Czytanie przez lalkę
rozmowa z Adamem WalnymRozmowa z Adamem Walnym, twórcą autorskiego teatru lalkowego Walny-Teatr
Maria A. Piękoś: Czy granie takiej sztuki, jaką jest Hamlet, zarówno dla dzieci, jak i dorosłych, nie sprawia panu trudności w doborze środków? Czy musi pan się trochę inaczej przygotowywać do każdego z tych spektakli?
Adam Walny: Niewiele. Inne kolory... (śmiech)
Czy według pana teatr lalkowy to jest jakiś sposób dopuszczenia do wielogłosu drzemiącego w aktorze? Czy to jest jakiś sposób na wewnętrzny dialog?
Radio również dopuszcza wielogłos, podobna forma, to nie jest coś sztucznego, to jest naturalna rzecz. Jeden przedmiot – inny ruch, drugi przedmiot – inny ruch... To jakoś rezonuje, organizm na człowieka, jedna lalka cięższa to się piszczy, bo ciężko, a jak lekka, to można mówić niżej.
Czyli to jest coś zupełnie naturalnego, co wypływa z człowieka?
Zupełnie. To nie jest nic sztucznego. Zresztą wystarczy pójść do knajpy i posłuchać paru opowieści, można usłyszeć, że czasami mówi więcej, niż jedna osoba. (śmiech)
Chciałabym też zapytać o Pana inspiracje.
Tej sztuki?
Ogólnie. Przygotowując się do rozmowy przeglądałam zdjęcia w internecie i nasunęło mi się skojarzenie z „Bread and Puppet” w pigułce (w miniaturze). (śmiech)
Nie widziałem na żywo, widziałem tylko jakieś zdjęcia, więc nie sposób mówić o jakiejkolwiek inspiracji... Moje inspiracje są bardzo różne, gdyby określać jakieś punkty odniesienia, to tu jest jakiś wielogłos: z jednej strony jakaś tradycja, z drugiej strony idea, myśl, którą człowiek w sobie nosi. Pytanie tylko, co było najpierw: czy tekst – w sensie treści, czy forma tejże pracy; także tutaj idzie razem. Zresztą to zmierza do tego, żeby być razem. Wydaje mi się, że inspiracja jest także jakby wielogłosowa; później też podczas któregoś z kolei przedstawienia ideą jest, by to jakoś tak poszło w człowieka, aby wielogłos, czy nawet jednogłos, przechodził wieloma różnymi odcieniami... W przypadku Hamleta trudno mi mówić, mogę powiedzieć „powódź”... (śmiech) Poza tym człowiek zawsze myśli jakby w co uwierzy, w jakie światy: świat izolowany, świat, który ma kontakt z izolowanym i światem ducha i świat ducha – ma ze wszystkimi kontakt. Jakby tutaj zatem jest jeden obraz. Często w takich przedstawieniach jakie ja mam, gdzie obrazy następują po sobie w ramach jednej etiudy, w ramach kilku etiud, natomiast tutaj to jest w zasadzie jeden obraz, który ewoluuje, trochę dojrzewa w czasie i się wypełnia.
Przyznam, że pierwszy raz spotkałam się z taką formą odczytania, koncentrującą uwagę na Hamlecie – zwykle to było na wyważone pomiędzy królem, a Hamletem, analizy, dochodzenie do autentycznej winy króla. Tutaj wszystko działo się wokół Hamleta, który był bardziej sterowany. Czy według pana było to naturalne odczytanie tego dramatu?
To było odczytanie przez lalkę. Ja jestem lalkarzem, w związku z tym czytam przez lalkę, przez moje doświadczenie z przedmiotem. Istotą mojej sztuki jest to, że szukam dla lalki ciekawej relacji z lalkarzem i lalką. W związku z tym ta relacja syn-ojciec, cały dwór, mnie akurat inspirowała, ponieważ mogła stworzyć nowy rodzaj relacji. Nie chodzi mi tylko o manipulacje, tylko jakiś rodzaj relacji; doskonałość, walkę, zmaganie się... Nie tylko zmaganie się jednego świata z drugim światem, ale po prostu zmaganie się ciała z materiałem.
A wybiera się pan na Międzynarodowy Festiwal Solistów Lalkarzy do Łodzi?
Byłem na trzech edycjach, ale oni nie lubią zapraszać ponownie. (śmiech). Zresztą repertuar nastawiony jest w dużej części na obcokrajowców, a szkoda.
Faktycznie, repertuar postawiony jest bardziej na dialog kulturowy, niż na promowanie rodzimych artystów. Bardzo dziękuję za rozmowę.