Czerwone Zagłębie to historia bez zadęcia

" Czerwone Zagłębie" - reż. Aleksandra Popławska i Marek Kalita - Teatr Zagłębia w Sosnowcu

Nie wydaje mi się, żeby nowe przedstawienie Teatru Zagłębia nastawione było na wywołanie ostrej dyskusji polityczno-ideologicznej, choć trafiony w dziesiątkę tytuł - "Czerwone Zagłębie" - oraz perfekcyjna akcja promocyjna, swoje dla jego rozgłosu zrobiły.

I ja sobie taki brak zaczepek (często na siłę wpisywanych w tekst) cenię. Co ma być powiedziane, nawet boleśnie, powiedziane zostało, ironii też tu nie brakuje, nad całością nie dominuje natomiast (przynajmniej nie bezwzględnie) duch rozliczeniowego "dokumentalizmu". Nawet, jeśli konstrukcja sztuki Jarosława Jakubowskiego nie zawsze sięga wyżyn, to potknięcia dramaturga wynagradza pełna rozmachu inscenizacja Aleksandry Popławskiej i Marka Kality.

I świetnie grający aktorzy, tworzący wyrazistą galerię postaci z różnych okresów i sytuacji XX w., niekoniecznie (świadomy zabieg) zgodnych z przekazem historycznym. Choć "Czerwone Zagłębie" obejmuje ponad sto lat istnienia Sosnowca, to lwią część spektaklu oddaje czasom PRL-u, którego symbolem jest Edward Gierek. Zwany wprawdzie na scenie Pierwszym, ale zagrany przez Piotra Zawadzkiego (brawurowo) nieomal na zasadzie sobowtóra swego pierwowzoru. Ten fragment przedstawienia jest też (po poważnej i dramatycznej części pierwszej) najbardziej "kabaretowy" w narracji i najbardziej widowiskowy, garściami czerpie bowiem ze scenariuszy ówczesnych programów telewizyjnych o "ludziach dobrej roboty". Sceniczna opowieść kilka razy niebezpiecznie zbliża się wtedy do karykaturalnie powierzchownego przegięcia, ale generalnie oddaje nastroje i postawy tamtych czasów. Nie tylko mieszkańców Sosnowca; sporo jest w tej części po prostu obrazów z życia polskiego społeczeństwa w epoce "rosnącego dobrobytu".

Sztuka Jarosława Jakubowskiego powstała na zamówienie Teatru Zagłębia, ale autor (bydgoszczanin) przyznaje, że o regionie, który miał stać się bohaterem opowieści, wiedział mało. A jeśli już, to była to zbitka obiegowych sądów i przekazów literackich. Pobyt w Sosnowcu, poznanie jego dziejów (dzielnic nie wyłączając!), nałożone na wcześniejszą fragmentaryczność obrazu, przyniosły ciekawy efekt. Jakubowski inaczej (niż my) rozkłada akcenty historyczne, inne ma skojarzenia i inne filtry przykłada do oceny zdarzeń. Z drugiej strony nie zawsze działa to na korzyść inscenizacji, która ma wprawdzie w założeniu poetykę snu i strumienia podświadomości, ale czasem po prostu jest niekonsekwentna. Trochę na zasadzie: "co się autorowi przypomniało, to dał" - np. sekwencja z "Żółtą łodzią...", czy motyw (kapitalny zresztą) Cmentarnej Wdowy. Całość ogląda się jednak bez znużenia, w czym zasługa aktorów, doskonale odnajdujących się w kapryśnej formie i "łapiących" natychmiastowy kontakt z widownią.

Henryka Wach Malicka
Polska Dzienni Zachodni
16 września 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...