Demiurg uwikłany organicznie
"Karakonia. Pieśni według Schulza" - Miejski Teatr "Miniatura" w GdańskuNa dwa dni przed kolejną rocznicą śmierci (71.) autora „Sklepów cynamonowych” zespół Marcina Kulwasa pod artystyczną i sceniczną opieką Teatru Miniatura zaprezentował poetycko-muzyczną opowieść o osobliwym świecie wspomnień, magii, spersonalizowanych i ożywionych przedmiotów Bruno Schulza. Opowieść pełną kolorów, zapachów, postaci i cieni prowadziła śpiewająco Edyta Janusz-Ehrlich, która, jak wyznała, ma wrażenie, że Schulz ją wybrał, czyniąc spadkobierczynią swej „filozofii”.
„Karakonia. Pieśni według Schulza" na motywach „Sklepów cynamonowych" i w oparciu o teksty poetyckie Leszka Pietrowiaka (ze zbioru „Świat według Schulza") zbudowana została z kilkuletnich doświadczeń koncertowych i po nagraniu płyty „Pieśni według Schulza". Spektakl jest spełnieniem marzeń jego realizatorów o teatralizacji pieśni, dla których znakomitym uzupełnieniem stała się scenografia i w mniejszym stopniu ruch sceniczny w wykonaniu trzech aktorów Teatru Miniatura (Jakuba Ehrlicha, Piotra Srebrowskiego i Krystiana Wieczyńskiego). Monika Konczakowska, autorka urzekającej scenografii, pozwoliła sobie na puszczenie wodzów fantazji naznaczonej lękami i obsesjami polsko-żydowskiego pisarza. Pełnoprawnymi bohaterami stają się zatem szafa pełna szuflad, szufladek, zdjęć i materiałów, kukła, a właściwie karakon (choć i karakan pasuje, precyzyjnie konstruowany, poruszający się na kołach niczym na wózku), którym stał się ojciec – demiurg, o skrzydłach kondora. Scenografię tworzą również parawany pociągnięciami pędzla nawiązujące do apokaliptycznych wizji miasta i domu. Zapach unoszący się na początku spektaklu sugerował, że weszliśmy do świątyni zaczarowanej wyobraźnią. Ruchome maski brały udział w maskaradzie karakońskiej, podobnie jak wypluwane przez aktorów ciemne kule, początkowo wykorzystywane w niewinnej zabawie.
Niedoskonały, bo karykaturalny, świat wspomnień i tęsknot zamknięty w szafie, z której wychodziły karakony, gnieździły się w niej, czyhały na okazję ożywienia materii, budował upiorne piękno Schulzowskie. Teksty Leszka Pietrowiaka niezwykle plastycznie odsłaniały zakamarki zaczarowanego świata Ulicy Krokodyli, który tętnił od istot o nienaturalnych kształtach, przedmiotów, których bezużyteczność nadawała im znaczenie, gdzie sztuczna powaga maski dochowywała tajemnicę, a z płynącego ulicą tłumu ludzi tylko co jakiś czas „wyłania się spojrzenie jakieś ciemne i żywe pod melonika cieniem". Czas poddawany jest nieustannie próbie pamięci o fermentacji pragnień, powietrza, ciała.
Edyta Janusz-Ehrlich, współautorka scenariusza (z mężęm) i inscenizacji (pod opieką artystyczną Romualda Wiczy-Pokojskiego), która śpiewała do tej pory poezję Pietrowiaka w różnych przestrzeniach, chyba dopiero w Sali prób Teatru Miniatura mogła pozwolić sobie na rozsmakowanie się demiurgicznym pięknem prowadzenia opowieści. Niewinność świata i jednocześnie bezsilne pragnienie rozkoszowania się pięknem cieni podkreślone zostało kostiumem dziewczynki chodzącej w złoto-czerwonych szpilkach. Aktorka miała czas na powolne stawanie się opowieścią. Widzowie nieprzyzwyczajeni do przenikania ciszy i „dudnienia" słów powoli chłonęli z coraz większą uważnością poetycki przekaz Edyty Janusz-Ehrlich.
Marcin Kulwas wspólnie z kontrabasistą Jarosławem Stokowskim tworzyli muzycznie odrębną opowieść, wzmacniającą kruchą trwałość świata pisarza z Drohobycza. Kulwas precyzyjnie bawił się dźwiękiem, wydobywając poszczególne tony, frazy, akordy. Mimo że tylko w duecie z kontrabasem (skład ograniczony ze względów scenicznych), udało mu się wydobyć w kompozycjach lekkość i esencję iluzji zamkniętych w „udawanym życiu".
Spektal wycisza, szuka sensów w lękach, usprawiedliwia poczucie strachu, dotyka niewinności i marzeń.