Dobry duch opery

Dobry duch opery - rozmowa z Eugeniuszem Chrzanowskim
Widział debiut Wiesława Ochmana, współpracował z Tadeuszem Gryglewskim i ma na koncie 150 przygotowanych premier - Eugeniusz Chrzanowski, główny brygadzista sceny w Operze Śląskiej, właśnie świętuje swój 50 rok pracy w operze Marcin Mońka: Podobno był Pan świadkiem pierwszego przesłuchania Wiesława Ochmana na bytomskiej scenie? Eugeniusz Chrzanowski, brygadzista sceny: Idąc raz korytarzem usłyszałem głos, który barwą przypominał mi glos Bogdana Paprockiego. Zdziwiłem się, że Paprocki staje do przesłuchań, przecież wówczas pracował już u nas. Wszedłem na widownię i zobaczyłem młodego gościa, który pięknie śpiewał. Byłem zachwycony. I nie tylko ja - pojawiły się brawa na widowni, od chóru, orkiestry. Dyrektor powiedział nam wówczas, że tak nie wolno. Nim podjął Pan pracę w Operze zdarzało się, że przychodził tutaj na przedstawienia? Nie, nigdy. W ogóle nie zdawałem sobie spraw, że istnieje takie fantastyczne miejsce. Teatr kojarzył mi się ze szkołą i szkolnymi teatrzykami. Pamięta Pan swoją pierwszą premierę? To był "Pan Twardowski" ze scenografią Tadeusza Gryglewskiego. Obsługiwałem tę premierę jako tapicer sceniczny. Później była "Łucja z Lammermooru", "Wesołe kumoszki". Pierwszą premierę przeżywałem oczywiście najbardziej. Wszystko było strasznie stresujące. Mistrz po prostu zostawił mnie na scenie powiedział: masz i rób. Jak ze swojej perspektywy ocenia Pan przedstawienia Opery Śląskiej? Jaką ma Pan miarę? Patrzę na ciężar dekoracji. Ciężka była "Aida", a najcięższy był chyba "Wit Stwosz" z dekoracjami z rusztowaniami, z belek i żelaza. Gdy wyjeżdżaliśmy z tą operą do Wrocławia braliśmy dźwigi i podnośniki. Oczywiście słucham głosów, choć przecież nie jestem melomanem. Jednak przez tyle lat pracy człowiek się osłuchał i z muzyką, i z głosami. A więc Pan i Pana zespół pracujecie siołami własnych mięśni? Nie mamy tutaj mechanizmów, wszystko trzeba wykonywać siłowo. Nie ma takich elektrycznych guzików, które uruchamiają wyciągi, szuflady czy zapadnie. Wszystko wykonujemy ręcznie. Czasami robimy sobie sami wyciągi, ludzie wchodzą na stropy, puszcza się sznury. To naprawdę ciężka fizyczna praca. Na sznurowni pracuje dwóch ludzi, którzy dziennie przerzucają od 150 do 200 ton. A jak układa się współpraca z artystami? Niektórzy artyści zwracają czasami nam uwagę: że nie mogą gdzieś przejść, że dekoracja im zawadza etc. Tłumaczę im wówczas, że mam takie zapisy, takie plany i znaki, że twardo zrobiona dekoracja nie może się skurczyć. Ale to rzadkie sytuacje, najczęściej zawsze można się dogadać. Bo większość z nas jest zżyta z zespołem. Mamy też mamy swoich faworytów, choćby Joannę Kściuczyk - Jędrusik, która zawsze do nas przychodzi, wita się. Dla mnie kimś wyjątkowym była Natalia Stokowacka. Dama w każdym calu. Nie było dla niej różnicy, że ktoś jest montażystą, sprzątaczką czy palaczem. Dla każdego miała szacunek, ale tego szacunku wymagała również dla siebie. Fantastyczny był Andrzej Hiolski, a Ochman był po prostu cudny: każdego traktował jak kolegę. Mieliśmy też w operze Ryszarda Żabę, który grał role komiczne. Przychodziliśmy z boku, do kulis, żeby go oglądać. Eugeniusz Chrzanowski Jest głównym brygadzistą sceny w Operze Śląskiej. Na tym stanowisku pracuje już od 1975 roku. Z Operę związał się już w 1957 roku, gdy w wieku 18 lat został przyjęty jako tapicer artystyczny. Przez 50 lat pracy w Operze Chrzanowski pracował przy 150 premierach przygotowanych przez bytomski zespół.
Marcin Mońka
Gazeta Wyborcza Stołeczna
17 lipca 2008

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...