Dajcie mi rozrywkę!

"Dajcie mi tenora!" - reż. Marcin Sławiński - Teatr Powszechny im. Jana Kochanowskiego w Radomiu

W każdym z nas tkwi choćby odrobina homo ludens. Między innymi to dlatego śmiech jest ważną częścią naszego życia, choć nieczęsto potrafimy śmiać się długo i szczerze. Dlatego zrealizowanie dobrej farsy, podczas której publiczność będzie się dobrze bawiła nie jest sprawą prostą.

„New York Times" określił „Dajcie mi tenora!" Kena Ludwiga jako „jedną z dwóch najlepszych fars napisanych przez żyjących autorów". Sztuka zdobyła trzy Tony Awards i z powodzeniem wystawiana jest na scenach całego świata. Polska prapremiera o tytule „Nagłe zastępstwo" odbyła się w Radomiu w roku 1993, spektakl wyreżyserował wtedy Wojciech Kępczyński. Po dwudziestu latach sztuka wróciła na deski radomskiego Teatru, tym razem reżyserii podjął się Marcin Sławiński.

Elegancki i wysmakowany pokój hotelowy podzielony na dwie części – pierwsza to salon, druga sypialnia. Na wyściełanej beżem kanapie siedzi młodziutka Maggie (Maria Gudejko) zasłuchana w głos płynący z patefonu. Głos ten należy do światowej sławy włoskiego tenora Tita Merelli (Piotr Kondrat), który za kilka chwil przybędzie do Cleveland, by tutejszą operę zaszczycić swoją obecnością podczas uroczystego przedstawienia „Otella". Maggie zauroczona włoskim tenorem podenerwowana czeka na jego przybycie, podobnie zresztą jak całe miasto z jej ojcem, dyrektorem opery (Jarosław Rabenda) na czele. Kilka godzin przed wielkim wieczorem Titto przybywa. Jednak wkrótce wielki tenor ginie w mniej lub bardziej tajemniczych okolicznościach. Zrozpaczony dyrektor Saunders rozpoczyna gorączkowe poszukiwania zastępstwa. Jego wybór pada na skromnego pracownika Maxa (Łukasz Mazurek), który z początku przerażony, szybko odnajduje się w nowej roli.

Humorystyczny klimat przedstawienia, jego lekkość i radosny nastrój oddziałują na publiczność dzięki znakomitej grze aktorów, którzy niemal bawią się swoimi rolami, sugestywnie, wyraziście i z farsową przesadą tworząc poszczególne kreacje. Na uznanie zasługuje przede wszystkim Łukasz Mazurek, którego piękny, tenorowy głos sprawił, że publiczność przez chwilę poczuła się jak w prawdziwej operze. Również Jarosław Rabenda silnie oddziaływał na publiczność – za każdym razem, gdy pojawiał się na scenie wzbudzał śmiech i radość.

„Dajcie mi tenora!" to znakomita farsa wymieszana motywami z klasycznej komedii pomyłek, która zapewnia widzom szczerą rozrywkę. Nie ma w tym spektaklu nic z udawanej egzaltacji, nieszczerej bufonady, czy usilnych prób rozśmieszenia publiczności. Czuć za to lekkość i pozytywną energię bijącą ze sceny, które zapewniają widzom wyśmienitą rozrywkę.

Paulina Aleksandra Grubek
Dziennik Teatralny Warszawa
18 marca 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia