Czego o marzeniach uczą nas bajki?
"Nie płacz i nie ucz się płakać" - aut. Bolesław Leśmian - reż. Ewa Ignaczak - Teatr Stajnia PegazaKiedy wyrasta się z bajek? Czy jest taki wiek, w którym zatraca się zainteresowanie treściami i wartościami zamkniętymi w narracji pełnej magii? Wydaje się, że wielu dorosłych podchodzi do nich z dystansem, nie nadając im większej powagi, traktując jako mało poważne historyjki. Jednakże, wbrew wszelkim pozorom, bajka oglądana z perspektywy osoby z doświadczeniem życiowym, odsłania nieraz nowe wątki, niezauważane przez dziecko.
Proponuję dziś krytyczne odczytanie spektaklu teatralnego Nie płacz i nie ucz się płakać w reżyserii Ewy Ignaczak, co pozwoli na refleksję na temat wartości przekazywanych najmłodszym.
Scenariusz oparty jest o Baśń o Pięknej Parysadzie i Ptaku Bulbulezarze ze zbioru Klech Sezamowych Bolesława Leśmiana, w związku z czym spektakl siłą rzeczy zawiera sensy z zupełnie innych czasów niż współczesne i nawet jeśli treść została "odświeżona", wiele z użytych motywów przywołuje wzorce kulturowe z innej epoki, co należy brać pod uwagę przy analizie.
Baśń przedstawia historię księżniczki Parysady- pięknej, bogatej i szczęśliwej mieszkanki wielkiego pałacu pełnego przepychu. Ma ona wokół siebie wszystko, czego tylko zapragnie a służba spełnia każdą jej zachciankę. Bohaterka klechdy żyje tak dostatnio, że nawet nie potrafi płakać. Prawdopodobnie nie miała nigdy ku temu powodów, dlatego jest to reakcja obca jej organizmowi.
Idealny świat w pewnym momencie się jednak rozpada. Parysada dowiaduje się, od napotkanego w ogrodzie karzełka, że nie posiada wszystkiego, wbrew swojemu przekonaniu.
Istnieją bowiem trzy dziwy, czyli magiczne artefakty, które czynią swego posiadacza szczęśliwym po wieczność. Są to: Dąb samograj, Struga- Złotosmuga i Ptak Bulbulezar.Księżniczka jest ogromnie zawiedziona faktem, że nie należą do niej, dlatego zarządza, że jeden z jej służących ma zdobyć przedmioty. Aby tego dokonać, będzie musiał przejść bardzo niebezpieczną drogę...
Baśń według Leśmiana zaadaptowana została przez reżyserkę i scenarzystkę Ewę Ignaczak- założycielkę Teatru Gdynia Główna, inicjatorkę gdańskiego, niezależnego teatru Stajnia Pegaza, odznaczoną w 2001 roku Nagrodą Prezydenta Miasta Gdańska za całokształt twórczości.
Reżyserka postawiła w realizacji spektaklu na formę atrakcyjną wizualnie, kolorową, odpowiednią, by przykuć uwagę najmłodszych widzów. Na efekt końcowy wpływa kilka istotnych środków formalnych, które warto omówić.
Na pierwszy rzut oka, zainteresowanie wzbudzają bogata scenografia i kostiumy, przygotowane przez Marzenę Chojnowską. Na scenie znajduje się wiele kolorowych kwiatów w drewnianych donicach, panuje przepych odzwierciedlający szczęśliwe i bogate życie Parysady. Bohaterowie ubrani są w szerokie sukienki z falbankami; tytułowa księżniczka w kolorze białym, a dwóch jej towarzyszy- czarnym. Całość prezentuje się wesoło, ciekawie i baśniowo.
Warto wspomnieć również o grze aktorskiej. W spektaklu występuje trzech aktorów: Anna Bochniak- Fryc, która wciela się w rolę Parysady, Piotr Rogalski, odgrywający jej przyjaciela idącego po trzy dziwy dla niej, oraz Radosław Smużny, w podwójnej roli drugiego z przyjaciół oraz Derwisza wskazującego drogę ku skarbom. Role odtworzone są w sposób ekspresyjny i pełen humoru, postaci wykreowane są barwnie, z pewnym przerysowaniem, ułatwiającym dzieciom zrozumienie ich emocji.
Całość spektaklu jak najbardziej może podobać się dzieciom, jest wizualnie atrakcyjny a historia jest przyjemna. Należy jednak zadać pytanie o idee, jakie ta historia przekazuje. Moją uwagę zwrócił fakt, że Parysada nakazuje zdobycie dziwów jednemu ze swych towarzyszy.
On zgadza się na to, głośno przełykając ślinę i mając oczy pełne strachu. Wie, że droga jest niebezpieczna i może zginąć. Dlaczego księżniczka wymaga od kogokolwiek takich poświęceń, by spełnić swoje fanaberie? Dlaczego jej wierny sługa traktuje tą misję jako zaszczyt, zamiast odmówić wykonania absurdalnych poleceń z narażeniem życia? Choć jest to tylko bajka, zawiera ona wzorce, które pozostają w umyśle, właśnie poprzez pokazanie ich w atrakcyjnej i lekkiej formie.
Ostatecznie dzielny przyjaciel Parysady ginie w trakcie podróży. Zamienia się w słup soli gdy odwraca się za siebie, czego miał nie robić. Ostatecznie bohaterka rozumie, że sama musi zdobyć dla siebie dziwy, jeśli chce je mieć i dzięki sprytowi udaje jej się to, jako jedynej osobie w historii i pierwszej kobiecie, która w ogóle się tego podjęła. Wreszcie może cieszyć się posiadaniem największych cudów, które zapewnią jej nieskończone szczęście. Jej dokonanie ma wymiar zaskakująco feministyczny, bowiem pokazuje dziewczynkom, że mogą spełniać swe marzenia i nie potrzebują do tego chłopców, że mogą poradzić sobie nawet lepiej niż oni. Jednakże i tu pojawia się niepokojący aspekt tej narracji. Jeżeli bowiem Parysada potrafiła sama osiągnąć to co chciała, niepotrzebnie narażała życie innej osoby, tym samym okazując swą samolubność.
Ze spektaklu "Nie płacz i nie ucz się płakać" być może warto wyciągnąć lekcję, że każdy sam jest odpowiedzialny za realizację swych marzeń i nie powinien wykorzystywać do tego innych. Parysada nauczyła się w trakcie niebezpiecznej podróży, że jest samodzielna, mądra i sprytna i że warto wyjść poza mury pałacu by osiągnąć coś nowego. Sądzę, że dla najmłodszych widzów oraz ich rodziców będzie to ciekawa lekcja.