Długi Łykend, czyli farsa bardzo przewidywalna

"Długi łykend" - reż. Piotr Dąbrowski - Komedialnia

Miłość, przyjaźń, nienawiść, zazdrość, niebywała hipokryzja i skrywane pragnienia - taką mieszankę uczuć w sztuce "Długi Łykend" serwuje kanadyjski dramaturg Norm Foster. Inteligentnie przeniesiona na polski grunt nabiera szczególnej autentyczności i swojskości

Taką osobliwą obserwację życia oferuje widzom Białostocki Teatr Komedialnia, założony przez Piotra Dąbrowskiego - byłego dyrektora Teatru Dramatycznego, który do współpracy zaprosił aktorów znanych z małego ekranu. I to właśnie aktorzy są najważniejszym i najlepszym ogniwem tej realizacji. Istotnymi elementami teatru jest także scenografia, muzyka, oświetlenie. A tych w "Długim Łykendzie" szczególnie brakuje. Nawet jeśli przymkniemy oko na nieprofesjonalną scenę, która nie daje komfortu grania i oglądania, to nie sposób przemilczeć fatalnej scenografii. Tworzy ją bogato wyposażony barek, kanapa, elementy mebli i marna imitacja kominka -w tym przypadku nalepiona na betonową ścianę duża naklejka z płomieniami. Tak koszmarne rozwiązanie można wybaczyć szkolnemu teatrzykowi, ale nie profesjonalnemu teatrowi, który współpracuje z prawdziwymi gwiazdami. To tym bardziej irytujące, że na wstępie sztuki dowiadujemy się, że akcja rozgrywa się w luksusowym domku letniskowym, gdzieś na wschodzie Polski. A w nim króluje absolutna I tandeta i prowizorka, która raczej nie była zamierzona. I Całość ratują doskonali aktorzy. Pierwsze skrzypce gra Piotr Dąbrowski, który ciekawie wypada w roli kombinującego prawnika Karola. Wojciech Wysocki świetnie się sprawdza jako drobnostkowy i neurotyczny były nauczyciel Robert. Grażyna Strachota to Pola -prosta i trochę przerysowana właścicielka butiku odzieżowego, która lubi Dodę, a Katarzyna Żak to wszystko analizująca psycholog Wanda. Z przyjemnością ogląda się ich dialogi, to jak łapią się za słówka, jak bardzo gmatwają niełatwe, bo nieszczere relacje.

Na takiej pyskówce oparta jest ta sztuka. Pary spotykają się w domku letniskowym, by odpocząć i łyknąć (aluzja do tytułu) coś mocniejszego. Przez cały czas wymieniają się nieszczerymi uprzejmościami, drobnymi uszczypliwościami, wytykają sobie słabości, romansują w różnych konfiguracjach. Nienawidzą się nawzajem, zazdroszczą i pogardzają. Mimo to spotykają się i przyklejając sztuczny uśmiech odgrywają role prawdziwych przyjaciół. Obserwując te przewrotne i nieuczciwe relacje zapewne każdy widz mógłby odnieść je także do swojego otoczenia. W tym wszystkim nie brakuje humoru - dość prostego i niewyszukanego - odnoszącego się do stereotypów, kompleksów, fałszywych przyjaźni, a takie miłości czy wyobrażeń o życiu.

"Długi Łykend" to dość przewidywalna farsa, która obnaża nieszczerość naszych relacji z innymi ludźmi, zazdrość i hipokryzję. To dobra propozycja dla widzów, którzy w teatrze przede wszystkim chcą się dobrze bawić. Jednak ci, którzy szukają wyższych doznań mogą się gorzko rozczarować.

Najbliższa okazja, by zobaczyć tę sztukę nadarzy się 12 maja, o godz. 17 i 13 maja, o godz. 19, kolejne terminy to 8, 9 i 10 czerwca na scenie kina Forum. Bilety w przedsprzedaży kosztują 50 zl, w dniu spektaklu 60 zł. Dostępne są w kasie kina.

Anna Kopeć
www.dwutygodnik.com
24 kwietnia 2013
Teatry
Komedialnia

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia