Czy ktoś widział kukułkę?

2. Festiwal Opera Know-how w Poznaniu

Muzyka jest niezastąpionym medium w procesie komunikowania uczuć. A twórczość Stanisława Moniuszki jest tego świetnym przykładem.

Bohaterami spektaklu dla dzieci "Moniuszko, powiedz mi coś na uszko", który powstał z inspiracji utworami jednego z ojców polskiej opery, są poważna Godzinka i ruchliwa Minutka. To dwie zupełnie różne wskazówki, które łączy wyłącznie to, że mieszkają na tej samej tarczy od zegara. Ten jednak, jak się okazuje - bez kukułki, która zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach, nie działa!

Tradycja i nowoczesność

W spektaklu możemy odnaleźć bezpośrednie odwołania do twórczości Moniuszki, m.in. motyw z "Prząśniczki" czy arii kuranta ze "Strasznego dworu". Ale oprócz tych łatwo rozpoznawalnych fragmentów znalazło się w nim również wiele tych, które powstały wyłącznie ze spotkania tradycji, czyli ekspresji albo melodyki utworów Moniuszki z tymi, jakie teraz - w XXI wieku, proponują widzom twórcy.

Ewa Fabiańska-Jelińska, nawiązując do tradycji kompozytorskiej Moniuszki przypisała bohaterom tylko po jednym instrumencie (muzycy niestety byli niewidoczni dla publiczności). Minutce, która jest wiercipiętą powierzyła flet, a dużo bardziej stabilnej Godzince - klarnet. Instrumenty te połączył natomiast akordeon. Kojarzony głównie z muzyką ludową, pojawiał na scenie wówczas, gdy mowa była o kukułce. Pełnił rolę pseudonarratora, scalającego kolejne sceny.

Mechanizm współpracy

A jak odnalazły się w tej historii maluchy? Nie było łatwo. To wprawdzie prosty w formie spektakl, ale zarazem łączący w sobie tradycję operową z elementami teatru tańca. Niezwykle pomocna okazała się narracyjność proponowanych kompozycji. Bo to dzięki niej mogli oni towarzyszyć bohaterom w ich wędrówce do wnętrza zegara, gdzie odkryli jego mechanizmy i przekonali się jak ważne w życiu są zgoda oraz współpraca.

Treściom tym towarzyszyła oczywiście pełna paleta emocji: strach, rozczarowanie, smutek, radość. A te spotęgowane - czy to przez intensywność światła czy też jego barwę, pozwoliły dzieciom na odbiór spektaklu kolejnym zmysłem. Twórcy zaufali małym widzom i zrezygnowali również z obficie zastawionej rekwizytami sceny oraz morza kolorów, które mogłyby ją przytłoczyć. Postawili na symbol, co było dość ryzykowne. Skromna scenografia - tylko kilka części niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania zegara i drzewo z dziuplą, którego korona była jego tarczą, pozwalała rozbudzić wyobraźnię dzieci. Sęk w tym, że nadmiar tych niedopowiedzeń spowodował lawinę pytań. A na te - już w trakcie spektaklu musieli odpowiadać "na uszko" rodzice.

Monika Nawrocka-Leśnik
kultura.poznan.pl
1 września 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...