Człowiek orkiestra

o Bogusławie Kiercu

O Bogusławie Kiercu, poecie, reżyserze, eseiście, aktorze, odtwórcy tytułowej roli w dzisiejszej premierze "Króla Leara" we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, pisze Małgorzata Matuszewska.

Kiedy myślę "pan Kierc", widzę uważną twarz i zasłuchane oczy wyjątkowego artysty. Bogusław Kierc umie nie tylko mówić, jak artyście przystoi, ale umie też słuchać. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest człowiekiem starej daty, dobrze wychowanym i bardzo uprzejmym. Ale niech nikogo nie zwiodą pozory 

- Bogusław Kierc nosi w sobie młodzieńczego ducha i szuka artystycznych nowości. I nigdy nie przekracza granic dobrego wychowania. No i proszę, zapomniałabym o języku, a to przecież przede wszystkim poeta. Warto posłuchać, co i jak mówi, choć słuchanie go jest ciężką pracą. Zdarza się panu Bogusławowi używać języka zrozumiałego dla niewielu. 

Dziś najczęściej gra na deskach Wrocławskiego Teatru Współczesnego. Urodził się w Bielsku-Białej w 1943 roku. Rodzina pochodziła ze Wschodu. Podobno dziadek ze strony matki, Wandy Kierc, był dentystą księcia Sułkowskiego. Ojciec przyszłego aktora, Stefan, pochodził z mieszczańskiej krakowskiej rodziny. Pracował w przemyśle włókienniczym i na pewno praca ojca miała wpływ na Bogusława, który uczył się w bielskim liceum techniki druku na tkaninie. Ale nie było mu pisane związanie się na stałe z tkaninami, nawet artystycznymi. Po szkole poszedł na studia, wybrał PWST w Krakowie. I dostał się za pierwszym podejściem. Może to także wpływ ojca, interesującego się artystycznymi sprawami i prowadzącego estradowe i sceniczne imprezy? 

Brat Bogusława, już nieżyjący Andrzej Kierc, także był aktorem. 

Wydaje się, że aktorstwa pan Bogusław nie traktuje jak zawód. To dla niego jest raczej byciem, byciem nie tylko w sztuce, po prostu byciem człowiekiem. Podobnie jest z pisaniem, wyrażającym Kierca - człowieka. 

Na scenie debiutował w "Igraszkach z diabłem" w 1968 roku. I była to scena Teatru Współczesnego we Wrocławiu. Jeszcze jako student zagrał u Andrzeja Wajdy - w słynnych "Popiołach" był Krzysztofem Cedrą. Ale to nie film stał się wyznacznikiem jego aktorskiej drogi, tylko teatr. Choć oczywiście film upomina się niekiedy o niego i - choć ról filmowych nie mą wiele - zawsze są to znaczące kreacje. Wystarczy wspomnieć postać ojca Ewy w "Portrecie podwójnym" w reżyserii Mariusza Fronta sprzed kilku lat. 

Ze sceny znają go nie tylko wrocławianie. Był jednym z ważnych aktorów Helmuta Kajzara (Józio w "Paternoster" w 1970 roku, Głodomór w słynnym "Odejściu głodomora" Tadeusza Różewicza w 1977 roku, Bezimienny w "Trzema krzyżykami"). Na "rodzinnej" dziś scenie Współczesnego pracował z Kazimierzem Braunem, Rimasem Tuminasem, Piotrem Kruszczyńskim (znów, po latach, "Odejście głodomora"), Krystyną Meissner. Z Andrzejem Wajdą - reżyserem teatralnym mierzył się w Teatrze Polskim jako Du Croisy w "Improwizacji wersalskiej". To tylko niektóre z wielu znaczących ról. 

Bogusław Kierc jest także znanym reżyserem, pracującym w polskich teatrach. Co niezwykłe, lubi pracę w teatrach lalek, ze świetnymi efektami. 

Młodzi fani poezji znają go jako twórcę związanego od kilku lat z Biurem Literackim i festiwalem. Trafił do Portu Literackiego jeszcze w Legnicy. Ciekawe, że sam przesłał swoje zgłoszenie w ramach projektu "Odsiecz", niejako konkurując z poetycką młodzieżą. Przysłał maszynopis książki, a czytanie odbyło się w legnickim teatrze. Przez siedem lat opublikował kilka ważnych poetyckich książek: "Zaskroniec", "Szewski poniedziałek", "Plankton", "Cło". "Zaskroniec" stał się podstawą monodramu w Teatrze Współczesnym, w którym aktor i autor nie recytował wierszy, z czym może kojarzyć się poetycki monodram, ale nawet śpiewał. 

Artur Burszta, wydawca, dyrektor Biura Literackiego: - To poeta osobny, z prywatnym pomysłem na pisanie, na literaturę. Pisze niedzisiejszym językiem. Pięknym, potoczystym, samoistnym. Postrzega rzeczywistość na wielu poziomach i w wielu wymiarach. Jak większość aktorów debiutujących u Andrzeja Wajdy, mógłby zrobić karierę w filmie. Wolał jednak teatr dziecięcy, pracę ze studentami, granie na małych, często prowincjonalnych scenach. Podobnie jest z Kiercem poetą. Chodzi własnymi ścieżkami. Interesuje go pojedynczy czytelnik. Wiele książek opublikował własnym sumptem. Konsekwentnie stawiam na wiersze Bogusława. Kwestią czasu jest docenienie jego twórczości. Ten moment jest bliski. 

Ciekawe w jego życiu są twórcze przyjaźnie. Jedną z najważniejszych była przyjaźń z Rafałem Wojaczkiem. Z nią związana jest anegdota: - Myśląc "Bogusław Kierć", przypominam sobie zazwyczaj niesamowite, wręcz nadprzyrodzone zjawiska-wspomina Artur Burszta. - Kilka lat temu Bogusław zredagował dla nas "Wiersze zebrane" Rafała Wojaczka. Przypadkiem przyszedł do księgarni w tej samej godzinie, wktórej drukarnia dostarczyła książkę. Przyszła także czytelniczka i na schodach rozbiła czerwone wino domowej roboty, które dostała od swojej babci. Oboje głośno powiedzieliśmy do siebie: "Zobacz, Rafał nas odwiedził". 

Z Wojaczkiem poznali się, kiedy obaj mieli po dwadzieścia kilka lat. Pan Bogusław był starszy o dwa lata od przyjaciela i miał rodzinę. Po latach napisał o nim książkę. I został edytorem jego tekstów. 

Czasem wspomina o swojej fascynacji twórczością Juliana Przybosia. Kilka lat temu rozmawialiśmy i cieszył się, że jest "starym artystą w sensie fizycznego bycia na ziemi i doświadczenia". Poetyckich działań nie wiąże tylko z Biurem Literackim. Swoje wiersze publikował na długo przed tą współpracą. Jego twórczość pełna jest chrześcijańskich odniesień. Współpracuje z chrześcijańskim Teatrem Logos. 

Jest na pewno osobą bardzo rodzinną. Z żoną Danutą, scenografką, także dobrze znaną wrocławianom, wychowali interesujące, nietuzinkowe osoby. Franciszka Kierc pierwsze kroki w balecie stawiała we Wrocławiu, dziś zdobywa uznanie w Operze Bałtyckiej. Syn Miłosław jest historykiem sztuki, a starsza córka Julia filozofką i specjalistą do spraw niepełnosprawnych. 

Jako pedagog, Bogusław Kierc uczy wiersza i zadań aktorskich na Wydziale Lalkarskim PWST we Wrocławiu. I świetnie dogaduje się z młodymi aktorami. Szymon Czacki (Teatr Współczesny) docenia starszego kolegę: - Bogusław wprowadził mnie do teatru. Zastępowałem Eryka Lubosa w "Romeo i Julii", a on był wówczas asystentem reżysera. Byłem pod wrażeniem jego zainteresowania moją pracą. Nie kazał mi nic odtwarzać, szukał mojego sposobu myślenia. Jego intelekt i filozofia są niezwykłą skarbnicą. 

Elżbieta Golińska, aktorka Teatru Współczesnego, zktórą współpracuje od lat: - Boguś jest inny niż inni. Największą różnicę stanowi to, że jest pomnikiem kultu słowa. I jest ciepły, życzliwy, zawsze uśmiechnięty. A to niezwykłe w dzisiejszym świecie - dodaje. 

Krystyna Meissner, dyrektorka Współczesnego i reżyserka, docenia Bogusława Kierca i wyraża się o nim w samych superlatywach: - Bardzo trudno go opisać, bo jest człowiekiem szczególnym. Jego wyjątkowość polega na tym, że jest pełnym artystą. Nie tylko aktorem, reżyserem, ale pisarzem, przede wszystkim poetą. Jest człowiekiem wrażliwym i dobrym. I choć to ostatnie nie jest może bardzo ważne dla artysty, ale jest ważne przy współżyciu w gronie, z jakiego składa się zespół teatralny. Moje wspomnienia z pracy z nim są wspaniałe. Zawsze. Dlatego że - mówię o pracy aktorskiej - pracuje niezwykle wnikliwie. Wnikliwie, bo sam jest reżyserem, człowiekiem niezwykle przenikliwym i dysponuje ogromnym warsztatem aktorskim. Zaskakującym wręcz, bo może grać zaskakujące postaci. 

I zawsze znajdzie w sobie to, co potrzeba. Wydawałoby się, że w tym wrażliwym człowieku nie można znaleźć nic brutalnego, ale on potrafi to zagrać.

Małgorzata Matuszewska
POLSKA Gazeta Wrocławska
12 czerwca 2009
Portrety
Bogusław Kierc

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia