Czy na szczęście trzeba zasłużyć?
„Mickey 17" – reżyseria, scenariusz Joon-ho Bong – USA, Wielka Brytania 2025Mickey 17 to film świeżo po premierze w kinach, określony jako czarna komedia. Oparty na powieści Edwarda Ashtona „Mickey7" z 2022 roku, na ekrany trafił wyprodukowany i wyreżyserowany przez Bong Joon Ho, twórcę m.in. Oskarowego filmu „Parasite". Zabiera nas w nie tak daleką przyszłość, ukazując niepokojącą wizję tego, jak kiedyś może skończyć społeczeństwo.
W filmie, osadzonym w roku 2054, poznajemy i towarzyszymy bohaterowi o imieniu Mickey Barnes (Robert Pattinson). Po upadku jego zadłużonego biznesu zapisuje się on na misję kosmiczną polegającą na kolonizacji obcej planety. Z desperacji zgadza się na przyjęcie tam roli „expendable" – w tłumaczeniu zbędnego, niepotrzebnego, przeznaczonego na stracenie.
I jeśli za zbędnego na statku nie jest uważany – za przeznaczonego na stracenie już tak. Nowa rola Mickey'ego polega na byciu królikiem doświadczalnym. Jednak za każdym razem, gdy w czasie testów czy misji umiera, za pomocą specjalnej drukarki zostaje wydrukowany ponownie – takie samo ciało, te same wspomnienia. Tylko imię inne.
I tak właśnie powstaje Mickey 1,2,3... i 17. Ta ostatnia wersja jest jednak inna. Za sprawą przypadku i pomocy ze strony dziwnych kosmicznych stworzonek nie umiera wtedy, kiedy powinien, a pomimo tego powstaje jego kolejny klon – agresywny i bezpośredni Mickey 18. Od tamtej pory, mimo że nie powinni istnieć oboje na raz – próbują zacząć współpracować, wspierani przez dziewczynę Nashę (Naomi Ackie). Wiedzą jednak, że oboje mogą zapłacić za to życiem – znajdują się pod władzą osobliwego multimilionera i jego lekko psychopatycznej żony.
Widzimy dwóch absolutnie od siebie różnych Robertów Pattinsonów – człowiek naprawdę potrafi mieć wiele twarzy. Nawet gdy Mickey 17 i 18 stoją obok siebie, łatwo zauważyć, że ten pierwszy jest potulny i wrażliwy, numer 18 natomiast już z samego wyglądu wydaje się ostry i bezpośredni.
Świetne jest też przedstawienie pewnego prezydenta, przywódcy oraz jego (bardzo) wiernych fanów. Film wytyka myślenie późnego kapitalizmu i zatraconych w nim szalonych miliarderów, niemających za grosz poszanowania do „zwykłych" ludzi. Komicznie, a zarazem odpowiednio ukazuje ich daleki od rzeczywistości świat, który usilnie próbują wykreować.
„Mickey 17" zapewnia ciekawy komentarz dotyczący rozwoju sceny politycznej i sfer przesadnie bogatych ludzi, podany nam jako sci-fi. Jest przyjemny do oglądania, zabawny, z grą aktorską być może nawet lepszą niż sama fabuła – i tu ukłon w stronę Marka Ruffalo naśladującego ekspresje Trumpa. Film jest dość długi, chociaż pozwala to na dłuższe oglądanie świetnego Roberta Pattinsona w swojej roli. Uważam jednak, że niektóre wątki były tam trochę niepotrzebne, bo nie zostały odpowiednio rozwinięte. Pod koniec filmu można było się rzeczywiście pogubić co do tego, do czego on dąży. Mocno prowadzono wątki fabularne, po czym na koniec trochę wypchnięto przesłanie – ale ważne, że było ono naprawdę słusznym przekazem i uważam, że niedostatecznie często wspominanym.
Narracja dotycząca Mickey'ego jest bardzo dobrze i poruszająco przeprowadzona. Na wstępie przedstawione jest cierpienie i koszty, jakie ponosi on w związku z byciem wymienialnym, odnawialnym, czyli na swój sposób nieśmiertelnym, a równocześnie z dużą ilością poniesionych w mękach śmierci. Uważa on, że całe to cierpienie to kara za coś, że po prostu nie zasługuje na bycie szczęśliwym. Szczególnie Mickey 17 ma w sobie dużo wrażliwości. Wiele jego cech charakteru wynika niestety ze strachu i być może również z poczucia winy. Ale czy cała jego przeszłość i jego myśli oznaczają, że jest skazany na cierpienie? Obdarowany niezliczonymi wcieleniami, odnawialnością ciała i umysłu, o której wiele osób by marzyło, Mickey uważa, że tak, że jest to właśnie jego kara.
Jednak, gdy dowiaduje się, że już się nie odnowi, że przypadkowo znów stał się swoim własnym, jedynym wcieleniem, Mickey wie, że wszystko może się zmienić. Albo może wszystko stracić. Czy na musimy zasłużyć na szczęście? Czy potrzebne jest przyzwolenie na bycie szczęśliwym?