Dobrze to znaczy źle

"Między nami dobrze jest" - 9. Festiwal Rzeczywistość przedstawiona

Tegoroczny repertuar IX Festiwalu Dramaturgii Współczesnej w Zabrzu (który trwa już od trzech dni) rzeczywiście stanowi nie lada gratkę dla teatromanów. Prezentowane w tym roku sztuki, między innymi takich dramatopisarzy jak Iwan Wyrypajew, Volker Schmidt czy Sarah Kane, zostaną zaprezentowane w adaptacji niewątpliwych polskich sław reżyserskich. Dobór spektakli festiwalowych pozwala wierzyć, że poziom artystyczny festiwalu będzie wysoki, a przyznanie nagrody głównej stanowić będzie twardy orzech do zgryzienia dla tegorocznych jurorów - Bogdana Cioska, Krzysztofa Karwata i Jacka Sieradzkiego.

Dziewiątą edycję Festiwalu „Rzeczywistość przedstawiona” rozpoczęła sobotnia prezentacja sztuki Doroty Masłowskiej „Między nami dobrze jest” w reżyserii Grzegorza Jarzyny - spektakl chyba najbardziej wyczekiwany w tym roku przez festiwalową publiczność. Mimo odstraszającej ceny biletów (100 złotych) widzowie przybyli tłumnie do teatru. Trudno jednak zdecydować, co przeważyło o atrakcyjności tego przedstawienia. Czy jest to efekt zestawienia nazwisk? Czy poszliśmy na Jarzynę? A może skusiła nas Masłowska? Albo też przyciągnęło magnetyzujące nazwisko Szaflarska? Pośród tego na pewno imponującego tygla sław ostatecznie naprawdę trudno odnaleźć siłę tego spektaklu. Może jej po prostu nie ma... 

Nie od dzisiaj tematem numer jeden w tekstach autorstwa Doroty Masłowskiej jest karykaturalne ukazanie blichtru popkultury i wszelkiej tandety reklamowych cudów. Świat widziany oczami Masłowskiej to wielkie konsumpcyjne mrowisko, które tworzą zdeformowane twory ludzkie, tipsiarskie dziwolągi, dresiarskie homunkulusy oraz obrzydliwie szarzy ludzie bez twarzy, samoświadomości i perspektyw. Masłowska wrzuca ich wszystkich do jednego worka, miesza ze sobą, pozwala im toczyć beznadziejne rozmowy o niczym pełne wulgaryzmów i potocznych sformułowań. Ostatecznie powstaje wystawa przejaskrawionych karykatur Polaka, stereotypów, obrazu nie tyle tego, co sami w sobie widzimy, ale co wiemy, że widzą w nas inne narodowości. Wątki podjęte w dramacie pisanym na zmówienie teatrów w Warszawie i Berlinie są swoistą kontynuacją obsesji Masłowskiej podjętych w jej powieściach: „Wojnie polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną” oraz późniejszym „Pawiu królowej”. 

Dlaczego Grzegorz Jarzyna w okresie wzmożonej aktywności i ciągłych objawień nowych dramatopisarzy wybrał właśnie Dorotę Masłowską, jest pytaniem, na które wcale nie ma oczywistej odpowiedzi. Trudno doszukać się w „Między nami dobrze jest” jakiejkolwiek innowacji. Dialogi, rzeczywiście świetnie skrojone, pełne są aluzji do naszego polskiego tu i teraz, a język postaci klasyfikuje do określonych grup i podgrup społecznych. Pytanie jednak na ile śmieszące dziś aluzje do współczesnej papki popkulturowej będą jeszcze aktualne i zrozumiałe za lat kila – czy dramat, który upraszcza, operuje stereotypem i bazuje na nowinkach sprzed kilku miesięcy nie zginie w morzu dramaturgii idącej tym samym tropem w ostatnich latach? Wątpliwość dalsza, czy przedstawienia, które tak lojalnie podchodzi do materiału dramatycznego, jak stało się w przypadku współpracy Masłowska-Jarzyna, nie czeka ten sam los? 

O ile część początkowa przedstawienia emanuje komizmem świetnie zbudowanych scen słownych między bohaterami, o tyle części późniejsze wypadają znacznie gorzej ewoluując w kierunku goryczy, a w finale niepostrzeżenie wpadając w patos (niechciany przecież). Ze sceny finałowej, w której występują babcia i wnuczka w tych samych sukienkach w kwiaty, (oprócz tego, że Danuta Szaflarska jest w świetnej formie aktorskiej) niestety niewiele wynika dla całości spektaklu. Ponadto irytujący jest fakt po raz "enty" zastosowania minimalizmu scenograficznego sprowadzającego się do projekcji multimedialnych na trzech ścianach spełniających rolę dużych ekranów. Odczytywanie didaskaliów przez głos z offu jest uzasadnionym z początku chwytem przełamującym iluzję teatralną, ale z drugiej strony zbyteczną redundacją słów w ostatnich scenach, w których i bez komentarza „z zewnątrz” wiedzielibyśmy, co się stało. 

Poza tym wątkiem wątpliwości in plus należy wyróżnić kreacje aktorskie. Aktorzy fenomenalnie oddali komizm dialogów Masłowskiej. Na wielkie brawa zasługują trzy aktorki starszego pokolenia Maria Maj w roli grubej Bożeny, Magdalena Kuta jako kasjerka TESCO i kolekcjonerka kubków po kefirze oraz niezniszczalna Danuta Szaflarska, która wcieliła się w staruszkę poruszającą się na wózku inwalidzkim, zaś rzeczywista jej sprawność fizyczna i ciągła majestria aktorska wzbudziła niemały podziw w widzach. Gratulacje dla całego zespołu, gdyż przede wszystkim gra aktorska stanowi o wartości tego przedstawienia. 

Aktorstwo to jednak zdecydowanie za mało, by ostatecznie zadecydować o sile „Między nami dobrze jest”. Zabrakło pomysłu na dramat, który również budzi zastrzeżenia w kontekście jego aktualności. Powstała sztuka, która kusi sławami i jakby z rozbiegu, przez długi czas pozwala fałszywie ufać, że porusza dogłębnie. Pozostaje jednak niedosyt i może także żal, że taka okazja nie została w pełni wykorzystana, bo starły się ze sobą rzeczywiste talenty.

Małgorzata Bryl-Sikorska
Dziennik Teatralny Katowice
20 października 2009
Teatry
TR Warszawa

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia