Dlaczego „Fantazja polska"?

Zaproszenie od Jacka Sieradzkiego

Dlatego, że myśląc i mówiąc nawet o rzeczach najważniejszych, najukochańszych i najświętszych, nie wolno odkładać na bok poczucia humoru. Przytomności umysłu i zdrowego rozsądku. To jeszcze nigdy żadnej Sprawie przez wielkie „S" nie zaszkodziło. Ba, śmiem twierdzić, że wielu pomogło.

 

Świetny pomysł mieli ludzie z Instytutu Adama Mickiewicza, gdy zamawiali u Macieja Wojtyszki sztukę o Ignacym Janie Paderewskim na stulecie niepodległości Polski. Wojtyszko, człowiek teatru i pisarz, łączący erudycję, logikę myślenia, umiejętność odróżniania kwestii ważnych od nieważnych właśnie z poczuciem humoru i lekko sceptycznym dystansem do świata, pokusił się o szkic panoramy życia nowojorskiego establishmentu AD 1918. W Europie trwała wojna, w Ameryce – dyskusje, czy przełamać tradycyjną izolację i włączyć się w proces pokojowy. Debatowali nad tym politycy, a zaangażowani artyści, tacy jak Paderewski, wykorzystywali swą pozycję w amerykańskim establishmencie, by lobbować na rzecz swoich ojczyzn. Lobbować tak, jak to się w świecie salonowej dyplomacji dzieje: przez tworzenie towarzyskich sojuszy, polowanie na okazje, a nawet przez intrygi właściwie ocierające się o farsę; taką właśnie przedstawia spektakl.

Więc co, czyżby naprawdę kluczowy dla nas trzynasty punkt programu pokojowego Woodrowa Wilsona – ten o konieczności powstania niepodległego państwa polskiego z dostępem do morza – miał narodzić się w okolicznościach z lekka niepoważnych: trochę z przypadku, trochę w dzikim pośpiechu, a trochę w wyniku chytrego rozegrania snobizmu amerykańskiego prezydenta i pewnej nieoczekiwanej namiętności jego żony?! Nie musiało tak być, to teatr tylko, nie podręcznik historii. Niezależnie jednak od faktograficznej ścisłości (czy nieścisłości) można z tej Wojtyszkowej fantazji wyciągnąć przynajmniej dwie ponadczasowe nauki. Pierwszą: że w historii – i w polityce – zbiegi okoliczności są nie do przewidzenia i nic nigdy nie jest zaplanowane do końca, sztywno i spiskowo. Więc skuteczne robienie polityki (wtedy i dziś) zasadza się zawsze na tym – i to druga nauka – że inteligentni, nietuzinkowi ludzie dysponujący mocną pozycją (artystyczną, jak Paderewski, towarzyską, jak jego żona), umieją chwycić w lot i wykorzystać szansę, jaką niesie chwila. A wcale nie na tym, że się międli puste frazesy i mnoży nieskuteczne godnościowe gesty. O czym warto pamiętać, na przykład popatrując w dzisiejszy telewizor.

„Fantazja polska" to sztuka z nieco zapomnianego już gatunku komedii konwersacyjnych; ich mistrzem był przed wiekiem George Bernard Shaw. Dialog jest tu dowcipny, niekiedy złośliwy, podszyty gorzkim sceptycyzmem i melancholią. Jego pewna, by tak rzec, ozdobność może powodować, że teatralni radykałowie wezmą ją za staroświecką ramotę. Wydaje się jednak, że wśród różnych tonów, jakie wydaje współczesna scena, warto czasami wsłuchać się także w tak właśnie, po staremu prowadzoną melodię. Zwłaszcza, że zespół cieszyński pod wodzą Bogdana Kokotka wie, jak ją prowadzić: żartobliwie, ale nie jajcarsko, błyskotliwie, ale bez pustych popisów. Precyzyjnie wyważając proporcje.

A i jeszcze jedno: lekka sztuka Wojtyszki w realizacji Kokotka w pewnej chwili poważnieje, mrocznieje. Przypomina o Europie spływającej krwią, o wielkiej jatce, jaką była I Wojna Światowa. Nie chce o tym wiedzieć ówczesny, bezpieczny za oceanem Nowy Jork, nie chcemy pamiętać i my, po stu latach, ciesząc się – zasadnie, ale nazbyt beztrosko – z odzyskanej wtedy niepodległości. A przecież każde najszczęśliwsze wydarzenie historyczne ma swoją ciemną cenę. Która w niczym nie umniejsza zasłużonej narodowej radości. Której po prostu nie wypada nie dostrzegać, gdy się chce trzeźwo patrzeć na świat.

Jacek Sieradzki
Materiał organizatora
18 lutego 2019

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...