Dotknąć metafizyki

rozmowa z Łukaszem Wiśniewskim

Rozmowa z reżyserem Łukaszem Wiśniewskim

Czy Pan traktuje "Udając ofiarę" bardziej jako współczesną wersję "Hamleta", czy raczej jako obraz młodej inteligencji rosyjskiej?
Oleg i Władimir Presniakowie, autorzy sztuki, posługują się pewnymi skojarzeniami na gruncie kulturowo- literackim. Głównemu bohaterowi objawia się Duch Ojca, żywi on podejrzenie, że tego ojca zabiła matka wraz z jego wujem. Pojawiają się niby odpowiedniki Ofelii, grabarzy... Ale tak naprawdę są to skojarzenia literackie.

Skojarzenia czytelne dla wyrobionego odbiorcy.
Też tak myślę. Wala, główny bohater, jest Hamletem w tym sensie, że podobnie jak bohater dramatu Szekspira, postawiony jest w sytuacji wyboru. Obserwuje współczesny świat, brudny, pełen zakłamania, śmierci, pustki... Próbuje zbadać jego materię i naturę. Pierwiastek rosyjski jest ciekawy o tyle, o ile czerpie z rosyjskiej mentalności, rosyjskiej duszy. To jest wartość dodana do budowania postaci. To co rosyjskie w tej sztuce, okazuje się naprawdę uniwersalne. "Udając ofiarę" jest opowieścią o brudzie i rozpadzie świata.

Skoro nie jest to współczesny "Hamlet", to co?
Kryminał metafizyczny. Po pierwsze historia, którą opowiadamy, przypomina typowy kryminał. Po drugie, bohater pracuje w policji jako statysta podczas rekonstrukcji zdarzeń. Wreszcie cała ta historia jest próbą znalezienia odpowiedzi na pytanie, co się stało z ludźmi i światem wokół, jaka jest ich kondycja, moralna, etyczna, światopoglądowa, emocjonalna. I tak dotykamy metafizyki.

Marek Radziwon recenzując polską prapremierę "Udając ofiarę" napisał, że cała sztuka to nic więcej tylko rzecz o udawaniu. Zgadza się Pan z tym poglądem?
To jest cząstkowa prawda. Łatwo powiedzieć, że wszyscy udajemy, zakładamy jakieś maski... Nas nurtuje pytanie z czego to się bierze, dlaczego ludzie te maski zakładają, co jest prawdziwą naturą człowieka? Próbujemy się dowiedzieć, jak jest naprawdę, co jest pozorem, a co fikcją. Skąd się biorą lęki. Z czego bierze się potrzeba udawania kogoś, kim się nie jest. Koncept Radziwona, jest punktem wyjścia dla nas.

"Udając ofiarę" nazwał Pan kryminałem metafizycznym. Poprzednio wyreżyserował Pan "Pamięć wody", farsę z przesłaniem. Kolejny też raz sięgnął Pan po sztukę, w której bardzo ważne są konwencje a nawet gatunki teatru. Lubi Pan taki teatr.
Kiedy tłumaczka "Pamięci wody" zobaczyła spektakl, wyszła zdenerwowana, twierdząc, że w Anglii tak się fars nie wystawia. Mnie to rozśmieszyło, ponieważ nigdy podczas lektury nie traktowałem "Pamięci wody" jako farsę. Jest coś takiego we mnie, że mam potrzebę zaglądania pod spód. Jak słyszę, że coś jest strasznie poważne, to próbuję spojrzeć z boku i wtedy najczęściej widzę zupełnie coś innego, coś, co wcale nie jest tak straszne. I na odwrót. Kiedy wszyscy zrywają boki ze śmiechu, zaczynam dostrzegać jakąś powagę. To się przekłada na opowieść o świecie, szukanie podwójnego dna... To jest też fantastyczna materia dla teatru. Zabawa konwencjami, łamanie schematów jest moją organiczną potrzebą. I to dlatego chyba sięgam po tego typu teksty.

Kolejny raz mierzy się Pan z tematem śmierci.
I to mnie zaniepokoiło. Wiem, że funkcjonuję między dwiema skrajnościami: śmiechem i śmiercią. Zderzenie tych dwóch skrajności w teatrze jest fascynujące. Śmierć w "Pamięci wody" była pretekstem, okolicznością, która katalizuje losy bohaterów. W "Udając ofiarę" - jest właściwie jednym z bohaterów.

"Udając ofiarę" reżyseria: Łukaszem Wiśniewski Teatr Nowy w Poznaniu

Stefan Drajewski
Polska Głos Wielkopolski
16 marca 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia