Darzył Ojczyznę wielką miłością

rozmowa z Haliną Łabonarską o akotrze Januszu Zakrzeńskim

Z Haliną Łabonarską, artystką teatralną, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler.

W tragicznej katastrofie koło Katynia zginął wielki polski aktor pan Janusz Zakrzeński. Od wielu lat razem z nim brała Pani udział w wielu uroczystościach patriotycznych... 

- Bardzo trudno jest w takiej sytuacji mówić o człowieku, który jeszcze niedawno był z nami, a w tej chwili jest na flankach niebieskich, gdzie z pewnością spotkał tych, o których często mówił, a którzy zginęli w Katyniu. Janusz był kimś, kto w sposób szczególny kochał Polskę i był wielkim patriotą. Nie dlatego, że grał wielokrotnie Józefa Piłsudskiego, powtarzając co roku swoją rolę, ale sam jako człowiek był kimś niebywale oddanym Polsce. Dla mnie było to u niego znakiem szczególnym, to go wyróżniało. Bardzo często rozmawialiśmy o Ojczyźnie, którą darzył zawsze wielką miłością. Uważam, że w samolocie prezydenckim nie znalazł się przypadkowo. Być może miał czytać Ewangelię na Mszy Świętej w Katyniu, tak przypuszczam...

Jeden z aktorów wspominał, że przed odlotem miał powiedzieć, że cieszy się, iż leci do Katynia, że los się do niego uśmiechnął...

- To niesamowite. Możemy teraz płakać, mówiąc o tej tragedii, ale jest w tym jednocześnie jakiś znak. Janusz związany był bardzo z tym, co polskie, często mówił o historii Polski. Ostatnio spotkaliśmy się na szczycie Jasnej Góry w lipcu ubiegłego roku podczas pielgrzymki Rodziny Radia Maryja. To było dla nas dawanie świadectwa nie tylko naszej polskości, ale i wiary. Pamiętam, że był w białej koszuli, bez marynarki, tak go widzę dziś, w takiej jasności... Mieliśmy czytanie podczas Mszy Świętej, ja jedno, on drugie. Siedzieliśmy obok siebie... Mam też w pamięci zdarzenie, kiedy nagrywaliśmy razem u mnie w domu przed laty "Pana Tadeusza" dla Radia Maryja. Nagrywał Podkomorzego w warunkach dosyć polowych, lecz z jakim wspaniałym efektem!

Jaki był jako kolega po fachu? 

- Był znakomitym aktorem, z dorobkiem wielu wspaniałych ról. Miał w sobie siłę i moc oraz ogromny szacunek dla słowa, dla piękna mowy polskiej. Potrafił to słowo pięknie podawać. Od lat często recytował i śpiewał podczas różnych uroczystości patriotycznych w całej Polsce, miał bowiem piękny głos.

Podkreśla się, że Janusz Zakrzeński nie tyle grał jakąś postać, ile się w nią wcielał, niejako z nią utożsamiał... 

- To prawda, ale zawsze zostawał gdzieś on, zawsze można było powiedzieć, że to właśnie Janusz Zakrzeński. Zawsze bowiem zachowywał bardzo wyrazisty stosunek do granej postaci. To on zawsze kreował postaci. Trudno dziś mówić o jego rolach, próbować analizować jego dorobek artystyczny, bo cały czas myślę o nim jako o człowieku. W takim momencie chce się widzieć człowieka, a był dobrym człowiekiem.

Jaki był prywatnie? 

- Dobry, serdeczny, rubaszny, często opowiadający anegdoty. Bardzo lubił mówić o ciekawych zdarzeniach, spotkaniach z różnymi ludźmi. Nie było w tym niczego agresywnego. Myślę, że zapalał się, kiedy była rozmowa o pewnych błędach ludzi, ale zawsze było to związane z Polską. Miał w sobie bardzo mocny element patriotyzmu. Zawsze starał się być tam, gdzie działo się coś, co miało związek z naszą Ojczyzną.

Można powiedzieć, że był człowiekiem starej daty, w dobrym tego słowa znaczeniu... 

- W pewnym sensie tak. Patrzyłam na niego jak na kogoś, kto więcej wie i więcej może rozumieć - przez historię własnej rodziny i Polski, a miał do niej szczególny stosunek. Wiara z patriotyzmem mocno przeplatały się w jego życiu. Nie znosił przerostu formy nad treścią w teatrze, był przywiązany do tradycji, do teatru prawdziwego, czyli takiego, w którym aktor i słowo są najważniejsze, a nie wszelkie eksperymenty, w nich na pewno nie brał udziału.

Dziękuję Pani za rozmowę.

Piotr Czartoryski-Sziler
Nasz Dziennik
14 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia