Do widzenia Państwu, dobranoc

"Cabaret" - reż. Krzysztof Jasiński - Teatr STU

Akcja rozpoczyna się już w foyer. Marynarze Floty Bałtyckiej – późniejsi kochankowie Fräulein Kost – przechadzają się wśród widzów, życząc im udanego spektaklu. Takie przenikanie się światów nie powinno nikogo zadziwiać. Jesteśmy bowiem w kabarecie Kit-Kat - w królestwie nieoczywistości, muzyki na żywo, świateł i tańca. Willkommen! Bienvenue! Welcome! Pora zająć miejsca!

„Cabaret" w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego zabiera widzów w podróż po Berlinie lat 30. Po mieście sprzecznym, posiadającym co najmniej dwa różne odbicia. Jest stolicą państwa idącego w kierunku morderczego totalitaryzmu, ale także nieoficjalną stolicą europejskiego nocnego życia, którego reprezentanci pragną wolności i wyboru. Nie rozumieją, dlaczego ich świat się zmienia, dlaczego deski kabaretu Kit-Kat zaczynają przenikać polityka i niepokój. Artyści nadal bawią się sztuką, jednak mają świadomość, że zaraz to się skończy, że to pożegnanie.

Mimo politycznych okoliczności i nadchodzącej grozy, jest to pożegnanie, jak na kabaret przystało, w bardzo błyskotliwym stylu. Na scenie odbywa się 3-godzinna gra świateł, kolorów, tańca, błyszczących kostiumów i muzyki zespołu pod kierownictwem Konrada Mastyło, wprowadzającej w świat Berlina okresu międzywojnia. I to właśnie muzyka na żywo wraz z występami artystów kabaretu Kit-Kat wyśpiewującymi swoje problemy i marzenia, są jedną z najmocniejszych stron „Cabaretu". Dzięki temu muzycznemu zabiegowi wierzy się w świat przedstawiony i bieg wydarzeń.

W spektaklu realizm okresu lat 30. oddaje również scenografia, składająca się z kilku stolików otaczających scenę. Podczas przedstawienia wykorzystywane są również boczne wejścia dedykowane klientom hotelu Fräulein Schneider (Dorota Zięciowska) oraz wejście główne, przez które wchodzą artyści kabaretu Kit-Kat: Sally Bowles (Paulina Kondrak), Fräulein Kost (Anna Siek) oraz Emcee – konferansjer (Łukasz Szczepanowski). Scenografia jest funkcjonalna – przystosowana do dualnej akcji spektaklu, rozgrywającej się w hotelu oraz na scenie kabaretu.

Na blatach stolików znajdują się kieliszki, alkohole. Co więcej, aktorzy chcąc zintegrować się z widzami, częstują ich trunkami, zachęcają do celebracji. W ten prosty sposób publiczność teatralna angażuje się w przebieg spektaklu i staje się w ułamku chwili publicznością kabaretu Kit-Kat. Nagradza brawami występy artystów, wchodzi z nimi w interakcje czy definiuje dynamikę konkretnych scen (między innymi zachęcona przez Emcee wydaje szumy czy naśladuje dźwięk pociągu).

W aktywizacji i animowaniu odbiorców Emcee wypada znakomicie. Łukasz Szczepanowski czuje potrzeby publiczności, jest elastyczny, zabawny, kreatywny. Chce się go oglądać. Każde jego wejście zaciekawia – jest błyskotliwe i nietuzinkowe. Postać Emcee'ego cechuje wielowymiarowość. Jest żartobliwa, kiedy wymaga tego sytuacja, a dramatyczna, kiedy do akcji spektaklu wkrada się polityka. Szczególnie wymowna jest scena, kiedy nazista Ernst Ludwig (Marcin Zacharzewski) prowadzi ideologiczny wiec poparcia, będący pokazem siły i emanacją nietolerancji wobec inności. Emcee wtedy upada. Tylko na niego zostaje skierowane mocne czerwone światło, które podkreśla przerażenie i upodlenie jednostki wobec systemu. Emcee jest sam w tłumie ludzi – oddycha szybko, niemiarowo, trochę bez celu. Odczuwalne jest napięcie, że wkrótce w Niemczech poleje się krew, że pielęgnowana wrogość pokaże swoje destrukcyjne oblicze.

Reżyser Krzysztof Jasiński inteligentnie rozbudowuje wątki czy zmienia miejsce akcji. Sceny przepływają, wynikają z siebie. Raz jesteśmy w kabarecie Kit-Kat, w którym Emcee uczy publiczność, jak symultanicznie powinna naśladować odgłosy nadjeżdżającego pociągu. Za moment wyuczone dźwięki są wprowadzeniem i tłem dla sceny, dziejącej się w pociągu, kiedy to poznajemy amerykańskiego pisarza, Clifforda Bradshawa (Maciej Grubich). W „Cabarecie" aktorzy przemyślanie bawią się z widzem. Stawiają na nieoczywiste rozwiązania, które zaskakują publiczność i zmieniają znaczenie scen. Śmiejemy się podczas piosenki Emce'ego o tym, że zakochał się w Małpie (w wyglądzie i ruchach naśladowanej przez Marcina Zacharzewskiego), posiadającej liczne zdolności. Jednak, gdy w podsumowaniu utworu nagle słyszymy, że to Żydówka, jego przesłanie staje się gorzkie, wstydliwe dla odbiorców.

Wątek antysemityzmu, nietolerancji nie jest głównym problemem poruszanym w „Cabarecie". Herr Schulz (Rafał Dziwisz) jest Żydem, który spotyka się z pewną niechęcią wśród nazistów, ale na pierwszym planie pojawia się jego miłość do Fräulein Schneider, a nie brak akceptacji w społeczeństwie. Każdy z bohaterów naiwnie wierzy, że antysemityzm to sytuacja przejściowa, która zakończy się wraz ze zmianą władzy. Dlatego problem nietolerancji w „Cabarecie" pojawia się niepostrzeżenie i znika; jest naturalnie wplątany do codziennych wydarzeń, podobnie jak na początku lat 30.

Punkt widzenia bohaterów zmienia się pod koniec spektaklu. Dramatyczne stają się pierwsze oznaki, że to nie jest sytuacja tymczasowa. Mamy pierwszą cegłę wrzuconą do hotelu Fräulein Schneider, pogróżki za to, że spotyka się z Żydem. Pierwsze ataki fizyczne i próby zastraszania. Artyści wiedzą, że to już czas na podjęcie poważnych decyzji, że ich świat przestał istnieć, że już pora dorosnąć poza kabaretem Kit-Kat. Dlatego bardzo melancholijnie brzmią słowa Emcee'ego, wypowiedziane w sposób świadomy tuż po wrzuceniu kolejnej cegły do kabaretu: „Dobranoc Państwu".

Zapada mrok. Epoka kabaretu Kit-Kat już się zakończyła.

Monika Morusiewicz
Dziennik Teatralny Kraków
27 listopada 2019

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia