Czy jesteśmy skazani na

„Melodramat" - reż. Anna, Smolar - Teatr Polonia w Warszawie - 24 lutego 2024 r.

Wszyscy wiemy, jak wygląda i zachowuje się alkoholik, widzieliśmy ich dziesiątki na ulicy, w serialach czy książkach. Tam właśnie często jest nam serwowany obraz zmęczonego życiem artysty, który musi topić swoje smutki w ulubionym trunku. Jest to w gruncie rzeczy paskudne romantyzowanie nałogu tylko ze względu na to, kto mu ulega.

„Melodramat" w reżyserii Anny Smolar nie ucieka w to tanie wyobrażenie, co więcej nie jest tak naprawdę o osobie uzależnionej, ale o tych, którzy najmocniej odczuwają uzależnienie.

Narracja jest prowadzona na dwóch osiach, jedna to historia dwójki aktorów teatralnych Krystyny (Karolina Adamczyk, Michał Czachor, Anna Ilczuk, Andrzej Kłak, Julian) i Kuby, ( Karolina Adamczyk, Anna Ilczuk, Andrzej Kłak, Karolina Kraczkowska, Julian Świerzewski), a druga to proces tworzenia filmu właśnie o tej dwójce. Daje to reżyserce pretekst do zabawy elementami technicznymi.

W kilku scenach widzimy akcje nie tylko z perspektywy widowni teatru ale także okiem kamery błądzącej po scenie dzięki dwóm zawieszonym po bokach okna scenicznego monitorom. Z głośników odzywa się głos narratora, a na koniec odgrywanej w spektaklu „sztuki" zapala się światło w całej sali, jakby ta prawdziwa rzeczywiście dobiegła już końca. Jednocześnie trochę przeszkadza brak rozwiniętej scenografii czy zmiany kostiumów która ogranicza się jedynie do zdjęcia marynarki czy założenia czapki.

Na pierwszy rzut oka może zastanawiać ilość aktorów odgrywających tą samą rolę. Zabieg ten pozwala po pierwsze na przełamanie stereotypowanego wizerunku alkoholika w kulturze jako mężczyzny w heteroseksualnym związku. Po drugie „Krystyna" to nie tle imię, co wskazanie ofiary, osoby dotkniętej w jakiś sposób uzależnieniem drugiej osoby. „Krystyną" może być więc współpracownik, przyjaciel, szef, partner. Zmiana konfiguracji aktorów grających Krystynę i Kubę nadaje postaciom nieokreślony charakter, nie przypisuje postaciom jednej twarzy, ale pozwala na utożsamienie z nimi nas samych lub osób które znamy, nadaje całemu spektaklowi uniwersalności.

Nic nie można także zarzucić warstwie aktorskiej. Szczególnie wybija się tu Karolina Adamczyk, której długi monolog pod koniec spektaklu po prostu wgniata widza w fotel, jest świetnym podsumowaniem całości. Postacią targa strach i nadzieja co do decyzji, która, choć z pozoru wydaje się prosta, to dla każdego, kto zalicza się do współuzależnionych, jasna jest jej tragiczność.

Choć niechęć, a nawet pogarda pojawia się stale, czasem nie można już na drugą osobę patrzeć, to przecież przeprasza, stara się, niekiedy jest już lepiej, już robi się normalnie. Próbujemy ją bronić przed krzywymi spojrzeniami otoczenia, tłumaczyć, łudzimy się że wszystko jakoś się ułoży.

Filip Obrębski
Dziennik Teatralny Warszawa
6 marca 2024
Portrety
Anna Smolar

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia