Dominacja w dobie Facebooka
"Babel 2" - reż. Maja Kleczewska - PWST w KrakowieSpektakl "Babel 2" w reżyserii Mai Kleczewskiej w krakowskiej PWST skupia się na świadomości pokolenia Internetu. Wydaje się być dziwną kopią zrealizowanego w Bydgoszczy spektaklu, zalewającą widza postaciami - symulakrami
„Babel 2” jest zlepkiem scen orbitujących wokół dominacji i jej przejawów. Od sytuacji domowej, czyli matki z dzieckiem przechodzimy do wojny. Jednak nic z tego nie wydaje się nam realnym obrazem, wszystko jest kopią. Aktorzy wyszukują osoby i postacie powielane przez media, aby wcielić się w nie i nadać monologom znaczenie. Często wybierają je na zasadzie prostego kontrastu i - gdy budują wokół tego monolog - kumulują pomysły zamiast rozwijać jeden. Ilość rekwizytów, przebrań i odnośników sprawia, że wszystko jest widocznie fragmentaryczne.
Scena jest zbiorowiskiem różnych miejsc, które - niczym w muzeum - zostały wystawione do oglądania. Stare kanapy, biała wanna, stoliki z przedmiotami ustawiono pod oknami. Zagracenie przestrzeni wydaje się być groźbą skierowaną w stronę widza. Nie wiadomo, po jaki przedmiot mogą sięgnąć aktorzy, czego użyją oraz jaki sens ma to chaotyczne zbiorowisko.
Podobne uczucie wywołuje spektakl. Jedynie drobny fragment wypowiadanych tekstów to dzieło Elfriede Jelinek. Reszta wzięta jest z różnych dzieł, bez podziału gatunkowego oraz innych, nieliterackich źródeł.
Sposób łączenia tekstu i jego logikę może wyjaśnić ciekawy zabieg zastosowany w spektaklu. W trakcie przedstawienia możemy cały czas obserwować wyświetlany na ścianie pulpit komputera. Kolejne osoby wyszukują w nim filmy na serwisie Youtube, a zdjęcia przez wyszukiwarkę Google zestawiając je ze sobą. Monolog, orbitujący wokół ciała i jego prezentacji, sposobu używania, zestawiony jest z zdjęciem dziewczyny w stroju bikini oraz wyszukiwanymi obrazami zgniłego mięsa. Taki zabieg dekoncertuje widza, ale również w sposób abstrakcyjny rozkłada widoczne na scenie ciało.
Pokusa bezmyślnego klikania w poszukiwania atrakcyjnego czy też silnego obrazu sprawia, że trudno mówić o fabule. Postaci w dramatach Jelinek zwykle są mówiącymi „płaszczyznami językowymi”, w inscenizacji są to jednostki będące kopią prawdziwych osób, albo świadome swojej fikcyjności postaci. Widzimy ubranego w sukienkę byłego żołnierza, operującego gestami Krystyny Jandy oraz Jockera z filmu „Batman – ciemny rycerz”. W pierwszym przypadku zapożyczenie jest tylko ułamkiem tworzącym tożsamość. W drugim, wprowadza konflikt miedzy postacią a odgrywającym ją aktorem, Heathem Leagerem.
Pokazywane monologi i kopiowane sceny z filmów jak scena chłopca w wannie i matki z „Gummo” Harmony Korine’a z 1997 roku trudno przypasować w sposób chronologiczny, funkcjonują na zasadzie hipertekstu. Prezentując tekst, przeskakujemy do kolejnego. Jednak przy zainteresowaniu pierwszymi występami i uważnym śledzeniu w poszukiwaniu sensu kolejnych działań po dłuższej chwili nużymy się. Widzimy paradę skomplikowanych zadań aktorskich wykonanych konsekwentnie i z dużym zaangażowaniem. Pomysły i interpretacja wydają się zlepkiem informacji i uczuć wyłowionych z Internetu. Wprowadza to problem powierzchowności tego medium. Kolejne działania i gra są niczym przeglądanie zdjęć, które wychwytuje charakterystyczne cechy i określa jednym słowem, aby przejść do kolejnego obrazu.
Przeglądając obrazy dominacji natrafiamy również na rzeczy przykuwające nasz wzrok. Monolog Lynndie England, która brała udział w torturowaniu więźniów w Abu Ghabi i została wraz z oddziałem poddana karze, jest zagrana przez mężczyznę ubranego w suknię i blond perukę. Twardy i rzeczowy język łączy się obrazem kobiety, która porzuciła swoją delikatność i stała się mężczyzną. Wydaje się to prezentacją wyobrażenia, jakie stworzyły media w trakcie nagonki na Lynndie England, napędzaną stereotypowym myśleniem o kobietach jako o delikatnych i nie mogących wyrządzić nikomu krzywdy. Wyświetlane w trakcie monologu zdjęcia tortur niosą same w sobie również inną informację, która jest słabo zaznaczona w spektaklu. Uśmiechnięta England pozuje ze zwłokami. Gest związany z pozowaniem do rodzinnych fotografii z martwym ciałem wywołuje szok o wiele silniejszy niż samo przedstawienie.
Spektakl ogranicza się do prezentacji różnych obrazów wytworzonych przez media, nie próbując wgłębić się w przyczyny. Wyobrażenia jakimi są postacie pchają się w stronę widza, aby przykuć jego uwagę. Na scenie zostaje tylko dziewczyna. Oczekujemy od niej monologu jak od każdej osoby. Jednak ona wstydliwie chowa się w wannie.