Człowiek w stanie chaosu
49. Opolskie Konfrontacje Teatralne „Klasyka żywa" 17-29 czerwca 2025Dyskusja o klasycznych spektaklach i odnajdowaniu w nich współczesnych problemów oraz traumy i zagubienie młodych ludzi we współczesnym świecie zdominowały kolejny dzień festiwalu „Klasyka żywa".
Czwarty dzień festiwalu rozpoczęła dyskusja „Jak odnaleźć współczesność w klasycznych tekstach? – dzisiejsze wyzwania pisane piórem klasyków". Każdy teatr stara się mieć w repertuarze spektakl oparty na literaturze czy dramacie klasycznym. Dlaczego? Przecież nie chodzi tylko o to, żeby przyciągnąć szkoły na inscenizacje lektur, ale żeby znaleźć pomost ze współczesnym widzem.
- Najważniejsze jest odnaleźć to, jak dany tekst rezonuje z widzem, o czym możemy z nim dzisiaj porozmawiać – mówi Norbert Rakowski, dyrektor Teatru im. Kochanowskiego w Opolu. – „Ślub" Gombrowicza, który reżyserowałem w Kosowie, został wybrany z bardzo prostej przyczyny. Dla ludzi, którzy tam funkcjonują, jest on podstawowym elementem diagnozy stanu chaosu, w jakim są 20 lat po wojnie. Okazało się, że ten tekst idealnie rezonował z ich sytuacją.
Norbert Rakowski przyznał, że niespecjalnie często sięga po klasyczne teksty, natomiast wiele z nich zrealizowała Anna Augustynowicz.
- Przez czytanie tekstu klasycznego, na przykład szekspirowskiego, reżyser wysuwa pomost, trudno powiedzieć, czy on się okaże mostem, czy on sprzęgnie z publicznością – mówi Anna Augustynowicz. – Kiedy czytam tekst jako czytelnik i czuję, że zaczyna on ze mną rezonować, to jest powód, żeby temu tekstowi się przyjrzeć i przeczytać go poprzez scenę, ponieważ tekst dramatyczny domaga się sceny. Sam dramat jest jednak tekstem ułomnym i w zależności od tego, jak się go obsadzi, uzyskuje się takie lub inne rozwiązanie. Zadaniem reżysera jest sformułowanie języka teatru, który jest różny od języka literackiego.
Wieczorem publiczność poza konkursem mogła obejrzeć najnowszy spektakl Teatru im. J. Kochanowskiego w Opolu, który miał premierę tydzień temu – „Przedwiośnie" w reż. Piotra Ratajczaka.
To podróż w głąb zranionej psychiki młodego Cezarego Baryki – człowieka, którego dojrzewanie przypadło na czas rewolucji i wojny. Okres naznaczony przez wielkie nadzieje, ale też śmierć i moralny rozpad. Wojenne traumy nie opuszczają Cezarego, który mentalnie nigdy nie wyszedł z okopu.
- Baryka jest naznaczony traumą. Traumą tego, co widział podczas rewolucji, podczas wojny – mówi Joanna Kowalska, autorka tekstu. – Sam też był na wojnie i jego kondycja weterana wojennego, który cierpi na syndrom stresu pourazowego, trauma, która go prześladuje przez całe życie, które próbuje sobie budować w Polsce, to był główny zamysł w tym spektaklu i brak nadziei na koniec właśnie z tego wynika.
Baryka na koniec nie idzie samotnie na Belweder. On strzela do widowni, czyli do wszystkich, bo wszystkich o coś obwinia. O beznadziejny świat, w którym mu przyszło żyć.
- Baryka nie dostaje żadnej terapii, którą dostają weterani wojenni. Dostaje tylko różne wersje tego jak żyć, różne wersje Polski i w żadnej z nich się nie odnajduje – mówi Joanna Kowalska. – ostatni gest to jest gest oskarżenia, że nie ma znikąd pomocy, nie ma nadziei.
Koncepcja spektaklu opiera się na tym, że Baryka gdzieś w okopach którejś z kolei wojny śni swój sen. Wracają wspomnienia, a w tych wspomnieniach przypomina mu się dzieciństwo spędzone w Baku, rewolucja bolszewicka, śmierć matki, podróż do Polski, śmierć ojca, czas spędzony wśród arystokracji w Nawłoci, romanse i w końcu próba znalezienia swojego miejsca w Polsce.
- Mówiąc o Baryce zapominamy często o tym, że on jest reprezentantem Polonii. Nie urodził się w Polsce, tylko słyszał o tym kraju od rodziców, Polsce poznaje jako nastolatek, więc patrzy na nią inaczej – mówi Jakub Klimaszewski, grający Barykę. – Wyobrażał sobie co innego niż zastał, kiedy przyjechał do kraju, więc to jest zupełnie inna perspektywa – obcego. To bardzo ważne, bo on nigdzie nie czuje się u siebie.
Piotr Ratajczak stworzył przedstawienie mroczne, pesymistyczne, ale wiele mówiące również o współczesnej Polsce, o podziałach między ludźmi, które przekraczają kolejne granice niemożności porozumienia.