Czerwone ukąszenie
"Młody Stalin" - reż. Ondrej Spišák - Teatr Dramatyczny w WarszawieSztuka Tadeusza Słobodzianka jest w pewien sposób przełomowa. Nie było chyba jak dotąd polskiego dramatu o Józefie Dżugaszwilim, który odnosiłby się do jego czasów młodzieńczych. Pod tym względem "Młody Stalin" jest dla teatru tym, czym dla historii popularnej dzieła Simona Sebaga Montefiore
1
Dramatopisarz po raz kolejny odniósł się do wydarzeń ubiegłego wieku. Głośna ,,Nasza klasa" zwróciła uwagę ponownym wydobyciem tematu Jedwabnego i zawikłanych relacji polsko-żydowskich. Problem z tym przedstawieniem polega na tym, że tematykę podjęto w sposób znacznie uproszczony. Twórcy spektaklu wpisali się po prostu w modne od czasu publikacji Grossa schematy. Merytoryczności w ,,Naszej klasie" tyle, ile w książkach autora "Złotych żniw". Czepiam się tego, ponieważ Słobodzianek wyraźnie dąży do rewizji pewnego spojrzenia na historię. Uważam, że ta próba kończy się klęską - stąd mój sprzeciw. Spektakl uratowała reżyseria Spišaka, która przesłoniła płycizny zawarte w treści. Późniejszy "Prorok Ilja" pozostaje przedstawieniem niedocenionym. Tutaj już nie było miejsca na uproszczenia, co poniekąd wynikało z rezygnacji z tematów obecnych w bieżącej publicystyce. W tym widowisku nie było prób budowania mitologii "ofiar mordu", tylko inteligentne rozprawianie się z legendami. Ilja Klimowicz był u Słobodzianka hochsztaplerem zbliżonym do Molierowskiego Tartuffe'a. Zaaferowanie grupki chłopów przypominało zaś o istniejącej w człowieku immanentnej potrzebie transcendencji, którą rozmaici "prorocy" wykorzystują do własnych celów.
"Młody Stalin" chce być chyba syntezą wymienionych wyżej produkcji. Najnowszy dramat Słobodzianka pokazuje nam opowieść kryminalną z ukrytym drugim dnem. Rzecz w tym, że opowiedziana tutaj historia mówi sama za siebie. Więcej tu jadowitych czasem spostrzeżeń, niż niedopowiedzeń. Ale bynajmniej nie okazuje się to wadą spektaklu. Spišak prowadzi narrację w sposób płynny, chociaż nie unika nieraz dłużyzn. Wiele dialogów i monologów można by z powodzeniem skrócić. Uderza też naiwność niektórych sformułowań, jakby twórcy trochę się jednak bali zaufać domyślności widza. Widowisko zachowuje mimo wszystko odpowiednie tempo, co wobec niemal trzech godzin trwania przedstawienia jest wręcz konieczne.
2
Inscenizacja w Dramatycznym nie skupia się wcale na samym Stalinie. Dzieje się tak bez względu na to, czy Słobodzianek i Spišak chcą tego czy nie. Odbiorcy zaprezentowany zostaje epizod z życia osławionego Gruzina. Oczywiście wiele tutaj naciągania, np. wątpliwe jest, by Hitler i przyszły czerwony dyktator spotkali się w tym samym czasie, w tym samym miejscu. Zasadnicze fakty historyczne pozostają jednak na swoim miejscu, co na pewno dobrze świadczy o podejściu autora dramatu do podejmowanego tematu. Wspomina się tutaj o nierozwiązanej do dziś kwestii, kim tak naprawdę był ojciec Stalina. Zagadnienie zostaje podjęte przez samego "Soso" na jego weselu w tawernie w Tyflisie. Przemawia on do matki Keke (Halina Skoczyńska), opisując przy wszystkich co robiła i z kim się prowadzała. Relacja z rodzicielką zostaje doprowadzona do punktu kulminacyjnego, kiedy Keke w finale przychodzi do syna. Robi mu wyrzuty z powodu jego rewolucyjno-bandyckiej działalności i zabójstwa Łady (Krzysztof Ogłoza).
W podobny sposób dochodzi do zepsucia relacji "Soso" z jego żoną Kato (Paula Kinaszewska). Wesele obojga zostaje w brutalny sposób przerwane przez wtargnięcie Kamo (Michał Czernecki), który ostrzega pana młodego przed możliwymi aresztowaniami. Końcowa strzelanina przekonuje małżonkę Stalina, że jej mąż jest bezdusznym zbrodniarzem. Kim jest zatem Józef Wissarionowicz Marcina Sztabińskiego? Idealistą? Dla Słobodzianka jest to raczej sprytny robotnik, domniemany syn szewca, który pnie się w górę dzięki zaradności i brakowi skrupułów. Znajduje skuteczne wymówki, które ostatecznie stają się swoistą mantrą: ,,Kto by podpalał komisariat w dniu swojego wesela"? Idee komunizmu wykorzystuje on wedle własnego upodobania. Korzysta ze swojej sławy, by omamiać ludzi i nawiązywać romanse. Jego kochanką staje się w końcu Ludmiła Stahl (Agnieszka Warchulska).
To od innych Stalin uczy się twardych zasad skutecznego zdobywania władzy i trzeźwego postrzegania świata. Gdy przebywa ze wspominaną milionerką w Austro-Węgrzech słucha jej wywodu o śmierci. Czy to nie z takich spotkań będą się wywodzić słynne sentencje dyktatora, takie jak: "Śmierć jednostki to tragedia, śmierć milionów to tylko statystyka"? Brudna, nieogolona twarz Sztabińskiego sugeruje widzowi, że ma on do czynienia ze zwyczajnym warchołem. W "Młodym Stalinie" nie ma historiozofii. Hitler (Michał Czernecki) w wiedeńskiej Cafe Central wspomina o Nietzschem. "Soso" jakby na przekór teoriom o "wybitnych jednostkach" zostaje ukazany jako wyrachowany polityk, który po prostu nagiął więcej norm moralnych niż inni. Czy to przypadkiem nie tacy ludzie są prawdziwym motorem napędowym Historii, nie jacyś tam Napoleonowie? - pyta złośliwie Słobodzianek.
Tytułowa postać paradoksalnie pozostaje na uboczu. Stalin pojawia się w każdej odsłonie, ale częściej jest biernym uczestnikiem wydarzeń niż ich prowodyrem. Jego sylwetka jest po prostu mało wyraźna, w pewien sposób wręcz płaska. Może wynika to z faktu, że Sztabiński nie podołał postawionemu mu zadaniu? A może jest na odwrót - aktor nie dostał do zagrania dostatecznie dobrze napisanej postaci?
3
Siłą przedstawienia staje się tło społeczno-historyczne. Środowisko miasteczka Tyflis wyróżnia się prostotą życia, ale i twardą moralnością. Najlepiej widać to na przykładzie właściciela restauracji Tilipuczuri - Tato (Janusz R. Nowicki). Stalin wychował się w takim otoczeniu. Skąd zatem jego rewolucyjne poglądy? Ta kwestia nie zostaje dostatecznie wyjaśniona. Widz zostaje postawiony przed faktem dokonanym - "Soso" to bandyta, związany z ruchem socjaldemokratycznym. Może wynika to z braku znalezienia swojego miejsca w świecie, a może z wygórowanej ambicji? Być może także z nudy. Efektowna sekwencja tańczenia lezginki (podobna do ,,Bottle Dance" ze ,,Skrzypka na dachu") ma odzwierciedlić gruzińską duchowość. Ta ostatnia jest jednak prowincjonalna względem reszty świata. Pewne jest tylko to, że Stalin nie pasuje do miejsca, w którym się urodził.
Scena w batumskim więzieniu pokazuje rozmiary ruchu rewolucyjnego w ówczesnej Rosji. Choć współwięźniowie "Soso" zdają się mu z początku nie ufać, to jednak żywiołowo stają po jego stronie w sporze z Anarchistą (Janusz R. Nowicki). Na pytanie "Kto podpalił komisariat?" Stalin umywa ręce i w pokrętny sposób obarcza winą przedstawiciela przeciwnej partii. Pozostali podchwytują to dialektyczne zwycięstwo i brutalnie zmuszają Anarchistę do "przyznania się" przed Strażnikiem (Michał Czernecki). Bojownicy rewolucji zostają zatem ukazani jako ci, którzy wcale nie idą za swoimi ideałami. Skłaniają się raczej ku pójściu za sprytniejszym, bo tylko on - jak im się zdaje - może ich wyciągnąć z matni. Ich wizerunek jest daleki od podniosłego obrazu dekabrystów, jaki zaprezentował w "Dziadach" Adam Mickiewicz.
Akcja trzeciej odsłony ma swoje miejsce w atelier madame Hervieu (Agnieszka Wosińska). Zła sława Stalina nie pozwala "czystej moralnie" Lidii Apollonownej (Izabela Dąbrowska) na kupowanie ubrań w salonie mody. Widok bogatych kreacji i delikatne sugestie pozbawiają ją jednak "zbędnych" wątpliwości. Wkrótce grupka zwolenników nowej ideologii odtwarza przebieg planowanego napadu na bank. Dowodzi nimi upośledzony Kamo. Uczestnicy początkowo gubią się w swoich działaniach, mylą choćby kolejność oddawania strzałów. W końcu jednak załapują rytm i nakręcają się coraz bardziej. Narastająca skala przemocy przedstawia jednocześnie eskalację rewolucyjnego klimatu. Dla Słobodzianka to spotęgowanie jest nie mniej ważne od brutalności i rozlewu krwi. Scena stanowi jednocześnie efektowne zakończenie pierwszej połowy przedstawienia.
4
Scena czwarta jest dla twórców okazją do zderzenia postaci, które raczej nigdy nie miały okazji zebrać się jednocześnie w jednym miejscu i w tym samym czasie. Przewijają się tu m. in. Jung i Kraus. W wiedeńskiej Cafe Central pojawia się także wspominany już wcześniej Hitler. W interpretacji Michała Czerneckiego zostaje ukazany jako pełny ambicji student ASP, który pragnie zaistnieć w świecie. Dobrze skonstruowany monolog pełen jest czarnego humoru. Jest to co prawda rola epizodyczna, ale i tak stanowi swego rodzaju perełkę. Najważniejszym elementem tej sceny pozostaje jednak spotkanie Freuda (Janusz R. Nowicki) z Trockim (Michał Czernecki). Ten ostatni miał odbyć sesję u słynnego psychiatry. Czy nie jest to nawiązanie do licznych flirtów, jakie naukowcy nawiązywali z ideologią? Zostaje tutaj postawione ważne pytanie: na ile nauka jest bezstronna, a na ile pewne odkrycia zostają jednak zabrudzone przez światopogląd danego naukowca? Jest to paląca do dzisiaj kwestia, zwłaszcza w kontekście niektórych decyzji WHO sprzed kilkunastu lat
W Londynie spotyka się z kolei śmietanka ruchu socjalistyczno-komunistycznego. Stalin nie prezentuje się na jej tle szczególnie źle. Lenin (Krzysztof Ogłoza) opowiada o szczytnych ideałach w czasie zebrania KC. Gdy jednak zostaje sam na sam z "Soso" mówi o tym, jak niewiele go wzorce "jedności" obchodzą. Cały Komitet składa podpisy na wekslu mającym pomóc uzyskać pożyczkę potrzebną na działalność partii. Tym samym komuniści stosują metody swoich wrogów (kapitalistów), a więc zaprzeczają sami sobie. Jedynie Wiera Zasulicz (Halina Skoczyńska) oponuje przeciwko temu czynowi. Namowy Krupskiej (Izabela Dąbrowska) skutecznie skłaniają ją do zmiany zdania. Martow (Krzysztof Dracz) opowiada się za legalnymi metodami zdobycia władzy, chociaż pozostali traktują je raczej jako przykrywkę. Obraz "elit" komunistycznych jest w "Młodym Stalinie" jednoznaczny - to banda hipokrytów i morderców. Taka wymowa staje na przekór głupim twierdzeniom, rozpowszechnionym chociażby wśród zachodnich intelektualistów, że ,,komunizm miał dobre początki, tylko potem coś się zepsuło". W dodatku nikt z przywódców ,,ruchu robotniczego" nie wywodzi się ze środowiska hołubionego proletariatu. Wyjątek stanowi Stalin. Obnaża się tu też głupotę i naiwność Zachodu, inwestującego pieniądze w imię ,,demokracji". Te antywartości uosabia przedsiębiorca Fels (Maciej Wyczański).
Odsłona ,,Kraków" prezentuje Jamę Michalika, gdzie grupa artystów realizuje kolejne młodopolskie przedstawienie. Cała ta scena jest najlepszą sekwencją spektaklu Spišaka. Reżyser (Mariusz Drężek) narzeka na brak dotacji ze strony rządu na sztukę, której głównym problemem jest: ,,pić czy nie pić?". Jest to zapewne prztyczek w stronę samozadowolenia niektórych twórców współczesnego teatru W Jamie pojawia się Stalin, który został poprzednio omyłkowo aresztowany. Jego płomienny monolog daje natchnienie grupce artystów, którzy swoją piosenkę ,,Musimy siać" faszerują treściami rewolucyjnymi. Tak jak w ,,Wiedniu" mieliśmy przykład flirtu ideologii z nauką, tak tu wszelka sztuka zawsze okazuje się nierozerwalnie związana z określonym światopoglądem.
Gdy dochodzi do zaplanowanego zamachu na bank padają ofiary. Szlachetne ideały zostają skonfrontowane z rzeczywistością. Problem w tym, że polała się krew dzieci i kobiet. Pieniądze na działalność ruchu zostały zdobyte, ale jakim kosztem? Stalin wybiera drogę, którą będzie odtąd podążał aż do śmierci w 1953 roku.
5
Spektakl nie wyjaśnia fenomenu "Soso". Nie jest wiwisekcją drogi Dżugaszwilego do władzy, ale wskazuje tylko pewne tropy. W końcu kluczowe dla wzmocnienia pozycji Stalina wydarzenia rozegrały się już po 1917 roku. O wiele ciekawszy okazuje się drugi plan. Twórcy pokazują przywary różnych środowisk, które summa summarum pozwoliły przetrwać takiej kreaturze jak ,,generalissimus". W tym leży właściwie siła tego przedstawienia. Jeśli widz przymknie oko na realizacyjne niedociągnięcia, dostanie od Dramatycznego widowisko sprawnie zrobione i zagrane. Brakuje jedynie ciągłości między kreowanymi postaciami. Aktorzy biorą na siebie po kilka ról, za wyjątkiem protagonisty Marcina Sztabińskiego.
Scenariusz opowiada fabułę. Jeśli ktoś nie podda się zaproponowanej przez Słobodzianka narracji, może się zrazić do całego widowiska. Autor nie prawi morałów, chociaż jego stosunek do wydarzeń w tekście może być niejednoznaczny. Mam wrażenie, że mimo deklaracji przed premierą, "Slobo" ma jakiś respekt dla Stalina. Czy postać ,,Soso" możemy oddzielić od ideologii? A może to właśnie bandytyzm był istotą komunizmu? Na pewno nie można odmówić twórcom trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość. ,,Młody Stalin" nie jest żadnym memento. To raczej pełne ironii oskarżenie, które rzucane jest w rytmie stanowiącej klamrę spektaklu lezginki.