Dotkliwy obraz współczesnej emigracji

"Emigranci" - reż. Krzysztof Rekowski - Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku

Białostocka wersja dramatu Sławomira Mrożka zaskakuje zagraniczną obsadą. Ten pomysł wróży sukces. Podobnie jak doskonałe kreacje postaci.

Artyści związani z białostockim Teatrem Dramatycznym sięgnęli po klasykę polskiej dramaturgii. Nie będzie żadnym odkryciem stwierdzenie, że "Emigranci" Sławomira Mrożka to tekst uniwersalny. Faktycznie twórcy podjęli takie działania, by mogło się wydawać, że akcja dzieje się współcześnie i może nas dotyczyć. To co jednak wyróżnia białostocką wersję tej sztuki na tle podobnych realizacji to oryginalna obsada - w postać jednego z emigrantów wciela się Oleg Garbuz, aktor Narodowego Teatru im. Janki Kupały w Mińsku. W kontekście aktualnych wydarzeń na wschodzie Europy to posunięcie może wydawać się lekko ryzykowne, jest jednak uzasadnione.

Białostoccy "Emigranci", których opieką reżyserską objął Krzysztof Rekowski, to intrygująca sztuka o wolności i zniewoleniu, które mogą się dokonać jednocześnie w tym samym miejscu, czasie, a nawet w jednej osobie.

Spektakl rozgrywa się na małej scenie, w straszliwej ciasnocie. W ostrym świetle nagiej żarówki widzimy dwie prycze, dwa krzesła, stół z rozciągniętym sznurem na pranie. Przestrzeń sugeruje, że znajdujemy się na poddaszu, z dialogu bohaterów wynika, że to jednak obskurna, zimna piwnica. To ascetyczne wnętrze dzieli dwóch, skazanych na siebie

mężczyzn: prostacki, popędliwy robotnik (Mateusz Witczuk) oraz wzniosły intelektualista-nieudacznik (Oleg Garbuz). Wydawać by się mogło, że to zupełnie różne osobowości, okazuje się, że mają wiele wspólnego - łączy ich nie tylko skomplikowany los wyobcowanego emigranta. Obaj nie mogą wrócić do swojego kraju, ale każdy z innych powodów, obaj tęsknią, ale każdy za czymś innym. Wreszcie obaj, mimo wzajemnego niezrozumienia, są do siebie szczególnie przywiązani.

Obaj aktorzy fantastycznie nakreślili swoich bohaterów. Cechy charakterystyczne ciekawie podkreślają gestem, tonem głosu czy ubraniem. Na scenie widać nie tylko pracę jaką wykonali z reżyserem, ale także szczególną relację między aktorami.

Duet Garbuz-Witczuk ogląda się z nieustającym zainteresowaniem i uwagą. Aktorzy z niezwykłą lekkością przechodzą od scen bardzo dynamicznych do wyciszonych i statycznych. Absurdy ubierają w szaty rzeczywistości. Wreszcie dochodzą do wspólnej refleksji, że "idealny niewolnik nie istnieje". Relacja między tą dwójką wywołuje u widza pytanie: kim oni są? Emigrantami w obcym kraju, czy społecznymi bankrutami w ojczyźnie? Czy kiedykolwiek "wrócą do siebie" i gdzie to tak naprawdę jest? Możliwe, że po każdym obejrzeniu tej sztuki widz dojdzie do innych odpowiedzi.

Anna Kopeć
Kurier Poranny
4 czerwca 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...