Dell’arte w konwencji opery włoskiej
"Sługa dwóch panów" - Teatr im. W. Siemaszkowej w RzeszowieStarzy teatromani pamiętają spektakl "Sługa dwóch panów" Carlo Goldoniego w reżyserii Giorgio Strehlera, który jest wzorcem niedoścignionym. Waldemar Matuszewski w rzeszowskiej inscenizacji daleko odchodzi od pierwowzoru - komedii dell\'arte, nadając temu spektaklowi konwencję opery włoskiej.
Dodane na potrzeby sztuki arie ubarwiają historię, która toczy się w XVIII w. w Wenecji, co tworzy jej lekki i nieskomplikowany charakter. Niestety często tonacje pieśni są wybierane aktorom ponad ich możliwości, co przeszkadza umuzykalnionemu widzowi. Tak właśnie jest w przypadku Magdaleny Kozikowskiej, której należałoby zmienić tonację na niższą.
Już pierwsze pięć minut sztuki nadaje nam obraz inscenizacji. Sumiennie dobrane stroje wskazują nam dalszy ciąg zdarzeń – córka Pantalona – Klarysa pojawia się w tej samej kolorystyce, co jej ukochany Sylwiusz, podobnie jest ze Sługą i Służącą.
Drugoplanowa rola – Beatrycze przebranej za zmarłego brata Fryderyka Rasponi – granej przez Mariolę Łabno-Flaumenhaft niesamowicie przykuwa uwagę – już pierwszy, jakże zabawny krok aktorki sprawia, iż przyćmiewa ona resztę aktorów. To ją chcemy oglądać, to właśnie wątek jej postaci staję się – dzięki tej wyśmienitej kreacji - główną fabułą przedstawienia. Każdy jej ruch, każdy przytup jest doskonale przemyślany. Główna rola Sługi grana przez Adama Mężyka staje się przy niej rolą mniej ważną, jakby nieporadną w swoich działaniach. W interpretacji Piccolo Teatro di Milano to właśnie Sługa był najbardziej charyzmatyczna postacią przedstawienia - to on służąc dwóm panom, mimo częstych omyłek, manipulował nimi w celu uzyskania podwójnej korzyści. W rzeszowskiej inscenizacji Sługa nie przyciąga uwagi widza, nie intryguje.
„Sługa dwóch panów” to typowa komedia omyłek znana już u Szekspira („Jak się wam podoba”), tu, u Matuszewskiego - pełna muzyki - przypomina, że każdy z nas czasem też potrzebuje maski, za którą się skryje. Lekka forma przedstawienia nie wymaga od nas wysiłku intelektualnego, sprawiając, iż właśnie to przedstawienie dobre jest na nostalgiczne jesienne wieczory.