Człowiek bez właściwości

"Konformista" - reż. Marek Fiedor - Teatr Powszechny w Warszawie

W gorzkim "Konformiście" Marek Fiedor wraca do wysokiej formy

Zaczyna się od końca, od tłumu skandującego gniewnie po upadku Mussoliniego. Marcello (Michał Sitarski) i Giulia (Paulina Holtz) postanawiają wyjść na miasto, by zobaczyć, jak kona dyktatura. To jest ostatnia scena powieści Alberta Moravii. W spektaklu Marka Fiedora będzie powracać kilkakrotnie, od niej odbijać się będą kolejne retrospekcje. To z nich poznamy historię "Konformisty". 

Powieść Moravii liczy sobie niemal 500 stron. Fiedor zrobił z niej półtoragodzinne przedstawienie, co samo w sobie musi brzmieć groźnie. Wiadomo przecież, jak zwykle wyglądają u nas adaptacje klasycznej, a trudnej do przeniesienia na scenę prozy - wycina się fabularny kadłubek, który nie ma nic wspólnego z oryginałem. Pisarz i tak nie może protestować. Przeciw spektaklowi z Powszechnego nie miałby powodu się buntować. Zwarta adaptacja Fiedora zawiera bowiem wszystko to, co w "Konformiście" najważniejsze. Jest historią dojrzewania bohatera do stopienia się z tłumem w dowolnej sprawie. Opowieścią o tym, jak sprawić, by twarz widziana w lustrze przy goleniu była podobna do nikogo. Świetnie gra to Michał Sitarski. Jego Marcello wydaje się idealnie wypruty z emocji, gotowy w każdej chwili klaskać i salutować. Statysta doskonały; takim, przekonuje z goryczą Marek Fiedor, historia zbyt często przyznaje rację. I buduje swój spektakl z przeplatających się scen, utrzymując je w zmiennym rytmie, jakby kleił je nie w teatrze, lecz na stole montażowym. Ten rytm czują aktorzy: kilka sekwencji wystarcza im do zbudowania mocnych ról. Paulina Holtz daje swojej Giulii coś więcej niż miłą buzię i ładne ciało - instynkt przetrwania. Olga Sawicka jest wyjątkowo malownicza w roli zapijającej się i ćpającej na umór matki. Lina Ziny Kerste ucieka przed prostym rysunkiem zepsutej bohaterki. Panów - z wyjątkiem Sitarskiego - mniej zapamiętałem.

"Konformista" to powrót Fiedora do wysokiej formy po kilku mniej udanych próbach. Wciąż warto widzieć w nim artystę, który najlepiej czuje się na trudnych, nierozpoznanych terenach. Nie podpala lontu pod literaturą, lecz buduje z niej frapujący teatr. Bardzo niemodne dziś podejście.

Jacek Wakar
Przekrój
14 maja 2011
Portrety
Marek Fiedor

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia