Czerwony dywan w Teatrze Dionizosa

W ateńskim Teatrze Dionizosa twają Dionizje Wielkie...

Wiosna roku 458 przed Chrystusem. W ateńskim Teatrze Dionizosa trwają Dionizje Wielkie, zawody teatralne na cześć boga Dionizosa. Widzowie tłoczą się w teatrze już przed świtem. Są niewyspani. Niektórzy dopiero trzeźwieją. Całą noc balowali. To dzień Ajschylosa. Kto tylko się w polis liczy, chce na własne oczy zobaczyć najnowsze dzieło sędziwego mistrza – trylogię tragiczną Oresteja i dramat satyrowy Proteusz.

Ajschylos słynie z zapierających dech widowisk i wspaniałych choreografii, które sam układa. Chodzą plotki, że w tym roku przygotował wyjątkowy spektakl. Wraz ze wschodem słońca podniecenie widowni narasta.

Gwar nagle cichnie. Na prostokątną orchestrę wkracza pierwszy aktor. Ma status kapłana. Maskę niesie pod pachą. W dłoniach dźwiga libacje, naczynia z płynnymi ofiarami. Przystaje na środku orchestry, wygłasza święte formuły i wylewa poświęcone płyny na niewielki kamienny ołtarz. Tłum śledzi rytuał w nabożnym milczeniu. Następnie aktor-kapłan wspina się po drabinie na drewniany budynek skene, stojącej w tyle za orchestrą. Na dachu nakłada maskę i przystępuje do modłów. Tym razem jednak recytuje porywającą poezję Ajschylosa. Rozpoczyna się tragedia Agamemnon, pierwsza część trylogii Oresteja. Aktor-kapłan przemienia się w Strażnika, pierwszą osobę dramatu.

Strażnik modli się do bogów i błaga o zakończenie mąk. Jest niewyspany, jak większość widzów. Rok temu królowa Klitajmestra kazała mu przez całe noce wypatrywać ognistego znaku na jednej z gór. To umówiony sygnał, że Grecy zdobyli wreszcie Troję i zwycięski król Agamemnon wraca do domu. Bogowie wreszcie odpowiadają na błagania. Strażnik nagle przerywa modły, bo zobaczył w oddali ogień. Równocześnie spoza budynku skene wyłania się słońce. Ajschylos mistrzowsko wprzągł przyrodę w swoje widowisko.

Strażnik z radości chce tańczyć na dachu. Zamiera jednak w pół ruchu. Coś sobie przypomniał. Nie mówi co. Milknie przerażony własnymi myślami i pośpiesznie schodzi z dachu. Na orchestrę wkracza chór starców. Tańczą i śpiewają w rytmie anapestów, rytmie wojny. Modlą się do boga Zeusa. Wspominają niechlubny początek trojańskiej wyprawy. Król Agamemnon, żeby zapewnić Grekom przychylność bogów, zarżnął wtedy w ofierze własną córkę Ifigenię. Możemy się domyślać, że królowa nie była zachwycona. Kiedy jednak Klitajmestra pojawia się teraz przed skene, wyraża jedynie radość z powodu powrotu męża i zarządza odprawienie rytuałów w podziękowaniu bogom za zwycięstwo. Po czym wraca do pałacu.

Chór starców przystępuje do kolejnego tańca. Teraz wspomina źródła konfliktu: wykradzenie niewiernej żony, czyli pięknej Heleny, z pałacu Menelaosa, brata Agamemnona. W finale chóru starcy łączą to zdarzenie z „rządami kobiecymi" Klitajmestry, siostry Heleny, sugerując, że źle się w państwie dzieje, kiedy niewiasta dominuje. Napięcie na widowni narasta. Publiczność zna oczywiście mitologię, ale też dobrze wie, że poeci lubią zaskakiwać i wzbogacają dawne mity szokującymi często pomysłami. Agamemnon wciąż nie przybywa. Na orchestrę wkracza natomiast Herold. Zapowiada przybycie swego pana i nieco zdawkowo relacjonuje oblężenie Troi, co skutecznie podbija napięcie. Przyciśnięty przez starców Herold wyjawia, że gniew boży zesłał na powracających Greków burzę. Wielu utonęło. Menelaos zaginął. Agamemnon ledwo uszedł z życiem... Chór, wstrząśnięty opowieścią, reaguje kolejną eksplozją tańca i pieśni.

Wreszcie, po prawie ośmiuset wersach sztuki, na środek orchestry wjeżdża wóz tryumfalny z królem Agamemnonem i wojennymi łupami. Pół godziny zajęło władcy dotarcie do Grecji spod Troi, czyli z północy dzisiejszej Turcji. Czas w spektaklu nie jest rzeczywisty, to jedno z narzędzi używanych przez poetę do budowania artystycznej wizji. Agamemnon na wozie, w uroczystym stroju tryumfatora, dominuje nad przestrzenią. Chór starców wita zwycięzcę spod Troi i dziękuje bogom za przychylność. W pałacu – czyli w skene – z hukiem otwierają się wielkie wrota. Na progu staje Klitajmestra w otoczeniu służek. Po wymianie długich, oficjalnych powitań królowa nakazuje służkom rozwinąć purpurowy dywan od wrót do wozu z Agamemnonem. Orchestrę przecina teraz „rana", jakby ziemia zbroczyła się krwią.

Skojarzenia z krwią i przemocą są oczywiste. Nieoceniony Pliniusz w dziewiątej księdze swej Historii naturalnej zachował szczegółowy opis produkcji barwnika zwanego porfyra, „rybia purpura". Wytwarzano go z morskich ślimaków (zwanych po łacinie Murex trunculus). Najpierw ślimaki żywcem miażdżono i na trzy dni zanurzano w roztworze soli. Potem je gotowano, żeby bezwartościowe mięso mogło opaść na dno kotła. Dziesiątego dnia z mikstury odsączano krwawy barwnik, a jego działanie sprawdzano na wełnie. Źródłem tej purpury była zatem okrutna śmierć zwierząt.

Śmierć zwierząt tworzyła też okrutne ramy teatralnych przedstawień. Za budynkiem skene, po prawej stronie patrząc od widowni, stała świątynia Dionizosa. Przed nią był ołtarz. Tam kapłani od rana do nocy zarzynali ofiarne zwierzęta. Z ich mięsa inni kapłani robili smaczne szaszłyki. Po spektaklach losowano je pomiędzy wygłodniałych widzów. Prawdziwa krew lała się zatem nieustannie podczas przedstawień i zapewne roznosiła po teatrze specyficzną woń. Zresztą purpura produkowana z rozkładających się ślimaków też podobno pachniała mało przyjemnie.

Klitajmestra, strażniczka progu do pałacu, choć stoi niżej niż Agamemnon, przejmuje pełną kontrolę nad zdarzeniami, jak despotyczny reżyser. Poleca królowi uczcić wielki tryumf poprzez wkroczenie do pałacu po czerwonym dywanie. Agamemnon najpierw stanowczo odmawia. Dobrze wie, że tylko bogowie mogą stąpać po tak szlachetnym suknie. Grecy utożsamiali purpurę z pychą wschodnich tyranii, zniewieściałych i pławiących się w rozkoszach. W świecie stworzonym przez Ajschylosa, zgodnie z wcześniejszą sugestią chóru, rządzi jednak nie mąż, ale kobieta właśnie. Albo raczej kobiecość. Orchestra przecięta krwawą pręgą symbolizuje wszak także kobiecą menstruację. Symbolizuje i wzbudza pożądanie. Czerwony dywan dominuje w przestrzeni i kusi. Agamemnon ulega. Nie tyle może perswazjom swej żony, co zapachowi i widokowi krwawego sukna. Poleca sługom, aby zdjęli mu buty. Zstępuje z tryumfalnego wozu i stawia bose stopy na purpurowym dywanie, w akcie o silnym wymiarze erotycznym. Wódz, który z powodu niewiernej kobiety przelał krew wielu dzielnych wojowników, potwierdza swoją krwawą dominację nad światem poprzez symboliczną penetrację kobiecości. Ale równocześnie traci swą męskość... To królowa przejmuje teraz rolę męża stanu.

Agamemnon powoli, dostojnie kroczy w kierunku wrót ziejących czarną dziurą. Słońce za skene jest już wyżej. Oślepia publiczność. Budynek rzuca olbrzymi cień na orchestrę. Król w ten cień uroczyście wkracza, a służki podążają za nim i zwijają czerwone sukno. Z wyższych rzędów widowni wygląda to tak, jakby krwawy jęzor dywanu wsysał króla w mroczne wrota. Wreszcie Agamemnon przekracza próg pałacu. Klitajmestra szybko wchodzi za nim do środka i zdecydowanym ruchem zamyka wrota. Słychać tylko – a z wyższych rzędów także widać – zarzynane wciąż na ołtarzu za skene zwierzęta. W przeczuciu katastrofy przerażony chór starców intonuje pieśń o zemście.

Purpurowa tkanina uniemożliwiła królowi kontakt z ziemią, z ojczyzną. Król stał się obcy. Stąpając dumnie po drogim dywanie, przypominał bardziej barbarzyńskiego tyrana niż greckiego herosa. Ze zwycięzcy przemieniał się w ofiarę, w pokonanego. Purpurowy dywan okazał się potężnym narzędziem transformacji.

Tkanina zabarwiona krwią ślimaków sygnalizowała i inicjowała krwawy czyn. Już niebawem zza skene, skąd wciąż dochodzą jęki szlachtowanych zwierząt ofiarnych, rozlegnie się także krzyk zarzynanego Agamemnona. To królowa dokona na mężu zemsty za zamordowanie córki.

Purpurowe sukno jako narzędzie transformacji i mordu to jeden z głównych aktorów Orestei. Splamiona krwią tkanina powróci pod koniec pierwszej części trylogii. Będzie siecią, w którą Klitajmestra zaplącze Agamemnona, zanim mu zada dwa śmiertelne ciosy, a w drugiej części Orestei, zatytułowanej Ofiarnice, posłuży za dowód zbrodni. Orestes, syn Klitajmestry i Agamemnona, w zemście za zamordowanie ojca zabije matkę i jej kochanka, a następnie poleci sługom rozwinąć pokrwawioną sieć, żeby wszyscy, i bogowie, i ludzie, mogli zobaczyć dowód strasznej zbrodni niewiernej żony na mężu. Klitajmestra to nieodrodna siostra pięknej Heleny.

Purpurowe sukno ujawni potężną moc transformującą także w finale Orestei. Treścią trzeciej części trylogii, Eumenid, jest sąd nad matkobójcą Orestesem. Zgodnie z tradycją każdą zbrodnię przelania rodowej krwi ścigają Erynie, straszliwe bóstwa chtoniczne z wężami we włosach i posoką cieknącą z oczu. Pościg za zbrodniarzem przerwie bogini Atena. Z polecenia Zeusa ustanowi w Atenach sąd. Odtąd nie bogowie, ale ludzie będą rozsądzać ludzkie sprawy. Przerażające Erynie zostaną zamienione w tytułowe Eumenidy, Łagodne. Narzędziem tej przemiany będzie nałożenie na czarne płaszcze chóru nakryć purpurowych.

Scena z czerwonym dywanem w tragedii Agamemnon nabiera dodatkowej mocy w kontekście sceny sądu w trzeciej części trylogii. Nowa instytucja, ufundowana przez bogów w Eumenidach, stanowi fundamentu ustroju demokratycznego, bo równi sobie sędziowie decydują większością głosów. Czerwony dywan symbolizuje natomiast pychę, przemoc, mord, spisek i barbarzyńskość, wartości radykalnie obce kulturze klasycznych Aten. Pierwszej w dziejach świata demokracji.

Ateńscy widzowie rozpoznali wielkość Orestei. Przyznali Ajschylosowi pierwsze miejsce w konkursie dramatycznym. Siedemdziesięcioletni poeta mógł się czuć spełniony. Pokazał właśnie w Teatrze Dionizosa swoje najdojrzalsze dzieło. Nic więcej nie napisał. Zmarł dwa lata później na Sycylii.

Nie zachowały się żadne świadectwa, ale jest wielce prawdopodobne, że do tryumfu i pośmiertnej sławy Orestei przyczyniła się właśnie czerwona tkanina. Czytając dziś trylogię, można sobie tylko wyobrazić potęgę scenicznych obrazów Ajschylosa. Wynalazł teatralność, teatr radykalnie różny od literatury, bo zdarzeniom scenicznym nadał wartość nadrzędną. Aktorami w jego teatrze byli nie tylko mężczyźni w maskach, ale także przedmioty, jak sławny dywan. Do dziś wielu twórców teatru niestety nie jest w stanie pojąć tej nauki.

___
Mirosław Kocur - reżyser teatralny, historyk i teoretyk teatru. Profesor na Uniwersytecie Wrocławskim i w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie, absolwent Politechniki Wrocławskiej (1979) oraz Wydziału Reżyserii Dramatu krakowskiej PWST (1986). Publikuje m.in. w „Teatrze" i „Dialogu".

Mirosław Kocur
teatralny.pl
8 maja 2020

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia