Dla tych, co marzeń nie mają

"Podwójne życie Weroniki" - reż. Krzysztof Rzączyński - Teatr Andersena w Lublinie

30 marca na deskach Teatru Andersena w Lublinie odbyła się premiera spektaklu „Podwójne Życie Weroniki" w reżyserii i adaptacji Krzysztofa Rzączyńskiego. Konsultacji do scenariusza udzielił sam Krzysztof Piesiewicz więc z pewnością fabułę spektaklu można nazwać kontynuacją legendarnego metafizycznego dramatu Krzysztofa Kieślowskiego z roku 1991.

Twórcy spektaklu zadali sobie podstawowe pytanie czy obie Weroniki: w tych rolach Kinga Matusiak i Katarzyna Staniewska, jak również Mirella Rogoza-Biel kreująca rolę Weroniki z przyszłości, stanowią część tej samej osoby.

W celu przekroczenia granicy własnej słabości Weronika musi dokonać trudnego wyboru: czy zadowolić się okruchami życia i mieć święty spokój, czy stać na krawędzi a mimo to żyć pełnią życia i oddychać wolnością, jako artysta, twórca rzeczy ponadprzeciętnych. Każdy z artystów jest wewnętrznie przełamany na pół, toczy wewnętrzny dialog, o czym wspomina w spektaklu Łukasz Staniewski w roli Antka. Do głosu dochodzą różne strony osobowości w zależności od tego, w jakim momencie życiowym się znajdujemy. Czy otwieramy się na miłości czy też na sztukę.

Scenografia autorstwa Macieja Chojnackiego w swoim minimalizmie jest bardzo wymowna. Czarne ściany i podłoga na której są tylko dwie białe linie skupiają uwagę na dramaturgię spektaklu. Po jednej stronie linii trwa spokojne życie z kochającym mężczyzną u boku, po drugiej poświęcenie się pasji życiowej i lęk o to, czy nie utoniemy rzucając się na głęboką wodę naszych marzeń.

Przekroczenie linii jest niejednokrotnie bardzo trudne. Weronika zdaje sobie sprawę, że każdy krok do przodu może być krokiem bliżej do spełnienia marzeń, lecz również krokiem zbliżającym do śmierci. Biała linia, niczym kardiogram osoby, której serce przestało bić, nieubłaganie o tym przypomina. Gra świateł, za które odpowiedzialny jest Michał Popiel-Machnicki sugeruje, że światło życia w każdej chwili może przepalić się, jak stara przegrzana świetlówka. Ciągłe migotanie zepsutych lamp, źle działającej instalacji elektrycznej w interesujący sposób interpretuje problemy sercowe Weroniki. W ostatniej scenie, kiedy po piętnastu latach, Weronika z przyszłości (Mirella Rogoza-Biel) śpiewa upragnioną pieśń, światła gasną, a publiczność zostaje w ciszy i w ciemności. Wszystko nacechowane jest grą aktorów, którzy w formie swoistego eksperymentu psychologicznego chcą opowiedzieć historię przełamania lęków i podążenia za swoimi ideałami.

Są jeszcze lalki „stolikówki" projektu Cezarego Sielickiego, które wyrażają emocje aktorów w sposób pełny, w najczystszej postaci, aby widownia miała przekaz adekwatny do zamierzeń reżysera. „Stolikówka" jest laką, w której, jak w organizmie człowieka poruszają się wszystkie stawy. Podobnie, jak w japońskim teatrze Bunraku jedną lalkę „stolikówkę" animują trzy osoby. Jest ona materią uczuć, które po wyzbyciu się własnego „ego", aktorzy w najczystszej formie poprzez ruch i słowa przekazują widzom. Lalka, nawet jeśli leży w pozornym bezwładzie, również może wyrazić swój przekaz jakby bunt przeciwko takiej sytuacji i otaczającej ją rzeczywistości. Genialnie zagrana scena dialogu Antka ze swoją lalką, gdzie odrzucona miłość do wielkiej sztuki może utonąć w alkoholu, wyraża ból w sens podążania za tym, czego się pragnie. Postać Antka jest wyrazista, z uwypukloną płaszczyzną psychologiczną trudnych relacji dwojga młodych ludzi, którym przyszło wybierać pomiędzy byciem z sobą, czy też podążaniem za własnymi ideałami. Metafizyka filmu Krzysztofa Kieślowskiego, niewidzialna nić łącząca ze światem pozarzeczywistym, w spektaklu Rzączyńskiego jest na drugim planie. Zdecydowanie kontekst psychologiczny, wewnętrzny dialog jest warstwą najbardziej zauważalną dla widza.

W filmie, magiczna muzyka Zbigniewa Preisnera przenosi nas na drugą stronę życia: widzimy zasypywany piasek na trumnę, będąc już jakby po drugiej stronie. W spektaklu natomiast, widz otrzymuje przynajmniej próbę odpowiedzi na to, co mogła czuć i myśleć Weronika przed śmiercią i dlaczego podjęła decyzję o poświeceniu się pracy w chórze, odrzucając natrętne myśli wynikające ze złego kardiogramu swojego serca. W spektaklu, równie często pojawia się ta muzyka. Potęguje ona napięcie niepokoju o to, co dalej i czy podjęte decyzje będą właściwe. Krople wody pojawiające się na szybkach maleńkiego pokoju Weroniki również wywołują nastrój nostalgii i refleksji nad własnym życiem.

Spektakl w swojej formie ewidentnie nawiązywał do japońskiego teatru lalek nie tylko pod względem czarnych kostiumów czy charakteru lalek, lecz także w formie zaaranżowania sceny, w której po lewej stronie znajdowało się proscenium z recytatorem i akompaniamentem. Okazuje się, że recytować można nie tylko słowa lecz również odgłosy uliczne, o czym widzowie mogli się przekonać podczas spektaklu. Dźwięki gitary elektrycznej w wykonaniu Konrada Biela dopełniają atmosferę zgiełku ulicznego, w który zanurza się Weronika poszukując Aleksandra. Konrad Biel w jego roli jest artystą próbującym odnaleźć swoją drogę - lalkarza, który tworząc lalki chce opowiedzieć prawdziwą historię o życiu. Niewiele ma to wspólnego z pierwowzorem Aleksandra z filmu Kieślowskiego. Jest on po prostu sobą, ze swoim przekazem artystycznym, zrozumiałym dla współczesnej widowni.

Sztuka adresowana jest w zasadzie do widowni młodej, która znajduje się na drodze rozwijania swoich pasji ale z pewnością trafia także w sytuację starszej widowni, która już gdzieś i kiedyś utraciła swoje marzenia. Prowokuje do przywrócenia tych marzeń. Każdy z widzów w pewnym sensie stał się lalką, w którą aktorzy „wlewają" pragnienie podjęcia swoich pasji.

Spektakl, również jako eksperyment psychologiczny, z pewnością na trwałe wpisał się w historię Teatru Andersena doceniając ogromną, inspirującą rolę lalki w teatralnej twórczości. I to w twórczości przeznaczonej nie tylko dla dzieci.

Dorota Pogorzelska
Dziennik Teatralny Lublin
5 kwietnia 2019

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...