Czyli co chcecie

"Wszystko" - 39. Krakowskie Reminiscencje Teatralne

Jak pomysł jest skromny, to będzie w najgorszym razie skromna kaka - a oni, Showcase Beat Le Mot, mieli totalny pomysł. Mogliby to nazwać "Różne" albo "Różne takie", i poszli w ten deseń bez krygowania: "Wszystko". Po pół godziny czuć, że jest totalnie, tylko jeszcze nie wiadomo, w którą stronę. Start był o 16, żeby zdążyć przed meczem (serio!) Niemcy kontra Polska, tym, cośmy wygrali. Na biforze przedpiłkarskim też było ciut kontra, aż się wykruszyło na widowni i zaszło zblatowanie. Parcie na drzwi skończyło mi się po godzinie, gdy zelżał poniemiecki efekt obcości.

To był wyczyn: zdemontować korytarzowe pozerskie muchy w nosie, czyli towarzyskiego bakcyla, na którego tylko emerytki i dzieci mają wywalone. Albo szybko sobie pójdziesz, albo będziesz chciał z aktorami iść oglądać mecz. Było i tak, że jedliśmy im z chochli, i to nie jest metafora. Układ otwarty: ty robisz swoje, oni robią swoje, i może coś będzie. Na przykład leżysz na kanapie i z tej pozycji masz pełną ofertę: wokal z przygrywką bez playbacku, lalki, rozmowa z hologramem, wyginam śmiało ciało, stołowanie, kanapowanie, cienie, akcja z przedmiotem, do śmiania, zaraz zasnę, wyrywanie widzów, niewyrywanie (zaraz rozwinę), impresja o tłuczeniu piniążków (!), robię nic, lampię się, koncert, dyska, przemowa z trybuny, przerwa na fajkę bez wychodzenia, tekst, brak tekstu, wrzutka sentymentalna ("bo w każdej historii musi być miłość!"), aktor jako rzeźba, łeb nadziany w akwarium (dobre), świecące mięsne jeże z tworzywa, fluorescencyjne trupy z tworzywa, ciuszki i akcesoria, taniec rąk inni niż podnoszenie sufitu, wykład la stand-up, skoczę do barku z yerbatą (a co!), bo jest na sali, instalacja z wentylatorów, teatralna mgła z parafiny (zawsze spox), wstawki cyrkowe, wysuczony kołowrotek dla chomika w wersji dla człowieka, nuta z laptopa, nuta z pianina, ekran z prześcieradła, rzutnik jako deska do krojenia - ORGIA na bogato bez rozbierania, bez tezy, bez panierki. Da się? To znaczy z tym nierozbieraniem to akurat szkoda. W ogóle strategią aktorską jest niewyrywanie: panowie w outfitach pielęgniarzy ogarniają tak, że nie muszą się wygłupiać. Jest luźno, ale to nie znaczy, że im wlazłeś na mieszkanie, oni są w pracy. Nie ma koleżankowania z dopieszczaniem. SAMO SIĘ NIE ZROBI. Było tyle miejsca na inicjatywę własną, że to "coś sobie myślę" (recenzję) zacząłem pisać jeszcze tam. Publika migrowała, cała sala nasza, nie ma gorszych miejsc, bo wszędzie jest miejsce, czuj się jak u siebie, bety rzuć gdzie bądź, obczajaj współwidzów, może trafi się ktoś fajny. W języku malarzy: tełko puszczone. W każdym kierunku było się na co patrzeć, nie jak w tych inscenizacjach, gdzie aktorzy kwitną na sofie/krześle w trybie "siedzę & nie myślę". Jednak do przebodźcowania nie doszło: orgia OK, ale bez przymusu. Andy Warhol by polajczył, skoro lubił z odległości. Obniżona emisja energetyczna, żeby nie zajechać widzów, którzy jednak bardziej się patrzą niż uruchamiają, pomimo performatycznych "zatarć granicy". Przy feedingu z minestrone spotkałem znajomą, która mówi, że Szołkejsi są "po Giessen" i co to znaczy. To skoro oni i Rimini Protokoll, którzy na Reminiscencjach byli zeszłym razem, są po jednych pieniądzach, to nie mam więcej pytań, zostaję do środy. Zrobiło się tak lewicowo i inkluzywnie, że torby zaległy luzem i łatwo byłoby napożyczać. Z części edukacyjnej dotarło, że światła uliczne i nazwy ulic wymyśliła reakcja jako pałkę przeciwko fermentom (świadomość klasowa, dobrze, dobrze). To musiał być underground, gdy się dało być niewidzialnym. Potem opowieść o wodzie kolońskiej jako magdalence do teleportacji w dzieciństwo (u mnie: lizol). Powstał kamień filozoficzny z jajka, żeby zmieniać "gówno w złoto". Jeśli były jakieś metafory, to ich nie zrozumiałem. Wyszedł teatrowy Pollock, action acting, w sensie "jest akcja". Na koniec przyjajczyli, że "tak w ogóle to można by prościej" - i poleciał alfabet. To na pewno beka z "wypadów w stronę źródeł teatru" i "poszukiwania formy pierwszej".

Maciej Stroiński
Maciej Stroiński blog
14 października 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia