Don Kichot w magicznym cyrku

"Don Kichot" Opera Wrocławska

Premiera baletowa w Operze Wrocławskiej. Bardzo zabawna!

Wrocławska opera kontynuuje pasmo sukcesów. Po pięknej inscenizacji "Napoju miłosnego" w reżyserii Michała Zna-nieckiego, tym razem zachwyca barwna i dowcipna premiera baletowa, czyli "Don Kichot" inscenizowany przez specjalnie zaproszoną z Berlina Beate Vollack.

Niemieckiej choreograf udały się na polskiej scenie co najmniej trzy istotne rzeczy. Po pierwsze, z klasycznego baletu, w którym akcja służyła raczej wyeksponowaniu tanecznych popisów niż opowiedzeniu wiarygodnej historii, Vollack zbudowała interesującą, urokliwą i niezwykle zabawną opowieść o perypetiach błędnego rycerza.

Po drugie, umiejscowiła akcję w cyrku i ożywiła świat, który w Polsce nieubłaganie odchodzi w zapomnienie: świat klownów, pogromców lwów czy mistrzów w rzucaniu nożem. I wreszcie po trzecie, we Wrocławiu pierwszy raz zrealizowała w pełni autorski projekt. Wypełniła go pomysłami, wizjami, kolorami i klimatem w taki sposób, że widz autentycznie czuje się jakby śledził wyczyny artystów na cyrkowej arenie, co chwila wybuchając śmiechem na absurdalne sytuacje, czasem przywodzące na myśl gagi legendarnych braci Marx.

Tytułowy Don Kichot (gościnnie Thorsten Krohn) to mąż patykowaty, jak ze szkiców Salvadora Dali albo słynnych prac Honoré\'a Daumiera; stawia kroki nieco koślawe, nie jest specjalnie groźny, ale wie, co jest w życiu ważne i będzie tego bronił. Tak więc, kiedy na arenie pozna zakochanych w sobie Kitri (gościnnie Jana Salenko), córkę wąsatego dyrektora cyrku, oraz sprzątającego tam Basilia (gościnnie Rainer Krenstetter), postanowi im pomóc we właściwy sobie, niekonwencjonalny sposób.

Główna para bohaterów (na co dzień solistów Staatsballett Berlin) tańczyła świetnie, zwłaszcza piękne pas de deux z ostatniego aktu. Ale eksponując pierwszych tancerzy, Beate Vollack świetnie rozmieściła też na scenie pozostałych solistów i zespół.

W tle dzieje się czasem wiele ciekawych rzeczy, więc warto śledzić np. zakulisową kłótnię siłacza z fakirem, popisy "sprawności fizycznej" arcyśmiesznego pogromcy lwów Gamache (Oleksandr Apanasienko) czy tańce konia złożonego z dwóch osób ubranych w specjalny kostium. Ale przepiękne kostiumy, dzieło Małgorzaty Słoniowskiej, to temat na osobny artykuł, a dla melomana pole dla wyobraźni.

Magdalena Talik
POLSKA Gazeta Wrocławska
23 lutego 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia