Cztery planety

"Dziś są moje 80. urodziny. Teatr Śmierci Sławomira Mrożka" - Teatr Łaźnia Nowa

Najpierw "Fakir". Stara złośliwość Sławomira Mrożka, złośliwość, cienkie szyderstwo, igła wkłuta w niegdysiejszą mentalność. Opowieść prościutka, jasna, jak prawie wszystkie prozy Mrożka. Nie sposób się zgubić, nie pojąć w lot. Ot, w mieścinie komin mają, samotny niestety.

Głupio to wygląda. Trzeba by dym dorobić, a dym najlepiej dorobić - dobudowując fabrykę. Jest inwestor! Tajemniczy trochę, zalatujący egzotyką, ale wiadomo: gdy zdarza się koń - kwestię zębów jego pomijamy. Ludek mieściny gdzieś na krańcu ojczyzny - raduje się. I hojny jest, gdyż wie: gość w dom - Bóg w dom. A inwestor? Doi ludek. Wypija, co jest do wypicia, zżera, co serwują, zapładnia niewiastę, która się nawinęła - i znika. Lecz ludek się tym nie trapi, znajduje pozytyw. Roboty nie będzie? Nie. Ale za to ojczyzna zyska nowego obywatela!

Tak, prościutka to groteska, niewiele da się z nią zrobić w teatrze. Na przykład tyle, ile uczynił Bartosz Szydłowski. Na dole - ryksza, dywan fakira i grupa ludzi, głównie starszych, raczej naturszczyków aktorskich, wokół ogromnego stołu. Światło na nich - rzadko. Mówią wtedy coś. Ale głównie są ciszą w ciemności. I wtedy na ekranie nad nimi - oni w strzępach czarno-białego filmu z prób "Fakira". Bawili się wtedy setnie, nawet odtańcowywali frazy Mrożka, jakby... przypominali sobie czasy odległe, gdy tu, w Nowej Hucie, która jeszcze nie była Nową Hutą, inny fakir dobudował do krajobrazu nie tylko sto kominów i fabrykę, ale też monstrualne miasto. Szydłowski wstrzyknął w jasność naparstek dziwnej nostalgii.

Po "Fakirze" - "Nocleg" w reżyserii Pawła Kamzy. Gdzie indziej, w innej sali - w piwnicach Łaźni Nowej. Tekst? Znów Mrożkowa prostota, lecz inaczej smakująca. Jak elegia albo samotność. Oto właściciel pokoju, w którym podróżny chce przeczekać noc, ostrzega go: tu straszy. Tyle wystarcza. Mózg podróżnego sam sobie nie daje spokoju aż do świtu. Wszystko potwornieje, zwłaszcza banał, marność: mysz w szafie, but. Wreszcie i to, co najbliższe. Ręce podróżnego stają się dlań obce. A może chwila, w której ręce stają się obce jest synonimem wiadomego końca? Całą tę intymność Kamza rozgrywa w tłoku zainscenizowanego pociągu. Upiory nocnej samotności stają się cząstką powszechnego karnawału.

Wreszcie - "Ten, który spada", Mrożka metafora bycia. U Małgorzaty Szydłowskiej ta kronika dni, co są nieuchronnym lotem w dół, jest tylko głosem Barbary Kurzaj, monotonną, zimna intonacją, obijającą się o przedmioty - lampę, krzesła, kredens - w ciemnym, zasypanym białym puchem pokoju, intonacją wciąż od nowa okrążającą tę skostniałą pustkę, całkiem tak, jak we "Wtedy gdy" Samuela Becketta głos wciąż od nowa okrąża ludzką głowę, opowiadając jej własny jej los. Co ta delikatna gorycz półgodzinna ma wspólnego z telewizyjnymi, przez Tadeusza Nyczka wyreżyserowanymi, na finał wyświetlanymi drobiazgami "Kostiumik czy ubranko?" i "Wieczory pod śledzikiem", w których Jerzy Stuhr i Jerzy Trela obrócili rodzajowe miniatury Mrożka w arcydzieła ludycznego śmiechu?

Mrożek Szydłowskiego, Mrożek Kamzy, Mrożek Szydłowskiej, Mrożek Nyczka. Cztery smaki, cztery brzmienia, cztery planety. Po spotkaniu z nimi ktoś, dla kogo Mrożek jest nic nie znaczącą czernią - o dużo by się założył, iż nie napisał ich jeden autor. Nie chodzi tu o stary banał, że jeden pisarz, jeden jego utwór - odmienne namiętności w różnych artystach sceny wznieca. Chodzi o równie stary, wciąż zapoznany banał, że sam Mrożek jest różny, migotliwy, może nawet w każdym z utworów - tylko poniekąd podobny do siebie z przeszłości dalekiej lub bliskiej. A utarła się łatwiuteńka teza, że Mrożek to Stańczyk PRL-u oraz morderczy prześmiewca stadnych głupstw naszych codziennych - i kropka, i koniec, i amen.

Nie kropka, nie koniec, nie amen. Jeśli całoroczny festiwal w Łaźni Nowej - co miesiąc, jak w październiku, wieczór z opowiadaniami autora "Słonia" - ukaże niejednoznaczność Mrożka, będzie dobrze. W jego słowach za dużo jest ciemnych barw, za dużo cierpkości, za dużo miejsc, gdzie zdycha rechot, by mu z maniackim uporem wciskać na głowę wciąż ten sam czerwony beret z dzwonkami.

Teatr Łaźnia Nowa. Festiwal "Dziś są moje 80. urodziny. Teatr Śmierci Sławomira Mrożka" Wieczór pierwszy.

Drugi wieczór z prozą Sławomira Mrożka w Teatrze Łaźnia Nowa - będzie to nowa, rozszerzona wersja "Fakira" w reżyserii Bartosza Szydłowskiego - 24 listopada o godz. 19.

Paweł Głowacki
Dziennik Polski
19 listopada 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia