Death metal bez życia

„Exterminator" - reż. Aldona Figura - Teatr na Woli w Warszawie

„Exterminator" Teatru na Woli to znakomita muzyczna uczta. Niestety tylko muzyczna. A szkoda. Bo tekst Przemka Jurka „Kochanowo i okolice" ma wszelkie podstawy, aby stworzyć z niego ważny i pełen emocji spektakl.

Marceli, Makar, Jaromir i Lizzy, przyjaciele od podstawówki, co piątek spotykają się w domu kultury, by „szarpać struny grając death metal". Tworzą zespół Exterminator. Kiedyś marzyli o rockowej karierze, dziś pracują w lokalnej bibliotece, aby spłacić kredyt we frankach, prowadzą własną działalność gospodarczą, aby utrzymać żonę i dwójkę dzieci, albo z braku lepszych perspektyw niż praca w tartaku po prostu palą zioło. Gdy pojawia się szansa zgarnięcia unijnego stypendium na nagranie płyty, idą na kompromisy występując na lokalnych festynach, gdzie prezentują coraz bardziej rozrywkowy repertuar: od Kobranocki po Jerzego Połomskiego.

Reżyserka, Aldona Figura do spektaklu zatrudniła aktorów, którzy poza teatrem z powodzeniem mogliby tworzyć rockowy zespół (Paweł Domagała na co dzień gra, śpiewa i komponuje w zespole Ginger), każąc im dać popis umiejętności gry na perkusji i gitarach elektrycznych. Z tego zadania wywiązują się na szóstkę z plusem. Z zadań aktorskich nie wywiązują się niestety w ogóle. Być może dlatego, że takie nie zostały przed nimi po prostu postawione („Ja tak naprawdę jestem tylko od tego, żeby czuwać nad całością i żeby spektakl był zrozumiały dla widza" – mówiła w wywiadzie przed premierą reżyserka). W efekcie brakuje emocji (jak choćby w scenie, w której żona Marcelego zarzuca mu tchórzostwo w realizowaniu marzeń, chwilę po tym jak ten przyznaje, że rodzina była dla niego ważniejsza niż muzyczna kariera) i wyrazistych postaci. Przymknięte oczy i rozczochrana, spocona grzywka Kamila Sigmunda portretującego w ten sposób wiecznie naćpanego Makara to zbyt banalne środki wyrazu, podobnie jak okulary na nosie (atrybut pani psycholog) Agaty Wątróbskiej, która w beznamiętny sposób gra żonę jednego z bohaterów. Przemysław Kosiński, w roli wybuchowego perkusisty jak mantrę powtarzającego swoje ulubione powiedzenie, na tym tle wypada najbarwniej i najbardziej wiarygodnie.

Dialogi w wielu miejscach po prostu szeleszczą papierem. I nie zawsze jest to wina jedynie aktorów. Skrótowa dramaturgia Piotra Rowickiego sprawia wrażenie tworzonej na kolanie. Rowicki i Figura zaledwie szkicują to, co w tekście Pawła Jurka wydaje się najistotniejsze. „Kochanowo i okolice" stawia bowiem pytania, o to czy można realizować swoje pasje chodząc na kompromisy? Czy odpowiedzialne, dorosłe życie musi być równoznaczne z porzuceniem młodzieńczych marzeń? I pokazuje, że połączenie polityki z kulturą to zawsze niebezpieczny związek, ale czy w małej miejscowości, w której wójt zna wszystkich osobiście można sobie pozwolić na artystyczną niezależność?

Aldona Figura po „Kochanowo i okolice" sięgnęła już po raz drugi (pierwszą wersję spektaklu wystawiła w 2010 roku w Teatrze Powszechnym w Łodzi). Pozostaje mieć nadzieję, że po tekst sięgną również inni reżyserzy: ci pracujący w teatrach niezależnych i ci, tworzący na tak zwanej prowincji. Być może oni, filtrując ten tekst przez swoje doświadczenia będą w stanie wydobyć z niego to, co najistotniejsze.

 Więcej tekstów tego autora można przeczytać na miernikteatru.blogspot.com

Bartłomiej Miernik
miernik Teatru
24 maja 2013
Portrety
Aldona Figura

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...