Trzech sióstr" z Teatru STU jest połączenie delikatności i wierności Czechowowi – widać to m.in. w detalach dekoracji (odwzorowanie XIX-wiecznego salonu przez Katarzynę Wójtowicz), dopracowanych kostiumach czy podążaniu za tekstem dramatu i charakterystyką bohaterów. U Jasińskiego Irina (Alicja Wojnowska) jest czysta i niewinna, Olga (Daria Polasik-Bułka) – uporządkowana, a Masza (Kamila Bestry) – zagubiona i rozdarta. Dodatkowo, dyrektor Teatru STU nadał „Trzem siostrom" teatralności: swój znak rozpoznawczy, wprowadzając zarówno grę świateł, jak i artyzm. Odczuwalny jest on m.in. w momentach skrzenia kostiumów i światła (czarna suknia zakochanej Maszy, odbijająca się w świetle) bądź w scenie, w której ukryta w mroku twarz Anfisy (Aldona Jankowska) jest rozświetlana przez blask świecy.

Pomimo że Jasiński poszukuje nowego wyrazu, pozostaje w granicach (dramatu i epoki). Perceval je przekracza, uwspółcześnia Czechowa, bo chce zaznaczyć, że znany nam świat przestaje istnieć. Reżyser nawiązuje nie tylko do życia człowieka, zatrzaśniętego w powtarzalnych schematach, ale także do Europy, która starzeje się i wymiera; Europy, która tkwi w stagnacji poglądów i zachowań, i finalnie –Europy, która wywołuje wojny, w tym tę w Ukrainie. Twórcy nawiązują do tego konfliktu, zmieniając wymarzony kierunek wyjazdu sióstr: u Percevala nie zmierzają one do Moskwy, ale do Kijowa. W ten sposób śnią o utraconym raju, który znika przez wojnę.

Pragnienia sióstr związane z zamieszkaniem w Kijowie/Moskwie są niemożliwe do realizacji – muszą one pozostać w znanym sobie mieście gubernialnym i tak po prostu przeminąć. Ten brak nadziei wybrzmiewa w tekście „3Sióstr". Perceval wraz z Romanem Pawłowskim (współpraca dramaturgiczna) działają inaczej niż Jasiński, który jest wierny tekstowi - wybierają oni konkretne fragmenty dramatu, podkreślające momenty zawieszenia i utracenia. Ponadto, wkładają również w usta bohaterów słowa spoza Czechowa, które mają wzmocnić siłę przekazu i unaocznić pustkę, pozór. Dlatego Irina stwierdza świadomie i boleśnie: „Dla nas trzech sióstr życie było jak dotąd jak potwór, który pożera nas. Kawałek po kawałku".

Aktorzy pokazują inną twarz bohaterów, którzy są pełni niepokoju, zrezygnowania i metafizycznego rozciągnięcia. Ich ruchy podkreślają, że zbliża się ostateczność. Wspomniana Irina (Małgorzata Zawadzka) od samego początku zrywa ze swoim pierwowzorem – nie jest wcale uosobieniem delikatności i niewinności z pierwszego aktu dramatu. Magnetyczna Zawadzka jest w tej roli bardziej dojrzała niż dziecinna, poza kontrolą niż w granicach, bardziej świadoma niż czysta. Ubrana w białą sukienkę (za kostiumy odpowiada Annelies Vanlaere) nie reprezentuje już jakiejkolwiek młodzieńczej naiwności. Irina wypowiada przypisane jej kwestie, że trzeba „pracować, pracować w pocie czoła, bo w tym, tylko w tym zawiera się cały sens i cel [...] życia", ale jest to fałsz, mówiony na siłę. Co jest więc prawdziwe? Irina szuka stale odpowiedzi, przyglądając się w lustrach. Co w nich widzi? Siebie, świat, przestrzeń i to, co zauważa doprowadza ją do rozpaczy. Zawadzka ze złością i bólem uderza w lustra, wije się po podłodze jak syrena, rozciąga białą sukienkę i halkę. Aktorka stworzyła jedną z najciekawszych postaci w „3Siostrach" (obok Kułygina, Wierszynina i Olgi): jest złożona i balansująca pomiędzy udawanym, zagłaskiwanym spokojem a cierpieniem. Tworzy też sceny pełne wrażliwości i wrażeniowości – wtedy, gdy ciałem dotyka luster, a one falują, falują.

Natomiast ubrana na czarno Olga (charyzmatyczna Maria Maj) jest pozbawiona uporządkowania i stanowczości swojej bohaterki. Starzeje się, siedzi i czeka, manifestując sobą utracone życie. Dlatego zrozpaczona doradza Irinie: „Wyszłabym za niego [Tuzenbacha] nawet bez miłości. Wyszłabym za każdego, kto by mnie chciał". Olga w początkowych scenach, tak jak pozostałe postaci, siedzi biernie na krześle i patrzy w odbicie w lustrze, szukając prawdy. Karmi się jakimiś odpowiedziami, ale to finalnie złudzenia. Podobnie zachowuje się Masza (Natalia Kalita), która idzie o krok dalej niż jej pierwowzór – pozwala się ponieść emocjom i miłości do Wierszynina (Jacek Beler), ale ta chwilowa zachłanność i brak godności jej nie uwalnia. Pragnienie szczęścia u Maszy jest ulotne i przejaskrawione, niemożliwe do realizacji.

Metamorfozę przeżywa również Kułygin (Rafał Maćkowiak). Aktor przekształca tego uniżonego konformistę w bohatera bardziej świadomego swej sensualności i seksualności. Maćkowiak najlepiej porusza się na scenie, jest pełen wyczucia – jego ruchy są zmysłowe, płynne, niezdefiniowane. Kułygin, tak jak inni bohaterowie, gdzieś się zgubił, ponieważ stwierdza: „Starości nie uniknie nikt z nas. Każdy dzień tego nieuchronnie dowodzi. Kurczy się pamięć, rozum". Postaci pragną wyjaśnień, dlatego z taką intensywnością lgną do Wierszynina, bo nosi w sobie prawdę.

Przeciwieństwem zagubienia jest Natasza (Marta Ojrzyńska) – barwna, komiczna, przełamująca zduszenie i udręczenie. Aktorka świetnie operuje dowcipem i kolorem, tą przesadną matczynością i „bobusiowaniem"; jest głośna, pewna siebie i w kontrze do męża (Mirosław Zbrojewicz), przeżywającego kryzys. Natasza na nic nie czeka, niczego nie roztrząsa, nie żyje przeszłością.

„3Siostry" to spektakl oparty na wrażeniach. W połączonych lustrach, ustawionych pod kątem, odbijają się nie tylko bohaterowie, ale także projekcje multimedialne (autorstwa Philipa Bussmanna), wyświetlane na ekranie znajdującym się w rogu sceny. Zmieniające się obrazy (pożar czy morskie fale) są widoczne jedynie w lustrzanych odbiciach, więc uczestniczymy w procesie zapośredniczenia obrazu – widoku w widoku. Takie niestandardowe rozwiązanie wprowadza wyjątkową atmosferę obcości: historia sióstr staje się przez to nieuchwytna i nierealna. Dodatkowo, połączenie obrazu i aktora oddziałuje na wrażliwość, stwarza kolejne wrażenia. Moim zdaniem najbardziej emocjonalną i artystyczną jest scena, gdy widzimy odbicie Maszy, patrzącej na wyświetlane fale. To, jak się rozbiera i w stroju kąpielowym próbuje wskoczyć we wzburzone morze jest bezsłownym manifestem desperacji i samotności.

Lustra są kolejnym bohaterem w „3Siostrach". Jako element dekoracji (za scenografię odpowiedzialny był również Bussmann) umożliwiają publiczności obserwowanie aktorów, nawet tych siedzących w oddali; dają też postaciom możliwość nieustannego podglądania siebie, co nie jest wyzwalające - w odbiciach tracą oni tożsamość, widzą swoją sztuczność. Natomiast jako bohater lustra przeżywają przedstawianą historię: drżą, pulsują, falują i wieszczą katastrofę. W ten sposób stwarzają kolejne wrażenia.

„3Siostry" to spektakl spójny zarówno pod względem dekoracji (tworzą ją lustra i krzesła), jak i gry aktorskiej. Aktorzy są ze sobą połączeni ruchem, milczeniem; są zgodni w dotykającym ich zawieszeniu. Znaczącą rolę w tym scaleniu odgrywają: niespokojna muzyka, na którą składają się rozdzielone, świdrujące głosy i dźwięki oraz światło, będące raz jasne, klarowne, a następnie przyduszone i wprowadzające półmrok. Niezwykle plastyczną jest scena na koniec pierwszego aktu, gdy bohaterowie schodzą w półcieniu – zarysy ich postaci i przyduszone światło tworzą jedność – aktorzy kurczą się i znikają, jakby ich nie było. Światło i muzyka kreują atmosferę katastrofy, nieuchronności i napięcia.

W „3Siostrach" Perceval w wyjątkowy sposób oddał zagubienie bohaterów, którzy przeżywają cierpienie; chodzą, gestykulują, mówią, ale zmierzają donikąd. W ten sposób nawiązują do naszej rzeczywistości, w której nie jesteśmy pewni, gdzie podążamy, a zaraz coś się kończy. Scena, w której mężczyźni rozbierają się do naga obnaża pustkę świata (Europy) – nic w nim nie ma, król jest nagi.

Monika Morusiewicz
Dziennik Teatralny Kraków
21 lipca 2022
Portrety
Luk Perceval

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...