Czym żył polski teatr w 2022 roku

Feministyczna rewolucja, krytyka Kościoła i dyrektorskie zmiany.

Po pandemicznym zawieszeniu teatr w Polsce znów działa na pełnych obrotach, budzi emocje i ogniskuje społeczne konflikty. Oto teatr w Polsce roku 2022 w pięciu odsłonach.

Oto pięć najgłośniejszych postaci i wydarzeń teatralnego życia 2022 roku.

„Śmierć Jana Pawła II" i Skrzywanek w Szczecinie

W Teatrze Polskim w Poznaniu Jakub Skrzywanek zrobił jeden z najbardziej nieoczywistych i najgłośniejszych spektakli sezonu, „Śmierć Jana Pawła II". Reżyser, opowiadając o umieraniu papieża – na podstawie zakulisowych relacji i dzienników – ukazuje jednocześnie, jak kościelny rytuał i polityka Watykanu oraz mediów stwarza z tego umierającego człowieka potężną ikonę, obliczoną na trwanie przez lata.

W tym samym czasie 29-letni wówczas Jakub Skrzywanek został dyrektorem teatru, jednym z najmłodszych w Polsce, bo w naszym kraju nieczęsto ktoś zostaje szefem sceny przed trzydziestką (wyjątkiem, wiele lat temu, był Grzegorz Jarzyna).

Skrzywanek został szefem artystycznym sceny w mieście na krańcu Polski, ale blisko Zachodu. W Teatr Współczesny w Szczecinie szybko tchnął nowego ducha, jednocześnie zachowując to, co było w nim najlepsze – zespół aktorski. Co więcej, zmiana pokoleniowa w szczecińskim teatrze została przeprowadzona pokojowo – Skrzywanek miał poparcie kierującej artystycznie od lat Współczesnym Anny Augustynowicz.

W spektaklach nowy Współczesny namierza najboleśniejsze wątki polskiego życia społecznego – przemoc i bezradność systemu wobec narastającej fali samobójstw i pogarszającego się drastycznie zdrowia psychicznego młodzieży („Spartakus" samego Skrzywanka), anachroniczną i opresyjną wizję seksualności głoszoną przez państwo („Edukacja seksualna" Michała Buszewicza) czy bezpardonową polityczną dominację Kościoła katolickiego („Wiarołomna" Hany Umedy).

Przez prawie dwadzieścia lat nie dało się opisać tego, co w polskim teatrze najciekawsze, nie jeżdżąc do Wałbrzycha, do Teatru im. Szaniawskiego. Pierwszy sezon Skrzywanka wskazuje, że Szczecin staje się teraz właśnie takim miejscem.

„1989" w Gdańsku i Krakowie

To nie miało prawa się udać – a jednak się udało. Powstał rapowany musical o przełomie ustrojowym w Polsce, od Sierpnia '80 do Okrągłego Stołu i wyborów 4 czerwca. Spektakl był koprodukcją Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku, od niedawna pod dyrekcją Agaty Grendy, i Teatru Słowackiego w Krakowie, ostatnio bardzo nielubianego przez obecną władzę m.in. za głośne "Dziady" Mai Kleczewskiej.

Za sukces „1989" odpowiadają reżyserka Katarzyna Szyngiera, dziennikarz Mirosław Wlekły i kulturoznawca Marcin Napiórkowski. Ale też nie mniej świetni aktorzy, jak wcielający się w Jacka Kuronia Marcin Czarnik czy Rafał Szumera jako Wałęsa. Wreszcie, raperzy: Andrzej „Webber" Mikosz, Adam „Łona" Zieliński czy Patryk „Bober" Bobrek.

Kuroń rapuje tu o przyszłych ofiarach transformacji, Kwaśniewski czaruje opozycję wizją porozumienia, Danuta Wałęsa (świetna Karolina Kazoń) – odbiera Nobla i mówi o kobietach „Solidarności", o których będzie tu sporo.

„Obraz/y uczuć" i „Radio Mariia", czyli teatr o Polsce po Kościele

W jeden styczniowy weekend w Warszawie i Krakowie powstały dwie małe, bo kameralne, ale bardzo udane i ciekawe premiery. „Radio Mariia" ukraińskiej reżyserki Rozy Sarkisian z warszawskiego Teatru Powszechnego i „Obraz/y uczuć" Krzysztofa Popiołka z Teatru Ludowego w Krakowie pokazują świat i Polskę po katolicyzmie. Pierwszy spektakl ma formę radiowej audycji z udziałem ekspertki, nadawanej w roku 2037, kiedy to obchodzone ma być piętnastolecie końca Kościoła katolickiego w Polsce. „Obraz/y uczuć" czerpią z oazowych piosenek i wspomnień twórców, opowiadających o tym, jak życie w Kościele katolickim stało się dla nich na dłuższą metę niemożliwe.

„Radio Mariia" to teatr science fiction, futurystyczna wizja przyszłej świeckiej Polski, która ma się dopiero wydarzyć. „Obrazy uczuć" – podzwonne dla pokolenia (post)JP2, ludzi wychowanych w czasach, gdy dominacja Kościoła nad edukacją była po prostu przezroczysta albo stanowiła dla wielu symbol „wolności".

Oba spektakle są błyskotliwe, ironiczne, wolne od cierpiętnictwa. I oba trafiają w ducha czasu.

Strzępka w Dramatycznym i premiera Katarzyny Minkowskiej

Monika Strzępka zmieniła start w miejskim konkursie na dyrektorkę Teatru Dramatycznego w kampanię wyborczą – przedstawiając się jako twarz Polski wkurzonych kobiet i wyrazicielka woli zmiany w świecie skostniałych instytucji kultury, przejmowanych stopniowo przez PiS.

I choć Strzępka w Dramatycznym pracowała już przeszło dekadę temu – za szefostwa Pawła Miśkiewicza, robiąc uznany spektakl „W imię Jakuba S.", to wielu pukało się w głowę, twierdząc, że na dyrekcję dużej sceny w środku stolicy reżyserka jest zbyt "radykalna" albo "niepoważna".

Kiedy wygrała, w komentarzach prawicowych publicystów w TVP pojawiły się absurdalne porównania do Stalina i Mao. A gdy Strzępka ustawiła w foyer rzeźbę „Wilgotna pani" autorstwa Iwony Demko, przedstawiającą złotą wulwę, interwencję podjęło Ordo Iuris.

Głosów tych posłuchał wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł (PiS). Pierwszy raz w historii teatru po 1989 sięgnął po administracyjny środek zablokowania nominacji – wstrzymał powołujące formalnie nową dyrektorkę zarządzenie prezydenta Trzaskowskiego, zawieszając zarazem Strzępkę w nowej funkcji. W odpowiedzi na to Strzępka opublikowała zdjęcie... samej siebie zawieszonej na linach nad sceną Dramatycznego. Strzępka najprawdopodobniej wygra w sądzie, na razie jest w swoim teatrze „doradczynią artystyczną".

Dyrekcję Strzępki zainaugurowała spektaklem jednak nie sama Strzępka, a reżyserka młodszego pokolenia, Katarzyna Minkowska. Wystawiła „Mój rok relaksu i odpoczynku" – atrakcyjną, a zarazem poruszającą adaptację powieści Ottessy Moshfegh.

Premierę Minkowskiej docenili nawet bliscy PiS konserwatyści – Piotr Zaremba stwierdził w recenzji, że „trzeba przyznać, że pierwsze przedstawienie wybrano zręcznie. To jest jednak dzieło sztuki". A Jakub Moroz (TVP Kultura) i Przemysław Skrzydelski (wcześniej „Sieci", dziś PAP) zachwalali: „Przez trzy i pół godziny aż chce się patrzeć na to, co się dzieje na scenie. Reżyser ze współpracownikami proponują nam trans, w który udajemy się razem z bohaterką".

Jarzyna żegna się z TR Warszawa

Koniec epoki. Grzegorz Jarzyna rządził Teatrem Rozmaitości (znanym dziś jako TR Warszawa, choć „stara" nazwa ciągle obowiązuje) od roku 1998, kiedy to wszedł tam jako symbol pokoleniowej zmiany.

Teraz odchodzi wskutek jednogłośnego wotum nieufności zespołu teatru. Aktorzy i inni pracownicy protestowali przeciwko dalszym rządom Jarzyny – a także pełniącej w ostatnich latach funkcję dyrektorki naczelnej Natalii Dzieduszyckiej, zarzucając im dezorganizację pracy teatru i zachowania mogące nosić znamiona mobbingu.

Miasto stołeczne Warszawa rozpisało konkurs na nową dyrekcję Rozmaitości. Nie wiadomo, co dalej z inwestycją przy placu Defilad, gdzie teatr – jak słyszymy od dwóch dekad – miał mieć nową siedzibę. Obok już prawie gotowe jest Muzeum Sztuki Nowoczesnej, budowane w założeniu równolegle.

Witold Mrozek
Gazeta Wyborcza
28 grudnia 2022

Książka tygodnia

Kurewny
Wydawnictwo: Filtry
Camila Sosa Villada

Trailer tygodnia