Dlaczego chodzę do opery?
6. Światowy Dzień OperyBo jest to dla za każdym razem święto, podczas którego można spotkać się z duchem operowej przeszłości, z jej teraźniejszością i dostaje się szansę, by wybiec w jej przyszłość.
Bo każdy spektakl operowy jest osobliwie skonstruowanym dziełem, w którym głos i muzyka dają tyle emocji, że kiedy tylko przechodzi się obok jej gmachu, czuje się wibracje, dla odczuwania których można by odwiedzać ją codziennie. A jeśli do tego, gmach Opery Nova w Bydgoszczy położony jest w niemal magicznym miejscu, to siła tego miejsca wzmacnia się nieskończenie.
Bo głosy i instrumenty tworzą jedyne w swym rodzaju misterium. Bo soliści i orkiestra powołują do życia świat, do którego zapraszają. Bo scenografia i kostiumy razem ze światłem uwrażliwiają na barwy, kształty i światłocienie. Bo jest to miejsce, w którym głos ludzki i dźwięki instrumentów tworzą każdego wieczoru jedyną, niepowtarzalną symfonię, której już nigdy nie usłyszy się w takiej samej strukturze.
Bo wszystko to, co dzieje się na operowej scenie oraz w orkiestronie, przeznaczone jest dla ciebie, dla twoich emocji, wrażeń, dla oderwania się od codzienności. Bo ma moc przeniesienia cię do swojego świata.
Dlaczego chodzę?
Bo opera wywołuje dreszcze emocji, kiedy scenografowie budują na scenie swoją niepowtarzalną architekturę, a kostiumolodzy ubierają postaci tak, by odsłonić ich charaktery. Bo wiadomo, że kiedy idzie się z dziećmi na operę specjalnie napisaną dla nich, to można być pewnym, że wszystko to, co dzieje się na scenie rzuca nie tylko czar na nie, ale i na dorosłych.
Bo są artyści, którzy potrafią zahipnotyzować całą widownię.
Bo idzie się po to, żeby usłyszeć głosy, które mają w sobie metafizyczność, mistrzowskie brzmienie; bo można wsłuchać się w muzykę płynącą z orkiestry, której melodie wypełniają całą przestrzeń.
Dlaczego chodzę? Bo nie ma takiego spektaklu, na którym nie spotkałoby się kilka pokoleń, dla których muzyka i śpiew są tak bardzo ważne. Chodzę, by posłuchać jak wielu młodych ludzi podczas przerwy nuci ulubioną arię. Bo spotyka się i studentów Akademii Muzycznej, i jej pracowników naukowych.
Bo można usłyszeć, jak siedzącą obok ciebie osobę, zaniepokojoną statycznością I aktu „Portretu" Mieczysława Wajnberga, kiedy to wydaje się jej, że młody malarz Czartkow, śpiewać będzie samotnie do końca spektaklu, ktoś inny uspokaja: - Poczekaj, może zaraz się rozkręci.
Bo tylko w operze jest ta jedna jedyna chwila, kiedy wstrzymuje się oddech w momencie, gdy zapada cisza, a dyrygent wznosi batutę w górę. I wtedy wiadomo, że to już jest ta sekunda, w której razem z muzyką można popłynąć daleko przed siebie w morzu wyobraźni.
Bo kiedy idzie się do opery z dziećmi i ich delfinem, z którym się nie rozstają, a wpadnie on nieopatrznie do orkiestronu podczas przerwy, to zawsze można liczyć na to, że muzyk odrzuci go prosto w ręce.
Bo można przekonać się też, jak bardzo różni się rozgadany klawesyn od dostojnego fortepianu. I dlatego chodzę, bo kiedy słyszy się dźwięki harfy zaczyna odczuwać się wewnętrzną harmonię...
Bo kiedy jest Bydgoski Festiwal Operowy można zobaczyć i przeżyć najciekawsze inscenizacje z całego świata.
Dlaczego chodzę? Bo warto być razem ze wszystkimi, którzy kochają operę i poczuć tę jedyną w swym rodzaju wspólnotę, a po zakończonym przedstawieniu razem ze wszystkimi zerwać się z fotela i bić brawo!
Bo jest to dla za każdym razem święto, podczas którego można spotkać się z duchem operowej przeszłości, z jej teraźniejszością i dostaje się szansę, by wybiec w jej przyszłość.
Bo taka jest właśnie teoria bytu operowych głosów i stworzonej dla nich muzyki.
I dlatego chodzę do Opery Nova w Bydgoszczy...