Drewniane serce

"Pinokio" - reż: Zbigniew Głowacki - Teatr Maska Rzeszów

27 lutego w Teatrze Maska w Rzeszowie odbyła się czwarta premiera w tym sezonie. "Pinokio" w adaptacji i reżyserii Zbigniewa Głowackiego zgromadził na widowni rzeszę zarówno młodszych, jak i nieco starszych widzów.

Po raz kolejny można było z zadowoleniem spojrzeć na widzów w Teatrze Maska, którzy w minioną sobotę przyszli obejrzeć najnowszą premierę. Sztukę na podstawie opowieści Carlo Collodiego przyszła obejrzeć rzesza roześmianych dzieci z nie mniej rozentuzjazmowanymi rodzicami. Znaleźli się też dorośli, którzy bez towarzystwa najmłodszych przekroczyli progi teatru. Oznacza to, że teatralne bajki nadal są jedną z form rozrywki, a liczba zainteresowanych nimi ciągle wzrasta. Czyż nie miło obejrzeć przedstawienie, które przywoła wspomnienia sprzed lat? Wszyscy byliśmy kiedyś dziećmi.

„Pinokio” w adaptacji i reżyserii Zbigniewa Głowackiego to z pozoru zabawna, lekka opowieść o dorastaniu. W rzeczywistości jest refleksją nad poznawaniem świata, tęsknotą i potrzebą drugiego człowieka. Muzykę do spektaklu napisał Krzysztof Dzierma, zaś autorem scenografii jest czeski twórca, Pavel Hubička. Jemu głównie zawdzięczamy \'drewniany\' klimat, który czujemy w każdej scenie. Nic dziwnego - przecież to historii drewnianego pajaca o drewnianym sercu, którego z drewna wystrugał stary Dżeppetto.

Na scenie oglądamy bajkę opowiedzianą przez grupę clownów. Każdy z nich dba, aby jej finał był szczęśliwy. Wszystko zaczyna się, gdy stary Dżeppetto – w tej roli Bogusław Michałek – znużony samotnością marzy, żeby mieć kogoś poza Świerszczem (Małgorzata Szczyrek), który gra na skrzypcach i tańczy, by go rozweselić. W końcu bierze spory kawałek drewna i struga z niego z największą dbałością postać chłopca. Daje mu na imię Pinokio.

Drewniana lalka, w którą wcielił się Henryk Hryniewiecki, jest ciekawa świata, a jednocześnie zbyt ufna. Doprowadza to do wielu kłopotliwych sytuacji, a także ujawnia przywary dzieciństwa, rodzicielstwa oraz uczucia towarzyszące rozstaniom i powrotom. Opowieść o drewnianej kukle, która dzięki swemu dobremu sercu za sprawą Wróżki (Kamila Rybacka) staje się człowiekiem, to lekcja pokory, odpowiedzialności oraz trzeźwego spojrzenia na dziecko. Z pozoru niewinna historia kryje w sobie prawdę o świecie, który może często okazać się okrutny i zły. Finał, mimo wszystko, niesie widzowi nadzieję, że dobro w świecie istnieje.

Przedstawienie dzięki ruchliwym clownom – Marcie Bury, Ewie Mrówczyńskiej, Marii Dańczyszyn, Tomaszowi Kuliberdze i Andrzejowi Piecuchowi – jest dynamiczne, momentami wesołe i bez wątpienia może zainteresować. I o ile kilka środkowych scen tworzy obraz bardziej statyczny o luźnej atmosferze, to sztukę ogląda się bardzo przyjemnie. Powracające w pamięci sceny z dzieciństwa są objawem raczej pożądanym, tak samo jak łzy wzruszenia.

Zespół aktorski, jak i reżysera należy pochwalić za dopracowane, perfekcyjne wręcz sceny zbiorowe oraz umiejętność stworzenia czegoś, co w erze telewizji i brutalnego świata jest w stanie zainteresować młodego widza, który z otwartymi ustami jeszcze po opadnięciu kurtyny będzie patrzył na scenę.

Maciej Doryk
Dziennik Teatralny Rzeszów
2 marca 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia