Czy pobożność idzie w parze z moralnością?

„Żli Żydzi" – aut. Joshua Harmon – reż. Maciej Kowalewski - Teatr Ateneum w Warszawie

Sztuka Joshuy Harmona cieszy się bardzo dużą popularnością po drugiej stronie Atlantyku. Jest podróżą w głąb trudnych rodzinnych relacji, nawiązuje dialog z historią, kultura i religią. Zwraca uwagę na to jak toksyczny dla otoczenia może być fanatyzm i jak łatwo się zatracić. Znajdziemy w niej też celne spostrzeżenia na temat materializmu i różnic światopoglądowych, które stają się przyczynkiem do „wojny domowej".

„Źli Żydzi" amerykańskiego dramatopisarza obdarzeni są spora dozą czarnego humoru. Widać u autora dystans, sam dorastał w konserwatywnej żydowskiej rodzinie, a jednak nie był to dla niego problem żeby zatrzymać się i przyjrzeć sytuacji z boku. Jak sam mówi w wywiadzie dla the Guardian do napisania tej historii zainspirowały go obchody upamiętniające ofiary w holokaustu, na których przekręcano nazwiska ofiar, podczas odczytu w synagodze. Pisarz naszła wówczas refleksja na temat tego, jak młode pokolenie podchodzi do historycznego wydarzenia stosunkowo niedawnego, które miało tak duży wpływ na ich obecne życie, przy czym jednocześnie wydaje się bardzo odległe i surrealne.

Wydarzenia które zaobserwujemy na scenie mają związek z rodzinna kłótnią o spadek po dziadku. Papa jak nazywają go wnukowie odszedł niedawno, dopiero co odbył się jego pogrzeb. Nie pojawił się na nim Liam, w rolę którego wcielił się Wojciech Brzeziński. Był wówczas na nartach w Aspen ze swoją dziewczyną Melody, grana przez Julię Konarską. Nie odbierał telefonu, gdyż go zgubił. Nie wszystko jest jednak czarno białe i nie warto wydawać pochopnie osądów. Tych przewinień wobec rodziny nie przepuści mu Daphna, czyli Olga Sarzyńska.

Nieobecność na pogrzebie nestora rodziny jest czymś wręcz niepojętym dla młodej ortodoksyjnej Żydówki. Dziewczyna z religii uczyniła swój styl życia, znalazła sobie chłopaka, porządnego Żyda z Izraela, zadeklarowała że się do niego przeprowadzi i postanowiła wstąpić do wojska.

W oku cyklonu mimowolnie znalazł się Jonah, w tej roli Jakub Sasak, przypadło mu funkcja mediatora w konflikcie brata i kuzynki. Cała ta awantura rozgrywa się o bardzo wyjątkowy przedmiot, który ma wielkie sentymentalne znaczenie, ale zgodnie z tradycja przypada w spadku męskim potomkom. Daphna jednak próbuje rościć sobie do niego prawa, ze względu na to, że samozwańczo określiła się wzorem do naśladowania. Kobieta zdecydowanie ma problemy z agresją, można określić ją jako kłótliwą, porywczą, manipulantkę. Zamiast faktycznie świecić przykładem, wpisuje się idealnie w definicje dewocji, terroryzuje członków rodziny próbując narzucić im własne zasady. Nie pozostawia miejsca na dialog, ani emocje innych ludzi. Stawia siebie zawsze na świeczniku to ona ma być w centrum uwagi, przy czym jej postawa jest bardzo roszczeniowa.

Bracia próbują znieść jej wybuchy, Liama cechuje jednak mniejsza cierpliwość. Wygrania jej w końcu, co o tym wszystkim sądzi, lecz nawet język jakiego ona używa w wobec innych i krzyk nie jest w stanie przemówić kobiecie do rozsądku. Jonah szuka sposobu na załagodzenie konfliktu jednak z miernym skutkiem, ponieważ z natury nie jest on zbyt przebojowy i odważny. Cała magia tego spektaklu polega na zebraniu się w tej niewielkiej kawalerce czterech osób o zupełnie odmiennych charakterach, jest to obserwacja autora względem ludzi z jego pokolenia i ich podejścia do życia.

Ci którzy wybrali ateizm, ale mimo to żyją zgodnie z normami moralnymi, ludzie którzy niegdyś mieli ambicje ale porzucili marzenia, zagorzali wyznawcy Boga zdający nie rozumieć słowa stwórcy. Tytułowi „Źli Żydzi" są w pewnym sensie wielowymiarowi, każdy za „złego" może uznać innego bohatera tego spektaklu. Dla Daphny źli zdawali się jej kuzyni, ponieważ choćby niewiadomo jak się starali nigdy nie dorównywali jej w religijności. Z kolei dla Liama i Johny toksyczna i na wskroś zepsuta wydawała się ona. To niezwykle wartościowa sztuka, wyłuskuje ważne spostrzeżenia nie tylko na temat konkretnej religii, czy ogóle sfery duchowość. Bierze pod lupę ogólnie fanatyzm jako zjawisko trawiące cywilizacje.

Podczas oglądania sztuki najbardziej urzekła mnie ogólna kreacja postaci granej przez Olgę Sarzyńską, jej występ naprawdę zapadał w pamięć. Aktorka świetnie oddała charakter bohaterki, zagranie tak zawistnej, tyranki z pewnością było wyzwaniem. Daphna w jej wykonaniu była tak „okropna", że widz zaczynał żywic do niej niechęć i w tym wypadku jest to komplement. Jednocześnie Pani Olga świetnie oddała komizm tego charakteru, patrząc na niektóre absurdalne zachowania, widz aż zwijał się ze śmiechu w fotelu. Bardzo zaimponowała mi również gra Wojciech Brzezińskiego (Liam), a w szczególności jego monolog na temat zachowania uciążliwej krewnej, gdzie poddał jej zachowanie wnikliwej analizie wytykając wszystkie jej przywary, oczywiście w żartobliwym duchu.

Na pochwalę zasługuje też zdecydowanie reżyser Maciej Kowalewski za sprawowanie pieczy nad przygotowaniem do wystawienia spektaklu i wspaniały dobór muzyki. Utwory pojawiające się podczas występu były bardzo aktualne, trafiające w gusta młodego widza. Najbardziej wzruszyło mnie jednak, „Hallelujah", które wybrzmiało pod koniec sztuki w języku hebrajskim.

Spektakl oceniam bardzo pozytywnie, zdecydowanie przekaz kierowany jest do dorosłego odbiorcy. Myślę że warto wybrać się i obejrzeć tą wyśmienita czarną komedię osobiście. Można zachwycić się niebanalnym humorem, jak i zadumać nad refleksyjną częścią spektaklu. Osobiście uważam że jest on bardzo aktualny i nawet po drugiej stronie oceanu jestem w stanie zaobserwować podobne schematy zachowań.

Kultury są bardzo odmienne, mimo to manipulatorstwo i fanatyzm wszędzie wyglada podobnie i warto zastanowić się nad zachowaniem swoim i naszego najbliższego otoczenia.

Karolina Kwiecień
Dziennik Teatralny Warszawa
4 maja 2023

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia