Draństwo

Wojciech Majcherek

1.
Do obszernej listy draństw, jakie ma na sumieniu Telewizja Polska pod rządami Jacka Kurskiego, doszło jeszcze jedno: dyscyplinarne zwolnienie Wojciecha Majcherka z TVP Kultura.

Nigdy i nigdzie nie miałem etatu, ale o dyscyplinarkach wiem jedno – jest to broń atomowa instytucji wobec pracownika. Wylatuje się z dnia na dzień, bez odprawy i innych świadczeń, „tydzień przed świętami" – jak w jakiejś smutnej piosence Sugermana. Dyscyplinarkę stosuje się w przypadkach przestępstw ciężkich wobec prawa i pracodawcy. Za działania na szkodę firmy.

Jako że znam Wojtka trzydzieści lat jako najspokojniejszego człowieka na świecie, krytyka niepochopnego w sądach i czynach, redaktora zawsze kulturalnego i do końca lojalnego wobec współpracowników i przełożonych, nie mogłem za Chiny Ludowe wyobrazić sobie, co złego zrobił tym wszystkim przemiłym karierowiczom z TVP Kultura. Zwymyślał jednego z nich na wizji? Poprowadził muzyczno-teatralny talent show ze swojego gabinetu, zapominając, że za transmisję odpowiada konkurencyjny Polsat? Odkrył w przepastnych archiwach telewizji nieznany spektakl Kazimierza Brauna i nielegalnie sprzedał szpulę redaktorom z ESKA TV?

Wymyślam te absurdalne powody, bo zwyczajnie nie mogę uwierzyć, że nawet przejęta przez PiS TVP Kultura w taki sposób, mściwie i samobójczo, pozbywa się fachowców, którzy współtworzyli program i charakter stacji od samego początku jej istnienia. A przez ostatnie pięć lat próbowali nawet, jak to się kiedyś pięknie mówiło, zachować substancję, ocalić, co się jeszcze dawało ocalić, w zmieniającej się TVP Kultura: trzymać się standardów, rzetelnie informować, promować i rejestrować dobry teatr oraz pracę najwybitniejszych artystów, a nie tylko tych, którym teraz po drodze z władzą.

Wojtek Majcherek we wszystkich okresach funkcjonowania kanału – od 2005 roku – ani razu nie pchał się do pierwszego szeregu, jego zadaniem, które chyba sam sobie wymyślił, było dbanie o profesjonalizm i merytoryczność na antenie, wysoki poziom emitowanych spektakli. Zawsze starał się temperować najbardziej idiotyczne pomysły „nowych" (nie ważne skąd przychodzili i pod jakimi sztandarami zarządzali firmą), tłumaczył, przekonywał, uświadamiał konsekwencje. Bronił ludzi. Także w swoich felietonach i na blogu – na co nie każdy pewnie by się odważył. Od stycznia 2016 roku Wojtek konsekwentnie pilnował reszek przyzwoitości i niezależności w przejętej przez PiS stacji. Podejrzewam, że trwał w Kulturze tak długo i po trosze z zaciśniętymi zębami marginalizowany i upokarzany kolejnymi reorganizacjami redakcji jedynie po to, żeby istniała jakaś zawodowa i personalna ciągłość w instytucji, dla pamięci o standardach, o misji, o sensie robienia rejestracji najlepszych i najciekawszych spektakli sezonu, o potrzebie transmitowania teatru na żywo – innego niż ten gwiazdorski lub hurrapatriotyczny.

Myślę, że Wojtek gdzieś tam w duchu od lat nazywa siebie „robotnikiem sensu", jest czynnym krytykiem, selekcjonerem festiwali teatralnych i pewnie dlatego wielu idiotom od dobrej zmiany niewygodnie się z nim pracowało. Bo on się akurat znał na telewizyjnym fachu, nie przychodził znikąd, kilka wariantów własnego życia dla firmy poświęcił, zadawał niewygodne pytania, chronił przyzwoitość, obnażał absurdy. Piętnaście lat pracował w TVP Kultura. W tym czasie różni prezesi przeminęli, zapomnieliśmy o dziwacznych dyrektorach i pseudo-menedżerach, jacy przewinęli się przez stację, a Wojtek wciąż był i robił swoje. Majcherek walczył o rejestrację rzeczy artystycznie ważnych, ale niekoniecznie modnych, „tożsamościowych" lub ideowo słusznych. I może właśnie dlatego teatr tam się jeszcze jakoś trzymał. Trzeba doceniać trwanie.

Za jakiś czas, pewnie później niż szybciej, gdy wszystko znormalnieje, a źli ludzie znikną z telewizji i polityki, zasłużenie wyrzuceni na zawodowy śmietnik i obłożeni społeczną anatemą, odbudowę mediów publicznych będziemy zaczynać od takich fachowców, jak Majcherek. Bo dla naszych czasów to on był prawdziwą twarzą „misji", „panem od Teatru TV", tak jak kiedyś był nim Jerzy Koenig. Wojtek nie uprawiał w TVP Kultura żadnej polityki, chciał po prostu pokazywać mądre i piękne przedstawienia, aranżować rozmowy z mistrzami teatru, wyławiać młodych i zdolnych artystów. Transmisje spektakli na żywo, które przez wiele lat pilotował, prezentowały widzom z polskiej prowincji najgłośniejsze wydarzenia teatralne, a publiczności z metropolii udowadniały, jak ciekawe rzeczy powstają na teatralnej prowincji.

Głosy oburzenia w środowisku i kolejne listy protestacyjne pokazują, że jego praca i zaangażowanie zostały docenione przez ludzi teatru. Tych nowych, śliskich i cwanych musiał uwierać, bo był, jest, jakby z innej epoki. Zawsze wierzyłem w cywilizowane rozstania: takie za porozumieniem stron, nawet przy różnicy poglądów politycznych, odmiennych wizji rozwoju instytucji, rozstania bez wylewania pomyj i niszczenia drugiej strony. Niechcianemu pracownikowi nadal przecież należy się szacunek! Szefostwu TVP Kultura najwidoczniej jednak jest obcy taki model postępowania. Szkoda, bo długo łudziłem się, że to jedyny jeszcze niezarażony gangreną propagandy i nieprawości dział telewizji Jacka Kurskiego. Aż w końcu wraz ze sprawą Majcherka złudzenia prysły.

Nie mam wątpliwości, że to draństwo zwalniać Wojciecha Majcherka z Teatru Telewizji, z TVP Kultura. W takim trybie i w tym momencie. Draństwo wobec człowieka. I draństwo wobec widzów. Nie spodziewałem się wiele po tej ekipie i tej instytucji, ale tym razem naprawdę przeszli samych siebie. Znając dyrektora Piotra Legutkę z ledwo paru tekstów i z jeszcze mniejszej liczby rozsądnych poglądów, mogłem się właściwie po nim spodziewać braku klasy. Brak reakcji Mateusza Matyszkowicza, członka zarządu TVP SA i byłego szefa Wojtka Majcherka, też właściwie mnie nie dziwi. Ale czy pani dyrektor naczelna TVP Kultura Kalina Cyz naprawdę nie wstydzi się, że firmuje tę decyzję? Naprawdę? Może stoi teraz przed lustrem gdzieś w zakamarkach gmachu na Woronicza i powtarza sobie nerwowo znaną skądinąd frazę: „Co zrobiłam źle?". Niestety, raczej na pewno tak się nie dzieje.

Wojtkowi Majcherkowi oprócz smutnej satysfakcji z tych naszych gestów solidarności i wsparcia, desperackich nawoływań do zmiany decyzji, które oczywiście TVP Kultura zignoruje, pozostaje jeszcze droga sądowa, żeby bronić swoich praw i dorobku.

2.
Obecna polska polityka kulturalna opiera się na trzech filarach: rewanżu, zawiści i obmowie. Wystarczy przeczytać jakikolwiek artykuł Bronisława Wildsteina komentujący nagrodę nobla dla Olgi Tokarczuk, przejrzeć parę kulturalnych felietonów na portalu wPolityce, zanalizować wywiady ministra Piotra Glińskiego. Trawestując Bertolta Brechta piszącego w latach pięćdziesiątych o rządzie, który chciałby rozwiązać społeczeństwo i wybrać sobie nowe, powiedzmy, że priorytetem pisowskich inżynierów dusz stało się unieważnienie naturalnej hierarchii w sztuce polskiej i zadekretowanie całkiem nowego środowiska artystycznego. Mają go sformować twórcy o jednorodnych poglądach politycznych, podpisujący tak zwane dzieła tożsamościowe, ulegli, niesprawiający jakichkolwiek kłopotów. Promuje się miernych, nagradza swoich, przeszkadza wielkim. Jeśli są przeciw i jeśli nie są swoi. Dlatego wcale nie dziwi mnie brak wsparcia IAM dla pokazów Procesu Krystiana Lupy w Nowym Jorku. Lupa nie jest swój, Lupa jest za bardzo przeciw i to, że jest przeciw, za bardzo widać w jego spektaklach. Urzędnicy dobrej zmiany dysponujący publicznymi pieniędzmi wiedzą, że PiS nie ma żadnego interesu w promowaniu za granicą akurat tego artysty. Więc kluczą, cyganią, generują zaniechania. Wykorzystują każdy pretekst i błąd. Krach nowojorskiej prezentacji Procesu to kara i ostrzeżenie zarazem. Dla Lupy i innych. IAM nawiązuje do starej peerelowskiej tradycji przemilczania, przeszkadzania, uprzykrzania i zastraszania. Takie działania w stosunku do teatralnego mistrza, jednego z ostatnich polskich autorytetów i najlepszego obok Warlikowskiego towaru eksportowego rodzimej szkoły reżyserii, są wyjątkowo wredne. I krótkowzroczne. Nie wiadomo, ile przedstawień Lupa jeszcze zrobi w Polsce po Procesie i po Capri, sam siedemdziesięcioparoletni reżyser wspomina, że czas mu się kurczy. Boi się długoterminowych zobowiązań i planów. Brak promocji i inwestycji w światowe pokazy jego spektakli to działanie na szkodę polskiego teatru. Bo przecież bez Lupy polski teatr będzie wyglądał zupełnie inaczej. Póki ten teatr jest, istnieje, żyje, trzeba go zawozić we wszelkie prestiżowe miejsca. Barbara Schabowska z IAM-u (była dyrektor TVP Kultura) zdaje się tego nie rozumieć. Nikt z tego towarzystwa nie rozumie. Wydaje się, że cieszyliby się, jakby Lupa gdzieś zniknął, zamilkł, przestał nie tylko jątrzyć, co w ogóle tworzyć. Tu akurat narracja PiS-u spotyka się z narracją młodej lewicy. Jedni i drudzy nie potrzebują w teatrze arcydzieł. I twórców „olimpijskich", spoza lokalnej skali. Zobaczcie: nowojorski sabotaż to tylko element większej układanki. Wymazywanie Lupy, wycinanie Lupy... Za czasów PiS-u nie doszło do rejestracji Wycinki, z winy ministerstwa i władz marszałkowskich spektakl wypadł z repertuaru Teatru Polskiego we Wrocławiu, nie sfilmowano zagranicznych premier Lupy, Proces i Capri nie mają szans na premierę telewizyjną. Te dwa ostatnie spektakle w wypadku nieobecności komentującego akcję reżysera będą już czymś zupełnie innym, wątpię, że da się je grać bez niego. Grozi nam więc to, że obecny okres poszukiwań twórczych Lupy w ogóle nie zostanie udokumentowany. Ostatnim dziełem artysty, z jakim będą się mogły zapoznać następne pokolenia, będzie Wymazywanie, zarejestrowane przed laty dla TVP Kultura z inicjatywy Wojciecha Majcherka. Trochę za mało, żeby pojąć, jaką drogę przeszedł Lupa w ostatnim okresie.

3.
Strategia draństw pełzających, jakich niemal codziennie dopuszcza się dobra zmiana w obszarze polskiego teatru, ma jeden cel: żebyśmy zobojętnieli na nie, poddali się fatalizmowi tego mechanizmu. Na wszystkich przyjdzie kolej, nikt nie jest nietykalny. I nic na to nie można poradzić.

Zobaczymy, czy nie można. Zobaczymy.

Łukasz Drewniak
teatralny.pl
25 stycznia 2020

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...