Czekając na... Święto wiosny

"Czekając na..." - reż. Izadora Weiss - Bałtycki Teatr Tańca

"Czekając na..." Bałtyckiego Teatru Tańca trójmiejska publiczność po raz pierwszy obejrzała 11 września podczas Bałtyckich Spotkań Teatrów Tańca. Spektakl pokazywany jest przed innym przedstawieniem BTT - "Święto wiosny". I w tym wypadku, gra słów związana z tytułem wieczoru Izadory Weiss okazuje się znacząca

Kameralne, jak na możliwości Bałtyckiego Teatru Tańca, przedstawienie Izadory Weiss powstało z potrzeb pragmatycznych. Brakowało w repertuarze Opery Bałtyckiej spektaklu tanecznego o stosunkowo niewielkich wymaganiach technicznych, który mógłby reprezentować Operę na różnych festiwalach tanecznych. Dlatego w "Czekając na..." tańczy zaledwie sześć osób, a scenografia ogranicza się do podwyższenia sceny, które znamy ze "Święta Wiosny". Czy to jednak wystarczy by wystawiać go repertuarowo w duecie z najlepszą produkcją BTT?

W pierwszej scenie pięcioro tancerzy siedzi tyłem do widzów, jakby na kogoś czekali. Pojawienie się szóstego, Beaty Gizy, uruchamia ciąg kolejnych etiud tanecznych tańczonych w duetach, zbiorowo lub solo. Najsłabiej wypada otwierający spektakl duet Michał Łabuś - Filip Michalak do muzyki Philipa Glassa. Zwłaszcza ten drugi, nie wiedzieć czemu ubrany w spódniczkę, tańczy kanciastym, niepewnym krokiem, jakby uczył się od partnera partytury ruchów. W późniejszych duetach z Gizą Michalak wypada znacznie lepiej.

Najciekawsze są występy solowe - na szczególne uznanie zasługuje występ bardzo płynnie, miękko wyprowadzającego ruchy Michała Łabusia oraz solo Beaty Gizy, która potwierdza, że obecnie nie ma sobie równych w zespole BTT. Giza tańczy lekko, zwiewnie, niemal od niechcenia, a każdy jej ruch jest niewiarygodnie precyzyjny, perfekcyjny technicznie, idealnie współgrający z muzyką. Nieco gorzej jest w układach zbiorowych, choć i wtedy wyróżnia się na tle pozostałych.

Na scenie przez dłuższy czas obserwujemy trzy pary: Michała Łabusia i Franciszkę Kierc, Filipa Michalaka i Beatę Gizę oraz Iuliię Lavrenovą z Michałem Ośką. Każda z innym temperamentem, inną temperaturą ruchu. Od łagodnej, pogodnej afirmacji tańca Gizy i Michalaka, przez posągowy monumentalizm Kierc i Łabusia, po pewne wszędobylstwo i ciekawość u Lavrenovej i Ośki. Po chwili wszyscy tańczą wspólnie do "Summertime" Janis Joplin. Zresztą, to bodaj pierwszy spektakl, w którym playlista Izadory Weiss nie tworzy gładkiego, perfekcyjnego kompozycyjnie tła przedstawienia, bo muzyka Glassa, Vivaldiego, Joplin, Maraisa i Kronos Quartet nie stanowi monolitu.

"Czekając na..." traktować można jako swego rodzaju kontynuację pomysłu Izadory Weiss na "Out" i "Święto wiosny", która od pewnego czasu wyraźnie stawia na taniec. O ile fragmentom "Eurazji", czy "Romeo i Julii" zarzucić można było nadmierną plakatowość, to ostatnie produkcje BTT są wyciszone inscenizacyjnie, skupione na ruchu i samych tancerzach. Lejtmotyw całego spektaklu, czyli motyw oczekiwania, pozostaje na bardzo dużym stopniu ogólności i poza klamrą przedstawienia wyraźnie sugerującą oczekiwanie, dopatrywać się tu można typowych u Weiss napięć i relacji damsko-męskich.

I właściwie cały spektakl staje się pokazem tańca w kilkunastu odsłonach, tanecznym obrazkiem firmowanym logo Bałtyckiego Teatru Tańca. W zestawieniu z niezwykle energetycznym, pełnym emocji, odważnym "Świętem wiosny" Strawińskiego, "Czekając na..." jawi się po prostu jako łagodna taneczna krotochwila, po której następuje główny punkt wieczoru.

Łukasz Rudziński
trojmiasto.pl
13 września 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia