Dama polskiej sceny

Zofia Rysiówna była jedną z największych tragiczek polskiej sceny. 17 maja minie 100. rocznica Jej urodzin.

"Zosia biła na łeb na szyję całą swoją rodzinę urodą, inteligencją, mądrością, bohaterstwem w czasie okupacji. Nie znała swego ojca, zmarł kiedy miała 3 miesiące. Od najmłodszych lat była śliczna i przemądrzała. Od maleństwa recytowała długie i trudne wiersze".

Młodość spędziła w Nowym Sączu. Tu również debiutowała na scenie "Sokoła" w jasełkach przygotowanych przez brata Zbigniewa. Zawodowe życie aktorskie rozpoczęła w Krakowie tuż po wojnie w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Jej szlachetna uroda i warunki psychofizyczne, głębokie wnętrze i mistrzowski warsztat, dopisywały wszystkim heroinom, jakie formowała na scenie. Do tych najznamienitszych należy zaliczyć Judytę z "Księdza Marka" z 1963 roku w spektaklu warszawskiego Teatru Dramatycznego. Rola najwyższej próby balansująca na styku tragedii antycznej i starotestamentalnego uniesienia.

Po raz pierwszy w Krakowie postawiła nogę na scenie teatru Juliusza Słowackiego w dekoracjach Tadeusza Kantora, w roli jednej z kobiet w spektaklu "Przejrzały oczy nasze" z 30 października 1945 roku na podstawie "Ziemia oskarża" Wandy Karczewskiej.

W Teatrze Słowackiego spotkało się wielu młodego pokolenia: Aleksandra Śląska, Halina Mikołajska, Gustaw Holoubek, Władysław Sheybal. Im wtórowało pokolenie aktorów przedwojennych, Karol Frycz, Juliusz Osterwa, z którymi spotykała się na co dzień przy pracy.

Z radiem zaczęła współpracować bardzo szybko i utrzymała tę bliską więź w całej swojej aktorskiej drodze. Upodobała sobie tę atmosferę radiowej prawdy, za którą będzie nagrodzona Wielkim Splendorem w 1989 roku.

Rola Młodej w "Klątwie" Stanisława Wyspiańskiego (premiera: 28 listopada 1947) w oprawie scenicznej wielkiego Andrzeja Pronaszki i "Trzy siostry" z 1949 roku w reżyserii Bronisława Dąbrowskiego pochłaniały oraz unosiły jej karierę aktorską, choć nigdy o teatrze i aktorstwie nie powiedziała w kategorii kariery zawodowej. Bez minoderii, z pełną świadomością, teatr traktowała jak szczęście i otrzymany dar. Za rolę Maszy należało się osobne studium tej postaci, jak pisano w recenzjach.

W Krakowie już w pierwszym sezonie zagrała pięć dużych ról. Ta atmosfera teatru powojennego, pełnego tajemnicy i oczekiwań była dla niej naturalną koleją życia, przygotowanym przez Opatrzność miejscem. Świat sztuki, który niosła ze sobą przez wszystkie lata wojennej gehenny, w postaci wierszy i pieśni, przynosił ulgę, był dla innych blaskiem w mrocznych godzinach, ostoją człowieczeństwa.

Po Krakowie przyszła kolej na Poznań, na który przypadają lata 50., był ściśle związany ze współpracą z Wilamem Horzycą. W jego realizacji wcieliła się w Szekspirowską Ofelię, którą dostrzeżono jako dziewczęcą, nieskazitelną w emocji, budzącą zachwyt dla świata.

Zofia Rysiówna nigdy nie wartościowała teatrów pod względem miejsca, jednak to Warszawa, gdzie na stałe osiadła pod koniec lat 50., dawała największe możliwości spotkań radiowych i teatrów telewizji.

Wzięła udział w przeszło 300 nagraniach Teatru Polskiego Radia, w najpiękniejszym, najbardziej pożądanym czasie pojawiała się często w teatrze telewizji. Uczestnicząc w jego początkach, budując markę telewizyjnego teatru na żywo.

Stanowiła o odrębności postaci, nie identyfikując się ze swoją bohaterką wprost. Interpretując i znajdując odpowiednie środki wyrazu, nie kalkując w czasie rzeczywistym. Postać kreowała na nowo za pomocą sobie tylko znanych sekretów wrażliwości i mistrzowskiego warsztatu.

Klasyczne odsłony: Barbara Radziwiłłówna w "Kronikach królewskich" Wyspiańskiego (1968), Klitajmestra w "Elektrze" Giraudoux (1974) i Agrypina w "Brytanniku" Racine'a (1981).

"W Warszawie występowała w Teatrze Polskim (Joanna w >>Odwiedzinach<< Kruczkowskiego), Teatrze Klasycznym (Madame Bovary w adaptacji powieści Flauberta), a także w Teatrze Nowym. Najpłodniejsze artystycznie w jej biografii okazały się jednak lata spędzone na innych stołecznych scenach - najpierw w Teatrze Powszechnym. Stworzyła tutaj wybitne role o wielkim ładunku ekspresji dramatycznej: Natełły Abaszwili w >>Kaukaskim kredowym kole<< Brechta (1960), Katii Masłowej w adaptacji scenicznej >>Zmartwychwstania<< Lwa Tołstoja (1961) i Bereniki w tragedii Racine'a (1962)".

Za pewnym kunsztem siły i jakości teatralnego przeżycia na wysokim pułapie incydentów królewskich, w których poruszała się zwinnie i z wielka precyzją, oddając misterny kunszt pasjonującej opowieści, jako czuła królowa Berenika u Racine'a z 1962 roku oraz rozstrzygająca królewskie konflikty Agrypina w "Brytanniku" tego samego autora.

"Chowała w sobie również ogromne poczucie humoru, któremu dała wyraz jako Gromiwoja w komedii Arystofanesa z 1959. Talent komediowy wykorzystywała znacznie rzadziej, lecz ze świetnymi rezultatami (Podstolina w >>Fircyku w zalotach<< Zabłockiego, Błazen w obsadzonym wyłącznie przez aktorki >>Wieczorze Trzech Króli<< w Starej Prochowni, Królowa Małgorzata w >>Iwonie, księżniczce Burgunda<< Gombrowicza, Pani de Rosemonde w >>Niebezpiecznych związkach<< Christophera Hamptona wg Choderlosa de Laclos)".

Repertuar klasyczny był dla Niej instrumentem absolutnym, wszystkim na czym można było budować role komediowe, tworzyć postaci z bajek, wcielać się w bohaterki pełne pasji i woli życia. Paleta barw roli klasycznej niesie w sobie każdy odcień komedii, dramatu, poezji, ludzkich skrytych emocji. Teatr Rysiówny był teatrem energii, konkretu, zmierzał ku rzeczywistości, broniąc się przed liryzmem.

Zofia Rysiówna tęskniła do dawnych zwyczajów prawdomówności. Nie godziła się z dzisiejszą bylejakością "Fast Artów", sztuki tworzonej na poczekaniu, trywialnej i podległej przemijającej modzie.

Pokolenie "Kolumbów", z którym się identyfikowała, to był pewien sznyt czasu już utraconego charakteru, głębokich przeżyć, warsztatu i szacunku do zawodu, wykutego na tajnych kompletach. Swoją spuściznę zapisaną u poetów w wierszach, u Niej zaś zapamiętaną na taśmie filmowej czy utrwaloną w podaniach teatralnych, zawieszonych pośród długich korytarzy teatru polskiego radia i skrytych w kulisach Teatrów.

Nie potrafiła odnaleźć się we współczesnej Warszawie, gdzie w brudnych oficynach straszą niemili ludzie, gdzie ulicami pędzą auta w szaleńczym pędzie, gdzie w fotelach na teatralnej widowni popija się coca-colę. W domu urządziła sobie azyl przed tym współczesnym, obcym dla niej światem.

Więc jest za czym tęsknić. Zaginiony świat gestu, żarliwego wnętrza i dorzecznych wartości, może znów warty jest momentu uwagi.

"Pożegnała się ze sceną rolą Mamae w >>Panience z Tacny<< Maria Vargasa Llosy w Teatrze na Woli (2000), gdzie obchodziła jubileusz 80-lecia urodzin. Zagrała starą kobietę, dla której życiodajną siłą i zarazem formą obrony przed nieuchronnym przemijaniem jest powrót do przeszłości - wspominanie lat młodości i pierwszej miłości".

W 1996 roku miesięcznik "Teatr" przyznał Zofii Rysiównie Nagrodę im. Aleksandra Zelwerowicza za całokształt twórczości, jako najlepszej aktorce teatralnej minionego półwiecza.

Zofia Rysiówna swoim życiem pełnym zmagań i walki o godność wspierała artystyczne środowisko. Była honorowym członkiem Związku Artystów Scen Polskich. Pełniła między innymi stanowisko osoby przydzielającej pomoc materialną potrzebującym osobom w ZASPie.

Rysiówna obdarzona została osobowością mobilizującą do wysiłku i myślenia. Aby wejść w relacje i znajomość z Zofią Rysiówną nie należało chować do niej żalu za pierwsze często chłodne kontakty. "Próbę ognia" rekompensowały szczerość, zaufanie i oddanie.

W 1940 roku brała bezpośredni udział w jednej z najsłynniejszych misji ZWZ/AK. W przebraniu Szarytki, nawiązała kontakt i dostarczyła więźniowi gestapo, Janowi Karskiemu, truciznę. Misja zakończona odbiciem emisariusza, była dramatyczna w skutkach. Za działalność konspiracyjną skazano Ją na obóz koncentracyjny Ravensbrück, w którym była więziona 4 i pół roku. Nie ujawniła żadnych nazwisk i jak sama przyznaje, może to było tą siłą dającą przetrwać.

Odznaczona Krzyżem Walecznych z Mieczami, czterokrotnie medalem wojska i Złotym Krzyżem z Mieczami.

Niemal niemożliwe jest oderwanie artyzmu od człowieczeństwa. Aktor w sposób szczególny działa na własnych emocjach, zmysłach. Istnieje z całym bogactwem osobowości. Dramatu i radości.

Role Rysiówny przenikały tę magiczną granicę rampy teatralnej, aby dać szansę, wniknąć głęboko w widza i pozostawić go czujnym i nie obojętnym. Jej bohaterki oddziaływały na zmysły, a sceniczne ekspresje pozwalały sięgać głębiej do pokładów własnej indywidualności, dowartościowujących całe życie.

Zofia Rysiówna przyszła na świat 17 maja 1920 roku w Rozwadowie, odeszła 17 listopada 2003 roku w wieku 83 lat w Warszawie, pochowana jest w Nowym Sączu.

"Sensem życia jest samo życie".

Bezpośrednia i odważna, o wielkim sercu, Sądeczanka, aktorka, łączniczka, góralka.

___

Tekst pochodzi ze "Wspomnień majowych" autorstwa siostry Zofii Rysiówny - Wandy Straszyńskiej.

Fragmenty cytowane autorstwa Barbary Osterloff, zaczerpnięte z Encyklopedii Teatru Polskiego
(www.encyklopediateatru.pl/osoby/169/zofia-rysiowna).

Wsparcie językowe, źródła, tropy: Jacek Ryś

(-)
Materiał nadesłany
18 maja 2020
Portrety
Zofia Rysiówna

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...