Dancing Poznań. Woda gra

12. Międzynarodowy Festiwal Teatrów Tańca

Każde ze słów Mmiri, Mizu, Water oznacza wodę w językach, którymi na co dzień posługują się tancerze - nigeryjskim, japońskim, angielskim. Każde z nich posiada inne konotacje, nieczytelne dla osób z drugiego końca świata. Sięgając po taniec, Tchekpo Dance Company pozwala nam pokonać bariery językowe i inaczej spojrzeć na wodę.

Początkowo scena jest podzielona na trzy rewiry. W pierwszym, znaczonym wielolitrowymi pojemnikami, Danilo Cardoso wykonuje ruchy przywodzące na myśl wkładanie ciężkiej butli do dystrybutora, co przywodzi na myśl skojarzenie z biurowym otoczeniem. Po przeciwnej stronie Haruka Suzuki tańczy wśród stosów foliowych worków wypełnionych wodą. Na drugim planie przez kopiec wyschniętej ziemi przekopuje się Kingsley A. Odiaka. Przez chwilę tańczą niezależnie, dzięki czemu mamy szansę poznać ich, dopowiedzieć skąd przybyli. Później spotykają się w ruchu, zabierając w podróż do swoich światów, ich historie się przeplatają, mieszają.

Zapada w pamięć postać szamotającego się Nigeryjczyka, który wydaje się rozpaczliwie poszukiwać wody, na ślepo wyciągając dłonie, podczas gdy wokół niego krąży Europejczyk dziko uderzający butlami o podłogę. Budzi niepokój kontrast suszy i pojemników z wodą, które są dostępne i, jak powszechnie się uznaje, takie być muszą. Ta sekwencja pokazuje zderzenie dwóch światów, tak odmiennych, że żyjąc w jednym, trudno wyobrazić sobie ten drugi.

Niesamowite wrażenie robi również ostatnia część spektaklu. Ziemia zostaje rozrzucona, kontenery opróżnione, woda gwałtownie tryska i zalewa przestrzeń sceny. Przy dramatycznej muzyce wszystko się kotłuje, tancerze miotają. Dostajemy spektakularny obraz rozszalałego, niebezpiecznego żywiołu, wymuszającego podszytą lękiem pokorę.

Woda w przedstawieniu jest wszechobecna, nie tylko fizycznie zamknięta w pojemnikach i workach, ale też przywoływana poprzez muzykę. Nie bez znaczenia pozostaje gra świateł, które przybierają albo pomarańczowordzawy, pustynny kolor albo wpadają w morski błękit, stając się wyraźnym elementem scenograficznym.

Może momentami razić nadmierna dosłowność, może irytować przesadni dramatyzm. Bez wątpienia natomiast należy docenić rezygnację z tworzenia "sztuki dla sztuki" na rzecz gotowości do zmierzenia się z tematyką społeczną i pozostawiania widzów w stanie dyskomfortu. W pewnym momencie tancerze dynamicznie chodzą w głąb sceny i z powrotem, a kiedy znajdują się przodem do widowni ich spojrzenia przypominają wyzwanie - jakby domagali się, byśmy zdecydowali: Mmiri, Mizu czy Water?

Agnieszka Dul
kultura.poznan.pl
29 sierpnia 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...