Dlaczego ścięto Marię Antoninę?

„Zawsze ze zdumieniem przyglądam się ludziom, którzy tak łatwo szastają ocenami i tak łatwo klasyfikują (...)."

Po obejrzeniu filmu dokumentalnego pod takim tytułem, w przeciwieństwie do jego twórców, nie zadaję sobie takiego pytania, bo nie lubię pytań retorycznych, a jeszcze bardziej nie lubię odpowiedzi na pytania retoryczne.

Maria Antonina, już po śmierci swojego męża, króla Ludwika XVI, została oskarżona o zdradę stanu. Trzydniowy proces zakończył się wyrokiem śmierci. Ale jaki to był proces... Autorzy filmu uznali, że był to proces, który stał się pierwowzorem sfingowanych procesów w radzieckiej Rosji po rewolucji bolszewickiej i we wszystkich państwach, w których narzędziem sprawowania władzy był terror.

Maria Antonina tak naprawdę została skazana jeszcze przed procesem. Dla sądu żadnego znaczenia nie mieli świadkowie, którzy sypali oskarżeniami bez żadnych dowodów, bo przecież to tylko teatr, a proces był kiepską sztuką. Adwokaci z urzędu, wytypowani z urzędu bez możliwości przygotowania się do procesu, natychmiast po wygłoszeniu swoich, i tak dosyć łagodnych, mów obronnych natychmiast zostali aresztowani, bo przecież tymi mowami obrazili nową władzę. I tak to się toczyło. Oczywiście wszystko po to, żeby trzymać ludzi w kleszczach strachu. Zastraszyć, zaszantażować, zrobić pranie mózgu - metody znane od lat.

Maria Antonina została ścięta na gilotynie. Co ciekawe, jej oskarżyciele - ława przysięgłych, politycy, wydawca gazety szkalującej królową - jak jeden mąż - trafili na gilotynę kilka miesięcy po niej.

Ta przydługa dygresja jest tylko po to, żeby uniknąć oklepanego, ale jakże prawdziwego stwierdzenia, że rewolucja zjada własne dzieci. W tym przypadku zjadła bardzo szybko. Albo historia kołem się toczy i takie tam... Panowie byli na tyle tępi i oszołomieni władzą, że nie zauważyli, że swoimi metodami rządzenia zakładają sobie pętlę na szyję (a raczej gilotynę), bo skoro dozwolona jest jazda bez trzymanki, a prawo nie ma racji bytu, to dlaczego jakiś kumpel nie miałby jutro drugiego kumpla wpakować pod gilotynę? Bo tak mu się podoba? Jak działasz, tak kończysz.

W ten oto drastyczny sposób zamierzam przejść do kultury, bo w kulturze też mają miejsce różne rewolucje, które, jak to rewolucje, rządzą się takimi samymi prawami.

Z końcem roku po wszelkich mediach kulturalnych przewijały się podsumowania roku 2022. Niestety, wiele miejsca poświęcono w nich sprawom pozaartystycznym, działaniom władz, które próbowały interweniować, ingerować, szkalować czy pozbawiać stanowisk w środowisku kulturalnym. Władza sięgała po narzędzia, które umożliwiają kontrolę czy cenzurę. Nie zawsze skutecznie. Być może dlatego, że metody nie dość drastyczne. W końcu "za komuny" było ostrzej. Tam bezpardonowo zakazywano przedstawień i wywalano dyrektorów teatrów. Dzisiaj robi się to w sposób bardziej zakamuflowany, chociaż chwilami niebezpiecznie zbliżamy się do granicy.

W tym całym szaleństwie, kiedy lewica walczy z prawicą, kiedy środowiska liberalne oskarżają konserwatystów o brak człowieczeństwa i poszanowania innych poglądów, gdzieś zaczyna się tlić coś, co nazwałabym odwróceniem ról.

Jedną z najgłośniejszych spraw ostatnich tygodni jest unieważnienie przez wojewodę mazowieckiego zarządzenia o powołaniu na stanowisko Teatru Dramatycznego w Warszawie. Zanim jeszcze konkurs został rozstrzygnięty, Monika Strzępka napisała do prezydenta Warszawy dramatyczny listy, w którym żaliła się, że jako kobieta w tym kraju czuje się marginalizowana i nie ma szans na stanowisko dyrektora w świecie, w którym zawsze dyrektorowali mężczyźni. Po czym, wygrywając konkurs, ogłosiła, że teatrem będzie rządzić Żeński Kolektyw i wprowadziła do teatru posąg Złotej Waginy. Zrobiła dokładnie to przeciw czemu sama kiedyś protestowała - wykluczyła pewną grupę.

Czy naprawdę tą drogą chcemy iść? To nie pierwszy przypadek, kiedy wykluczeni użalają się nad swoim wykluczeniem, a potem sami wykluczają. Ci, którzy szumnie walczą o równość, wolność i demokrację, potem o tych wartościach zapominają. Ci, którzy krzyczą o wolności słowa, sami się obrażają i protestują przeciwko jakiejkolwiek krytyce.

Drodzy rewolucjoniści, jeżeli chcecie być lepsi od tych, z którymi walczycie, nie zachowujcie się tak, jak oni. Nie stosujcie ich metod, bo to pójście na łatwiznę. Artysta musi mieć prawo do wolności twórczej, ale inni także mają prawo do wyrażania opinii o jego sztuce. Ani jednej, ani drugiej stronie nie można tego zabraniać.

„Zawsze ze zdumieniem przyglądam się ludziom, którzy tak łatwo szastają ocenami i tak łatwo klasyfikują (...). Mam wrażenie, że pewne elementy wrogości czy agresji wobec ludzi trzeba próbować hamować lub zachowywać dla siebie" – pisał Krzysztof Kieślowski.

A wracając do przydługiego wstępu... Dlaczego ścięto Marię Antoninę? Nie lubię pytań retorycznych, a jeszcze bardziej nie lubię odpowiedzi na pytania retoryczne. Ale odpowiem - bo ci, którzy przejęli władzę, nie okazali się lepsi i mądrzejsi od tych, z którymi walczyli.

Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
7 stycznia 2023

Książka tygodnia

Zdaniem lęku
Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka
Piotr Zaczkowski

Trailer tygodnia