Czekali na kolejne sceny

Rozmowa z Natalią Babińską

Kiedyś to bardzo mitologizowałam, słyszałam wypowiedzi: taka delikatna kobieta będzie musiała długo poczekać. Dziś te głosy już milkną, ale jest inny problem - brak środków

Jak się czuje reżyser tuż po premierze?

- Czuję się bardzo zmęczona, schodzi ze mnie ten wysiłek. Dwa miesiące ciężkiej pracy, do tego okres koncepcji - spotkań, podróży. Jestem zmęczona, ale szczęśliwa. Mam już rodzinę przy sobie. To nie jest moja pierwsza premiera. Człowiek dzień po premierze szybko się budzi z tego snu. Wracam do rzeczywistości, odzywają się dawne problemy: od PIT-ów po zawalone stodoły na działce, które trzeba szybko naprawić. Szara rzeczywistość rozdziawiła gębę od samego rana.

Przed spektaklem mówiła Pani, że jest przygotowana na słowa krytyki, ale "Halka" zebrała same pochlebne recenzje.

- Niosła nas wszystkich muzyka, podeszliśmy ze zrozumieniem, otwartością, pokorą, szacunkiem i miłością do samego kompozytora i to nam pomogło. Nawet pomysły, które mogły być trochę kontrowersyjne, są na tyle wsparte muzyką, że przemówiły do widzów. Nie było reakcji, że ktoś się odwrócił od tego spektaklu, czy wyszedł.

Po premierze pewnie usłyszała Pani wiele ciepłych słów.

- Czujemy się docenieni. Na widowni czuło się tę atmosferę, nikt nie liczył dekoracji na suficie, każdy czekał na kolejne sceny.

Pokazała Pani dwa światy na zasadzie przerysowanych kontrastów. Takie piekło i ziemia.

- Ten piekielny świat na zamku Stolnika był nawet lekko tendencyjny, ale o to nam chodziło. Dzięki temu mógł zaistnieć ten kontrast. Wydobyliśmy przez to dramat Halki. Poza tym łatwiej odnieść to do współczesnego świata, gdzie jest ta nierówność posiadania dóbr, ktoś, kto może więcej z tej władzy korzysta. Widzimy to chociażby w świecie polityki.

W którymś z wywiadów powiedziała Pani, że jest feministką. Niektórzy przez ten pryzmat oglądali Pani realizację.

- Nie jestem żadną feministką, jestem za kobietami, za tym, żeby zostały docenione, żeby mogły tworzyć. Natomiast ja nie należę do żadnego ruchu feministycznego.

Pani Halka jest bardzo pięknie nakreślona, ale też i udało się wybrać znakomitą Halkę.

- Jola w zasadzie dołączyła do obsady spontanicznie. Okazało się, że w bydgoskiej operze znalazła się Halka. To nie jest śpiewaczka, która dziś śpiewa Halkę, jutro co innego. Ona ma wielki magnetyzm w sobie, wielki dar, skupia na sobie uwagę, gra przejmująco. Wszystko, co robi - ma jeszcze zapas. Wszyscy bardzo jej dopingowaliśmy - jest niezwykle silna, ta partia jej nie przerasta, a dodaje skrzydeł. Opera miała wielkie szczęście, że znalazła się taka odtwórczyni głównej roli.

Miała Pani obawy przed samą premierą?

- Na pewno, zwłaszcza Halka jest wielkim ryzykiem. Nigdy nie wiadomo, jak to widzowie odbiorą, na szczęście nie wyczuwaliśmy tego sceptycyzmu. To było jakieś zrządzenie losu. Cały zespół realizatorów był niezwykle zgodny, nie było żadnych konfliktów. Dawno nie pamiętam, żeby mi się tak dobrze pracowało jak tu. Należą się słowa uznania wszystkim, od dyrektora po zespół techniczny.

Pani jest bardzo wszechstronnie wykształcona. Skrzypce, teoria muzyki, potem także reżyseria.

- Ten teatr nie jest przypadkowy. Już na Akademii Muzycznej robiłam przedstawienia, wybierałam się na reżyserię, ale po maturze jeszcze było za wcześnie. Trochę żałuję, że nie poszłam na kompozycję, a jedynie na teorię. Docelowo moim marzeniem były studia reżyserskie, przyszedł wreszcie taki moment, że zdałam na kolejne studia.

Czy młodej reżyserce jest dziś łatwo w świecie teatralnym?

- Nie jest łatwo. Kiedyś to bardzo mitologizowałam, słyszałam wypowiedzi: taka delikatna kobieta będzie musiała długo poczekać. Dziś te głosy już milkną, ale jest inny problem - brak środków. Każdy dyrektor byłby bardzo otwarty na współpracę, ale najlepiej żeby przyjść z pieniędzmi.

Zostawiła Pani dom na dwa miesiące.

- Jeździłam w każdy weekend i to było bardzo męczące. Moja córka kończy szkołę muzyczną na skrzypcach, ale i obserwowała próby do "Halki".

Zwierzenia Natalii Babińskiej na antenie Polskiego Radia PiK w środę o godz. 18.05 i w sobotę o godz. 22.05.

Magdalena Jasińska
Express Bydgoski
8 maja 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...