Dostojewski, koncert i „Rzeźnia" w okularach VR

36 urodziny Teatru Witkacego w Zakopanem

Urodziny Teatr w Zakopanem obchodzi z Patronem - Stanisław I. Witkiewicz przyszedł na świat 24 lutego 1885 roku. Jego 136 zbiegły się teraz z 36 Teatru - jednego z ciekawszych i ważniejszych w Polsce. Scenę założył i prowadzi Andrzej St. Dziuk. Ma spory, oryginalny dorobek. Niemniej nadal zadziwia i zaskakuje dalszą kreatywnością.

Tegoroczne urodziny świętowano online. Oglądaliśmy tak i słuchaliśmy koncertu Stowarzyszenia Konstruktorów Słów i Dźwięków - grupy muzycznej Andrzeja Bieniasa, życzeń urodzinowych Dziuka oraz jego dwa znakomite spektakle - pokazany premierowo "The Underground Man" oparty na "Notatkach z podziemia" Dostojewskiego i "Rzeźnia" Mrożka.

- Drodzy Przyjaciele, Widzowie, spędźmy ten smutny czas - z nadzieją - zwracał się do rozproszonych po Polsce bywalców Teatru dyr. Dziuk. - Pamiętajmy, że mamy się do siebie uśmiechać - na zawsze. Dziękujemy Wam za wierność - za to, że dzięki Wam jesteśmy! Gdziekolwiek Jesteś, Drogi Przyjacielu - Widzu, wznieś - proszę - Toast za Naszego Patrona! Obroń nas Stachu, przed marnotą i miernotą świata...

Rozpoczęły się urodziny 136 Witkacego i 36 Teatru koncertem „Nic do ukrycia" Stowarzyszenia Konstruktorów Słów i Dźwięków stworzonego przez Andrzeja Bieniasa, aktora, muzyka i wokalistę. Prócz niego należą do tej grupy muzycznej gitarzysta Maciej Gruchacz, kontrabasista Maks Kowalski, perkusista Michał Peiker, trębacz i wokalista Przemysław Sokół i akordeonista Bogusław Zięba. Grają i śpiewają muzykę i teksty piekąco sięgające głębi ludzkiego wnętrza. Wiele mówiące o kondycji człowieka. Relacjach z innymi ludźmi i Bogiem, obustronnym grzechu zaniechania.

Spektakl „The Underground Man" pokazano w wymiarze streaming live. Zrobiony przez Dziuka na kanwie „Notatek z podziemia" Dostojewskiego znakomicie się mieścił w potęgującej alienację instalacjach Zbigniewa Bajka. Muzyka Przemysława Sokoła dołująco podkreślała ten nastrój. Dziuk próbuje tym przedstawieniem odpowiedzieć nam na pytanie, jak dalece możemy pogrążyć sami siebie w destrukcji? W niemocy samoakceptacji? Być boleśnie samotnymi i osamotnionymi. Daje obraz naszego człowieczeństwa wstrząsająco mroczny.

Nie „uzbrojeni" w atrybuty cywilizacji - samochody, komórki, komputery - stoimy bezbronnie nadzy i samotni wobec świata zawikłanego i okrutnego. Tak, jak nagie są - dosłownie pozbawione odzieży postacie Dostojewskiego na scenie - Bezimienny i Liza, przejmująco ucieleśnione przez Andrzeja Bieniasa i Emilię Nagórkę.

Wstrząsający obraz upadku zawinionego może nie do końca przez człowieka Dziuk przełamuje ledwie dostrzegalnymi nutkami rozbawienia. Widocznymi dla widzów uważnych i wrażliwych.

„Rzeźnię" Mrożka w interpretacji Dziuka pokazywano już wcześniej na scenie Witkacego. Warto było jednak pokazać teraz online daleko szerszej widowni. Chociażby ze względu na szansę pierwszą w polskim teatrze obejrzenia w technice 360° przez okulary VR. Widzowie znajdywali się w samym centrum akcji spektaklu niemal na równi z aktorami. Mogli też oglądać spektakl w komputerach wyposażonych w żyroskopy - wówczas przez okulary VR korzystając z aplikacji Vimeo. Wreszcie odtworzyć na telefonie lub komputerze bez okularów VR. Jeśli nie mogli w technice 360° oglądali przedstawienie zrealizowane „po bożemu" z kilku kamer. To były absolutnie nowatorskie skorzystania z przekazu online w pandemii.

Mrożek i Dziuk „Rzeźnią" dotykają sprawy degradacji kultury, nasilającej się z rozwojem cywilizacji. Poruszają coś, co niestety ma tendencję rosnąca i trwale aktualną. Na czym polega konflikt między kulturą i naturą? Jakie jest miejsce sztuki w świecie współczesnym? Jaki wpływ na życie może mieć sztuka? Czym dysponuje wobec przemocy, brutalności i zbrodni? Jak i jak często artyści stają przeciwko przemocy? A nie rejterują. Jak bywa żałośnie bezsilne takie przeciwstawianie gwałtom i okrucieństwom. Kto dzisiaj liczy się z artystami? Artystę można pogłaskać, ośmieszyć. Potem odwrócić się od niego i nie słuchać.

Dziuk porusza się na granicy groteski i drapieżnej satyry. Materiałem wyjściowym jest słuchowisko Mrożka. Tym bardziej trzeba podziwiać twórcę przedstawienia za stworzenie z czegoś czego się słucha i co się czyta przestrzeni scenicznej z niezwykłej urody obrazów, wspieranych scenografią Rafała Zawistowskiego.

„Rzeźnią" Dziuk dotyka miejsca artysty w świecie zagarniętym przez ludzi zanurzonych w konsumpcji i głuchych na wołanie sztuki. Mówi o degradacji kultury, która upada współmiernie do rosnącego konsumowania. U Mrożka symboliczna postać Skrzypka nie umie wyzwolić się spod dyktatu Matki. Tkwi zawieszona między codziennymi emocjami i swą sztuką. To wieczny dylemat artysty w świecie cierpiącym.

„Koncert na dwa woły, obuch, nóż i siekierę" - jak Mrożek nazywa swą „Rzeźnię", obecnie szczególnie brzmi dosłownie i bezdusznie akceptowalnie. Dziuk skwapliwie wykorzystuje to w spektaklu. Kiedy słuchamy nagranych ryków i pojękiwań zabijanych zwierząt, które wkrótce staną się daniem na stołach, ich wołania nie przytłumią w naszych sumieniach i wrażliwości dźwięki skrzypiec pogubionego artysty.

Choć sytuacja ma swe miejsce w teatrze, jest tak bardzo wzięta z życia i ma też realne miejsce obok, a nieco dalej także dotyczy zabijania ludzi, że ocierając się o dosłowność trudno się oprzeć troskliwym myślom o własną egzystencję. „Iluzja się przeżyła, sztuka przeżyła, ludzie łakną samiuteńkiej prawdy" - słowa Mrożka w spektaklu Dziuka podkreślone dźwiękami i obrazem przypomina nam bezlitośnie nasza wyobraźnia.

Ale dalej trzeba uwzględnić i tę myśl, że to tylko literacka i teatralna próba rywalizowania metafizyki z życiem realnym, która w teatrze zyskuje aktualny wymiar groteski. Czy nie jest tak, kiedy słyszymy, że „każdy może uczestniczyć w zabijaniu, jako rzeźnik czy jako wół"? A dalej wypowiadane z kpiną podkreślające skrywaną miłość słowa Matki „nigdy nie byłeś dla mnie tak czuły", o Skrzypku w końcowej scenie.
Kiedy sala służąca muzyce klasycznej zostaje przerobiona na rzeźnię skąd słychać skargi zwierząt, nie zauważymy kiedy i które dopadające nas stamtąd dźwięki są dla nas bardziej atrakcyjne. A stąd krótka droga do zaakceptowania „nowej filharmonii", teraz rzeźni. Trzeba tylko żebyśmy „naturalni i spontaniczni" powstali i bili brawo. Dlaczego „naturalni i spontaniczni" wygrywają z „refleksyjnymi i umiarkowanymi", brzmi szczególnie drażliwie w naszych czasach. „Wulgarne odgłosy rzeźni zniszczyły moją sztukę" mówi Skrzypek słowami Mrożka. Wkrótce potem jednak odrzuci propozycję zagrania „koncertu na dwa woły, obuch, nóż i siekierę". To takie światełko w tunelu.

W roli Skrzypka oglądamy i słuchamy uważnie Krzysztofa Wnuka, z uznaniem dla jego drobiazgowej perfekcji, kiedy środkami aktorskimi koronkowo tworzy postać od strachliwego chłopaczka, po niby dojrzałego artystę. Za takim Skrzypkiem idziemy myślowo, śledzimy, staramy się zrozumieć. Matkę, której celem jest uczynienie wirtuozem syna skrzypka apodyktycznie i nadopiekuńczo Dorota Ficoń buduje misternie z odcieni komizmu, patosu, cynizmu, drażniącej czułości i prawdziwego ciepła.

Piotr Łakomik, „ożywiony" z pomnika Paganini, który odda swój geniusz Skrzypkowi za cenę egzystencji rzeźnika, i tenże Rzeźnik, ciekawie godzi obie te postacie cechami błazenady i prostolinijności między kruchością błazna i siłą demona. Krzysztof Najbor gra pozornie oddanego artystom lecz bardziej każdej władzy dyrektora sali koncertowej, który tę świątynię sztuki na wezwanie zwierzchników gotów zamienić w rzeźnię (jakie to aktualne!). Podtekstowo i aluzyjnie wyposaża postać w siłę i śmieszność.

Agnieszka Michalik jako Flecistka starannie wyważa naturalność i perwersję. Ma wnieść w życie Skrzypka miłość i obudzić poczucie wartości. Kamil Joński grający Woźnego ciekawie ustawia swą postać na granicy materialnej i niematerialnej.

Tak powstał spektakl o współczesnych i bolesnych znaczeniach i odniesieniach. Z bajecznie ogarniętą przestrzenią, w której postacie Mrożka poruszają się i mówią tekst w muzycznym rytmie (to ciekawe skoro fabułą w jakimś sensie jest muzyka, głównym bohaterem skrzypek). Przedstawienie, które dobrze się ogląda, ciekawie słucha i przeżywa.

35 urodziny zakopiański Teatr Witkacego - często nazywany „schroniskiem dla teatrałów" (tak Witkacy zwał tych, którzy „odczuwają wciąż potrzebę obcowania ze sztuką") - obchodził na progu pandemii. 36 w jej środku. A za rok?

- Jeśli chcesz przeżyć coś istotnego, nie wstydzisz myśleć inaczej, pragniesz uśmiechnąć do siebie, czekamy z gorącą herbatą! - zachęcają artyści z Witkacego. Teatru z tą odrobiną metafizyki, która od 36 lat próbuje odmienić nas i przemienić poprzez przekraczanie siebie.

Andrzej Piątek
Dziennik Teatralny Rzeszów
6 marca 2021

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia