Dalej, społem! Tylko, dokąd?

"Zamach na Narodowy Stary Teatr. Narodziny narodu" - scen. Jan Czapliński, Jakub Skrzywanek - reż. Jakub Skrzywanek" - Stary Teatr w Krakowie

Niezwykle głośna medialnie premiera najnowszej sztuki Jakuba Skrzywanka odbyła się w piątek 21.03. Już na wejściu do teatru witani byliśmy złowrogim komunikatem, ile minut pozostało do zamachu, a wielki, elektroniczny zegar, zawieszony nad schodami, odliczał pozostały czas, by nikt nie miał złudzeń co do nieuchronności zdarzenia.

Godzina 18:00, zaczął się spektakl, akcja Wyzwolenia Wyspiańskiego, jednak uwspółcześniona. Doskonałe kostiumy składały się nie tylko z symboli narodu, takich jak biało- czerwone barwy, kontusze szlacheckie czy pióra, doszyte do rękawów kurtki, niczym skrzydła husarza, ale także z pewnych zakorzenionych w popkulturze stereotypów – dresów i czapek z daszkiem. Polska i Polacy, przeszłość za rękę z teraźniejszością. Razem, zmotywowani, gotowi do działania w jedną myśl. Konrad wydał rozkazy!... i uciekł. Godzina 18:17, moment zamachu. Po pierwszym, rewelacyjnym wrażeniu zostaliśmy wyrwani ze scenicznej iluzji Wyzwolenia, włączono relację dziennikarską z placu Szczepańskiego, która zawierała także orędzia(deepfake) prezydenta Andrzeja Dudy, premiera – Donalda Tuska, a także prezydenta stanów zjednoczonych, Donalda Trumpa, który w drodze na negocjacje z Putinem zawitał w Krakowie. Nagle sytuacja stała się do bólu rzeczywista, to my staliśmy się zakładnikami. Po godzinach, o których upływie poinformował zegar nad sceną, zamach się skończył. Rozpoczął tym samym reakcję łańcuchową w narodzie, domino poszło w ruch. Zjednoczeni tragedią Polacy zakopali topory wojenne, przestały się liczyć różnice polityczne, wyznaniowe, nawet święte przekonania członków klubów piłkarskich. W końcu, naprawdę - społem!

Zegar informował nas o kolejnych, upływających godzinach. Rodziny dowiadywały się o śmierci bliskich, identyfikowali ciała, oczekiwali tych, którzy nigdy więcej już się nie pojawią. Niezwykle piękna w tych wydarzeniach była kompozycja sceny. Oddzielona pół przezroczystym ekranem, jakby w innej, równocześnie tak bliskiej i tak odległej przestrzeni. Trzy osobne pokoje układały się na planie trójkąta, co dodawało pewnej głębi scenicznej. Cisza przeplatała się z muzyką z radia i nieśmiałymi szlochami, potęgując uczucie osamotnienia, straty. Zamach szybko stał się pożywką dla twórców memów, przeróbek internetowych, obiektem żartów, a sam Stary Teatr został dodany do gry - strzelanki, jako plansza dla postaci terrorystów. Oprócz tego, zostaliśmy poinformowani o wzrastającej popularności filmików, wygenerowanych przez dziecko za pomocą sztucznej inteligencji, które miały być dowodem na rzekome związki zamachowców z muzułmanami, co stało się powodem aktów wandalizmu w kierunku tej mniejszości narodowej.

Czas szybko leci, we foyer zorganizowano obchody rocznicy, natomiast na scenie odbyło się pięciolecie. Na typ etapie sztuki pewnie każdej osobie, zasiadającej na publiczności towarzyszył niesmak. W moim odczuciu sceny te były niepotrzebnie przeciągnięte, jednak wprowadzały kolejny, niezwykle ważny problem - komercjalizację traum. Na ile faktycznie ofiary były jeszcze tematem spotkania, a na ile na pierwszy plan zaczęły wychodzić wybijające się kosztem poległych organizacje, dzieła, gadżety... A naród? Znowu podzielony, jak zawsze. Ostatni już akt, osiem lat od momentu Zamachu, wprowadzał nas na próbę teatralną. Niedokończone wtedy Wyzwolenie miało zostać dograne, z uwzględnieniem wydarzeń późniejszych. Ta paralelność scen była niezwykłym kontrastem, a także zapętleniem akcji do początku. Na scenie odgrywane były wydarzenia, które już raz widzieliśmy. Ich inność była bolesna, sztuczna, ocierała się o swego rodzaju profanację. To już nie wspomnienia, jedynie fantazja dramaturga, role większe i mniejsze, teatr zamknięty w czterech ścianach, jednocześnie tak bliski i tak daleki od tego, co dzieje się na świecie, za oknem, które wystarczy otworzyć...

Sztuka Skrzywanka to niezwykle piękny pod każdym względem dialog z widzem i refleksja nad stanem ludzi, pokolenia Konradów, czerpiących ze spuścizny romantyków. Tego właśnie zostaliśmy, jako Polacy nauczeni. To było przedstawiane na scenie narodowej. Czy powinno? Czy wyzwolenie to stan, który osiągnięty zostanie za sprawą cudu, ponieważ będzie się o nim mówić, mówić i mówić? Paść powinno również pytanie, od czego mamy się wyzwolić obecnie? Być może od fałszu, przekłamania treści w mediach, od pędu świata, w którym liczy się tylko zysk, wygranej konsumpcji i przedmiotów nad człowiekiem.

Zarówno teatr, jak i ludzie, powinni w końcu wyjrzeć przez to symboliczne okno na współczesny świat i zobaczyć...co dokładnie? Na to niech każdy odpowie sobie sam.

Emilia Pospieszny
Dziennik Teatralny Małopolska
12 kwietnia 2025

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia