Czerwony balonik

"Dzień Walentego" - reż: T. Zygadło - Teatr im.Osterwy w Gorzowie Wlkp.

Spektakl Teatru im. Juliusza Osterwy z Gorzowa Wielkopolskiego - "Dzień Walentego" w reżyserii Tomasza Zygadło, jest historią miłości... Choć wiele opowieści traktuje o tym uczuciu, to jednak tyska publiczność została oczarowana niezwykłym sposobem, w jaki zostało ono przedstawione.

Zdawać by się mogło, że wspomnienia o dawnych uniesieniach miłosnych sześćdziesięcioletniej kobiety spełzną na biadoleniu i przynudzaniu. Tym bardziej, że ta pojawiła się wśród widzów z czerwonym balonikiem i oznajmiła, że ma dziś urodziny. Cóż, początek rzeczywiście na pierwszy rzut oka, może wydawać się nieco infantylny, lecz de facto taki nie był.  

Walentyna (Anna Seniuk) w dniu swoich urodzin obchodziła również rocznicę śmierci swojego ukochanego – Walentego (Paweł Caban). Wówczas wspierała ją przyjaciółka i zarazem wróg, współlokatorka, równie mocno cierpiąca i tęskniąca za ukochanym mężem, wdowa po Walentym – Katja (Beata Chorążykiewicz). Tak, mamy do czynienia z miłosnym trójkątem. Paradoksalne jednak jest to, iż obie kobiety nie tylko równie mocno i każda na swój sposób kochała tego samego mężczyznę, lecz również to, że po jego śmierci obie kochały się i nienawidziły wzajemnie, jak siostry z najtragiczniejszych dramatów.

Czasy wojny postawiły na drodze tych niegdyś młodych ludzi wiele przeszkód, których pokonanie nie było możliwe. Los nie przewidział rozwiązania i samo przedstawienie go nie podaje. Zdaje się, że podobnie jak to w życiu bywa, nie da się iść na łatwiznę. Czasami trzeba poczekać, aż ulga w cierpieniu nadejdzie sama…A niewykluczone, że ową ulgą będzie nic więcej jak sama śmierć.

Przyjaźń łącząca Katję i Walentynę była naprawdę rozczulająca. Obie po śmierci ukochanego stały się sobie najbliższymi osobami, choć (ze względu na przeszłość) wciąż były wrogami. I jedna i druga otworzyła przed publicznością drzwi do swoich wspomnień. Rzeczywistość płynnie przeplatająca się z retrospekcjami i sennymi marzeniami udowadniały, w jak dziwnej sytuacji znalazły się nasze bohaterki. Miłość okazała się sznurem, który całe życie przyduszał to jedną, to drugą.

Anna Seniuk w roli Walentyny jest po prostu niezwykła. Ciepło, doświadczenie, dojrzałość, gniew, smutek, roztargnienie czy miłość – to tylko garstka uczuć, jakie pokazała nam aktorka. Dzięki niej, postać Walentyny nabrała nieprawdopodobnego uroku. Równie fantastycznie wtórowała jej Beata Chorążykiewicz, która jako wiecznie wstawiona Katja czy grająca na akordeonie, czy z przyczepionym do pleców balonem czy wreszcie przebrana za kosmitkę rozbawiała publiczność do łez. Obie aktorki mogły pokazać swój profesjonalizm w równie dobrej i intrygującej scenografii autorstwa Tatiany Kwiatkowskiej. Można by tu wspomnieć choćby o drzwiach do pokoju Walentyny, które do złudzenia przypominały drzwi szafy. Także kolorystyczne warianty miały tu swoje znaczenie. Domyśleć się można, że czerwone elementy stały się efektownymi, ożywczymi dodatkami, na tle żółto cieni i innych jesiennych kolorów, które podkreślały retrospektywny charakter przedstawienia.

Tomasz Zygadło z odpowiednim namaszczeniem oprawił opowieść Iwana Wyrpajewa w teatralne ramy w stylu retro. Pokazał również, że niektóre historie miłosne pomimo pozornej banalności są równie zabawne, co wzruszające. Wnioski nasunęły się same – miłość bywa tak czerwona, jak balonik Walentyny, ale bardzo łatwo może gdzieś odlecieć, a wtedy nic się już nie da zrobić.

Anna Broniszewska
Dziennik Teatralny Katowice
25 czerwca 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia