Daleko posunięta różnorodność

Podsumowanie inscenizacji szekspirowskich w sezonie 2010/2011

Mijający sezon teatralny nie był zbyt łaskawy dla inscenizacji dzieł Williama Szekspira

W konkursie o nagrodę Złotego Yoricka wzięło udział tylko pięć przedstawień: Tragedia Makbeta z Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie (reż. Redbad Klijnstra), Romeo i Julia z Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie (reż. Cezary Domagała), Wieczór Trzech Króli z Teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie (reż. Gennady Trostyanetskiy), Makbet z Teatru im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim (reż. Krzysztof Prus) oraz Hamlet z Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach (reż. Radosław Rychcik). Obraz sezonu szekspirowskiego, który wyłania się z zestawienia owych pięciu spektakli, wydaje się pozbawiony dominującej tendencji inscenizacyjnej. Tę teatralną konstelację cechuje daleko posunięta różnorodność. Reżyserzy sięgali po odmienne konwencje, jak musical (Romeo i Julia) czy slapstickowa komedia (Wieczór Trzech Króli), inscenizowali Szekspira mnożąc cytaty i odniesienia do innych tekstów kultury (Hamlet Radosława Rychcika) bądź poza kontekstem współczesności, jako dramat jaźni (Makbet Krzysztofa Prusa). Znalazły się tu przedstawienia reżyserowane z rozmachem, stawiające na spektakularność i wielość środków scenicznych (Tragedia Makbeta Redbada Kljinstry) oraz kameralne, w których siła ciężkości przeniesiona była na psychikę głównego bohatera (Makbet Krzysztofa Prusa). Wreszcie: ewidentne porażki, jak anachroniczny Wieczór Trzech Króli z Częstochowy i przedstawienia warte uwagi, choć pozostawiające niedosyt, czego przykładem obie inscenizacje Makbeta – krakowska i gorzowska.

Bez wątpienia najbardziej interesującym przedstawieniem sezonu jest Hamlet z Teatru im. Stefana Żeromskiego z Kielc, który otrzymuje pierwsze wyróżnienie w konkursie na inscenizację szekspirowską mijającego sezonu. Radosław Rychcik, który zaznaczył swój indywidualny styl i niezależność inscenizacyjną takimi przedstawieniami jak Fragmenty dyskursu miłosnego czy Pani Bovary, pokazał Hamleta poklejonego z rozmaitych klisz kulturowych. Widać w nim odniesienia zarówno do popkultury, jak i tradycji inscenizacyjnej (głównie Hamleta Krzysztofa Warlikowskiego), można z łatwością doszukać się inspiracji sztuką filmową i artystami z kręgu sztuki krytycznej. Mimo że miejscami przedstawienie wydaje się nieco przeładowane pomysłami (bezkrytyczne przenoszenie do teatru efektów filmowych, jak grająca cały czas muzyka, która niekiedy zagłusza aktorów), zostało zrobione niezwykle sprawnie - cytatowość uderza finezją i lekkością, a liczne odwołania prowokują pamięć widza. Przedstawienie Rychcika jest prawdziwie przekorne: niektóre sceny reżyser rozgrywa niespiesznie, akcentując emocjonalne niuanse pomiędzy bohaterami, inne „załatwia” teatralnym skrótem lub błyskotliwym pomysłem, jak sekwencję teatru w teatrze, gdzie inscenizację Zabójstwa Gonzagi oddają tytuły filmów osnutych wokół motywu zbrodni, miłości i zdrady. Cytatowość spektaklu wzmacnia manifestacyjna niespójność tonacji, ironia miesza się tu z powagą, dystans z nadmierną emocjonalnością. Rychcika trudno „przyszpilić” jednoznacznym rozpoznaniem, wciąż zmienia stylistyki i tropy, mnożenie cytatów nie wyklucza u niego sytuacji serio, rozwibrowana uczuciowo scena może obrócić się w reżyserski żart.

Mimo niekwestionowalnej wartości inscenizacja z Kielc nie jest pozbawiona słabych stron i jak na ironię okazuje się nią oryginalny pomysł reżysera, by dramatyczny splot wydarzeń umotywować konfliktem pokoleń. Hamlet Tomasza Nosińskiego jest infantylnym, rozemocjonowanym młodzieńcem, którego bezsilność wobec władzy stryja przejawia się nieustannym rozkapryszeniem. Wciąż mażący się, na granicy płaczu, żąda sprawiedliwości jak dziecko słodyczy. To Hamlet w krótkich spodenkach. W przedstawieniu Rychcika świat młodych jest przestrzenią dziecięcej niewinności, bezradności, ale też kaprysu i złości. Przepaść między nimi a światem dorosłych jest ogromna: Gertruda (świetna Joanna Kasperek), Klaudiusz (Mirosław Bieliński), Poloniusz (Dawid Żłobiński) są okrutni, pozbawieni empatii, bezwzględni w egzekwowaniu swojej władzy. Dlatego finalne zabójstwo to odreagowanie dotychczasowej bezsilności - jest impulsywne, podszyte narastającą frustracją. Jednak ten oryginalny pomysł sprawia w spektaklu Rychcika pewien kłopot: dziecięce gesty Hamleta po jakimś czasie zaczynają nużyć, stają się monotonne, jednowymiarowe. Można uczynić z tego zarzut, można jednak w takim prowadzeniu głównego bohatera dostrzec celowe działanie: postać, która stała się teatralny mitem, wciąż na nowo rozwarstwiana, problematyzowana, rozbudowywana w głąb, w spektaklu Rychcika okazuje się prowokacyjnie uproszczona i zamknięta w ciele rozhisteryzowanego dziecka. To podkreśla niezależną postawę reżysera, który nie boi się ryzykownych pomysłów. Idzie własną drogą, na której poprzednicy pojawiają się jedynie na prawach cytatu.    

Monika Żółkoś
Materiały Organizatorów
2 czerwca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia