Człowiek i lalka

4. Międzynarodowy Festiwal Teatru Formy Materia Prima

Lalki często występują w filmach jako psychodeliczne, ożywające stworzenia, które budzą grozę. Jest coś fascynującego w tych człekopodobnych stworach, które przecież człowiek wymyślił i to on nad nimi panuje, chociaż... Vilniaus Teatras Lėlė na Festiwalu „Materia Prima" zaprezentował spektakl „Piaskun" w reż. Gintarė Radvilavičiūtė i wcale nie jest tu takie oczywiste, gdzie jest granica między lalką a człowiekiem.

Wszystko wyłania się z mroku. Słyszymy niepokojącą muzykę, a następnie na scenie Małopolskiego Ogrodu Sztuki pojawia się w kręgu światła, po lewej stronie szeroki stół. Za stołem siedzą kobieta i mężczyzna. Po chwili mężczyzna zakłada maskę, ale – na czubek głowy. Przez to jego sposób poruszania momentalnie się zmienia: zaczyna się garbić, chodzi i skacze pochylony do przodu. Można skojarzyć go z tytułową postacią z „Dzwonnika z Notre Dame" – dziwnego, trochę dzikiego karła.

Cały spektakl to następujące po sobie, iluzyjne sceny, w których aktorzy najczęściej „połączeni" są z lalkami wielkości człowieka w taki sposób, że mamy wrażenie, że gra nie jedna osoba, ale dwie. Jest to niewątpliwie aktorski majstersztyk, jeśli chodzi o grę z lalkami. Szczególnie, że zdarzają się metamorfozy – możemy wręcz zobaczyć jak aktor lub aktorka zamieniają się w „towarzyszącą" im lalkę. Co ciekawe, rzuciło mi się w oczy, że twarze lalek z „Piaskuna" oraz zakryte peleryną postaci przypominają postać Śmierci z „Siódmej pieczęci" w reż. Ingmara Bergmana. Nagie głowy i powłóczyste stroje to charakterystyczne elementy strojów postaci spektaklu.

Kolorystyka jest raczej stonowana – króluje czerń, biel, szarość. Jedynie aktorka ma na sobie niebieską, matową sukienkę. Ciepłe światło zdarza się rzadko. Mamy wrażenie pewnej monochromatyczności kolorystyki spektaklu. Natomiast oświetlenie to również gra świateł i cieni. Ciekawe są też zabiegi scenograficzne, polegające na ustawieniu pochylni czy wielkiej kostki. Te elementy są czarne, więc kiedy aktorzy stoją na kostce lub schodzą po pochylni: wydaje się, że przemieszczają się w powietrzu.

„Piaskun" nie ma fabuły jako takiej. Składa się z impresji na temat miłości i śmierci, podanych w przepięknej, plastycznej formie. Kto zna spektakle Leszka Mądzika, może łatwo skojarzyć to z estetyką jego teatru – obrazów, wyłaniających się z mroku i w mroku znikających, którym towarzyszy klimatyczna, zwykle niepokojąca muzyka. Jednak ten litewski pokaz traci właśnie na tym, że brak w nim właściwie momentu kulminacyjnego i wyraźnej puenty. Trzeba niewątpliwie docenić formę wykonania i wyobraźnię twórców, szkoda tylko, że nie poszła za tym jeszcze jakaś myśl, ponieważ w tym względzie można mieć pewien niedosyt.

„Piaskun", reż. Gintarė Radvilavičiūtė - Vilniaus Teatras Lėlė

 

Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Kraków
24 lutego 2017

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia