Demon

"Demon teatru czyli mniejsza o to" - reż. Andrzej Domalik - Teatr Ateneum im. Stefana Jaracza w Warszawie -

6 czerwca tego roku Bogusław Schaeffer obchodził 87. urodziny. Kompozytor, muzyk, grafik, wykładowca akademicki, pisarz, dramaturg. Wigoru mogą mu zazdrościć zastępy o wiele młodszych. Talentu - wszyscy. Geniusz? Na to pytanie niech odpowiedzą ci, którzy poznają całą twórczość Jubilata.

Kilka dni później, 11 czerwca, stołeczny Teatr Ateneum wystawił prapremierę sztuki "Demon teatru, czyli mniejsza o to" pióra Jubilata. Przyjemny upominek. Także dla publiczności, która bez wątpienia będzie się dobrze bawić na tym spektaklu.

"Demona teatru..." zagrano zaledwie kilka razy i Ateneum rozpoczęło letni urlop. Zatem, gdy powróci z wakacji, spektakle sztuki Schaeffera będą w pewnym sensie ponowną premierą.

Ta sceniczna zabawka wpisuje się w jeden z nurtów zainteresowań Schaeffera dramaturga, czyli podglądania aktorów w ich naturalnym środowisku, czyli w teatrze, zamkniętym hermetycznym świecie, w którym rzeczywiste jest to, co stwarza się z nierzeczywistego; podpatrywania ich relacji zawodowych z kolegami, z reżyserami.

Efektem tego podpatrywania jest portret aktorów nakreślony z sympatią, ale także uwypuklający ich słabości, pozy, mody, fobie, kompleksy, pychę. Jest to zarazem kolejne usiłowanie autora przeniknięcia istoty teatru, stwarzania się poprzez aktorów i ich sceniczny wysiłek. Wszystko to zawiera "Demon teatru, czyli mniejsza o to".

Obserwujemy próbę przedstawienia w teatrze, a nawet uczestniczymy w niej, ponieważ często aktorzy, wcielający się w postaci aktorów, zwracają się bezpośrednio do widzów.

Spektakl jest układanką wydawałoby się luźno dramaturgicznie powiązanych ze sobą scen, która jednak, jak przystało nie tylko na dramaturga, ale i kompozytora, ma swoją uwerturę, crescendo i wyciszenie. Wspiera go także świetna muzyka, ku naszemu zdziwieniu Mateusza Dębskiego, a nie Bogusława Schaeffera. Ale przede wszystkim wyśmienite aktorstwo.

Nie byłoby tego zabawnego, chociaż przynoszącego też gorzkawe refleksje spektaklu-koncertu, gdyby nie zgrany zespół "instrumentów-aktorów". Przewodzi im Krzysztof Tyniec, grający Reżysera. Stworzył cudowną postać bufona, manipulanta i kabotyna, przekonanego o swoim geniuszu, w głębi serca gardzącego artystami, z którymi przyszło mu pracować. Ewa Telega, jedyna kobieta w tym zespole, jest Aktorką, której sława trochę przybladła, ale ona nie przyjmuje tego do wiadomości, domaga się szacunku, od kolegów, a Reżysera w szczególności, uciekając się nawet do typowo kobiecych sztuczek. Aktor C Grzegorza Damięckiego, spokojny, znający swoją zawodową wartość, poddaje się manipulacji Reżysera, udając przed nim, że nie orientuje się w jego grze, wciągając w nią także kolegów. Bartłomiej Nowosielski, Aktor B, prostoduszny, stara się rzetelnie próbować, ale gierki innych trochę go złoszczą; no i wreszcie młodziutki Mateusz Łapka gra Aktora A, jeszcze nieco szczeniacko narwanego, pokrywającego swoje zawodowe i życiowe nieopierzenie buntem, byciem na kontrze do starszych kolegów i nieukrywającego, że to nie teatr daje dzisiaj chleb i sławę W czasie próby, w której uczestniczą, ścierają się na poglądy, opinie na temat swojego zawodu, istoty teatru, sposobu grania swojej roli. Mimo że znają się dobrze, zakładają maski nie tylko sceniczne, wykorzystują aktorstwo do rozgrywania własnych interesów, oczarowywania Reżysera, lub zatriumfowania nad nim By po tej walce o byt, o własne istnienie w teatrze, którą toczą codziennie, westchnąć, jak robi to jeden z nich: "Teatr jest katastrofą, ale to mój okręt". Czyż nie oddaje ono istoty tego, co dzieje się dziś w polskim teatrze?

Z tej Schaefferowej układanki Andrzej Domalik, reżyser "Demona teatru, czyli mniejsza o to", stworzył spektakl wyrazisty, klarowny, czysty w ruchu scenicznym, bez kompleksów, a nawet z pewną przyjemnością pokazujący jego bohaterów bez maski, w którym dialogom scenicznych postaci wielokroć towarzyszy śmiech publiczności (z inteligentnych, dowcipnych dialogów i usatysfakcjonowanej, że została dopuszczona do tajemnic aktorów i tworzenia przez nich spektaklu), chociaż niewolny od refleksji na temat kondycji teatru i kultury zależnych od mód, kaprysów decydentów, nowej moralności, po stan umysłu dzisiejszego człowieka, który popycha ten świat na granice absurdu.

Sam Bogusław Schaeffer poprzedził sztukę "Demon teatru, czyli mniejsza o to", pewnym wyznaniem. "Lubię pisać sztuki o teatrze. Bo można wtedy pisać o Szekspirze, o grze aktorskiej, o przenoszeniu tekstu na scenę, o - prywatnym - życiu aktorów, zacytować Pascala i przekazywać wiedzę o człowieku. A ponadto: aktor grający aktora, aktor rzeczywisty tworzący wrażenie, że jest iluzją, bo wtedy jest nią, w dodatku piętrową - takie rzeczy muszą pociągać autora. Nie liczę się zbytnio z upodobaniami widza, ale wiem, że on polubił moje sztuki o teatrze. Jak zechce, polubi i tę".

Już polubił! I poleca do obejrzenia - i do polubienia - tym, którzy jeszcze nie mieli tego szczęścia.

Grażyna Korzeniowska
AICT
23 sierpnia 2016

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia