Dog - God

"Koniec" - 3. Międzynarodowy Festiwal Teatralny BOSKA KOMEDIA

Do skomponowania rozstrojonego, koszmarnego świata, Warlikowski użył "Procesu" Kafki, niezrealizowanego scenariusza Koltesa pt.: "Nickel Stuff" i powieści Coetzego "Elizabeth Costello". Ingrediencje tej gorzkiej mieszaniny wyznaczają obszary, wokół których krążyć będzie chorobliwe poczucie winy i na tym konkret się kończy. Widz chwyta się rozpadającej i zmieniającej znaczenie przestrzeni, chwyta się tekstu, chwyta postaci, a to wszystko wymyka mu się z rąk

Surowa, składana rzeczywistość, przypomina domek dla lalek, który na potrzeby mającej się rozegrać sceny, staje się szpitalem, barem, pokojem, poczekalnią, czy dzieli na ciasne pokoiki. Bohaterowie, zazwyczaj samotnie plączą się między miejscami. Zdawać by się mogło, że gdyby mechaniczne ściany przestały kierować przestrzenią, akcja stanęłaby w martwym punkcie. 
Symultaniczność rozgrywających się sytuacji, pozwala na samodzielny wybór najistotniejszej z nich, fragmenty się przenikają. Perspektywa odbioru, pogłębiona zostaje przez śledzące aktorów kamery. Przestrzeń sceniczna wydaje się być zbyt obszerna, obca, niedokończona - co nadaje spektaklowi szczególną atmosferę przenikania w cudze wspomnienia. Zapamiętane zostają jedynie pojedyncze elementy ( miś na łóżku, maska sarny), czasem ważne, czasami zupełnie przypadkowe – pod powiekami tworzy się szkic.

Rzeczywistość somnambulicznego snu, powoli przetacza się przez scenę. Z oddali słychać głosy, szepty, strzępy rozmów. Warlikowski bada proste, codzienne sytuacje, rozkłada charaktery na części pierwsze, przygląda się relacjom. Bawi się sytuacjami, splata je i rozplata, powtarza i szatkuje. Pamięć i samoumartwienie. Eksperyment na psychice ludzkiej trwa, a sceniczne laboratorium, do którego zaprasza widza, jest sterylne i skąpane w przygaszonym ultrafiolecie.

Uporczywe roztrząsanie swoich poczynań, analizowanie niezdrowych relacji, próba nazwania negatywnych emocji to elementy terapii mającej przywrócić życiu sens i zapewnić jako takie poczucie bezpieczeństwa. Daremnie. Przypominanie tylko pogarsza sytuację. Człowiek bezradnie topi się we własnej beznadziei i z lękiem oczekuje końca.

Postacie miotają się po scenie z nienasyconą żądzą współżycia duchowego i intelektualnego, męczą się, zamęczają innych. Józef K. i jego relacje z kobietami są chaotyczne, momentami naładowane agresją. Tony gubi się w relacji z zdziecinniała matką. Stara się zaspokoić jej potrzeby, wyrosłe z prymitywnych, kreowanych przez media wzorców. Jest jej opiekunem, za razem pozostając pod jej opieką. Kontakt jaki postaci nawiązują na płaszczyźnie fizycznej, w żaden sposób nie przekłada się na inne poziomy relacji. Emocje i pragnienia za każdym razem się rozmijają.

W części drugiej Elizabeth Costello trafia do \'\'przedniebnej\'\' poczekalni przypominającej urząd. Konieczne w procedurze przejścia są deklaracje i formularze. Pisarka bezskutecznie składa wciąż nowe wyznania. Gdyby ktokolwiek miał wątpliwości Elizabeth określa swe położenie jako sytuację kafkowską. Na ścianie wyświetla się anagram „DOG-GOD”.

Psychologiczny patchwork, zszyty z postaci widm i zanurzony w rozcieńczonej rzeczywistości opowiada o lęku, nienasyceniu i dręczącym poczuciu winy. Reżyser snuje teatralną refleksję wymagając od widza niemałej wytrwałości, potęguje wrażenie zagubienia, niczego nie wyjaśniając. Umysł w agonii, czy śpiączce? Osobiste wyznanie, czy chęć pobudzenia poprzez stagnację?

Adrianna Markowicz
Dziennik Teatralny Kraków
14 grudnia 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia