Drewniany sarmatyzm

"Starosta kaniowski" - reż: Maria Spiss - Stary Teatr w Krakowie

"Starosta kaniowski" w reżyserii Marii Spiss to realizacja wpisana w projekt Teatru Starego pod nazwą "re_wizje/sarmatyzm". Spektakl, zmontowany z tekstów Józefa Ignacego Kraszewskiego, Michała Grabowskiego, Henryka Rzewuskiego, Seweryna Goszczyńskiego i Zofii Kossak-Szczuckiej, jest rozprawą z sarmackim zestawem stereotypowych cech. Momentami bawi, momentami nuży. Żart nie jest wyszukany, a postaci poprowadzone są konsekwentnie grubą, czarną krechą - niczym długie wąsy aż za uszy jednego z bohaterów.

Spektakl rozgrywa się w anty-sarmackiej, drewnianej przestrzeni. Wypolerowane ściany, podłoga i sufit podkreśla uwypuklają grube gesty i prostackie zachowanie sarmatów. Nie ma tu prawdziwego ognia w kominku czy krajobrazu za oknem. W zamian za to - fototapetowa imitacja płomieni i pustynia ze świecącym się dzięki żarówce słońcem. Biskupi tron w mig przeistacza się w ławę dla biesiadników a potem w wóz zaprzęgnięty w konie. Wszystko co na scenie jest do czegoś potrzebne i wielofunkcyjne. Łukasz Błażejewski stworzył przestrzeń, która z jednej strony (na pierwszy rzut oka) kompletnie nie przystaje do siedemnastowiecznej tradycji kontuszów i żupanów (Spiss nie rezygnuje z odpowiadających epoce strojów), z drugiej zaś prezentuje uwspółcześniony wyraz cech charakterystycznych dla sarmatów. Świecąca się Maryjka jako uosobienie dzisiejszej dewocji, czy gościnność i ciepło rodzinnego domu jako sztucznie żarzący się kominek. 

Fabuła poprowadzona jest bardzo sprawnie. Niedzisiejszy język w zasadzie nie przeszkadza. Wiele sytuacji bawi. Jest lekko i przyjemnie. Stereotypowe cechy sarmatów ukazane w groteskowym świetle są powodem bardziej pobłażliwego uśmiechu, niż rozgoryczenia. Aktorzy grają po kilka postaci, posługując się przy ich zmianie prostymi znakami teatralnymi. Wystarczy inna chusta, sukienka czy zbroja.

Dwuliniowo prowadzona jest postać Mikołaja Bazylego Potockiego. Jego dwoista natura bardzo zgrabnie ukazana nam jest przez Zbigniewa Rucińskiego. Tytułowy starosta kaniowski jest bowiem z jednej strony rozpijaczonym hulaką lubiącym zabawy z młodymi chłopkami, z drugiej zaś czule opatrującym rany przyjacielem. Urzeka scena zbiorowej modlitwy. Bije z niej religijna obłuda podniesiona do rangi ogólno zbiorowego psychodelicznego rytuału.

Spektakl Marii Spiss to nie do końca udana próba zmierzenia się z polskim sarmatyzmem. Wprawdzie otrzymujemy zabawny obraz w jakimś stopniu odzwierciedlający ducha epoki, jest to jednak tylko skromny zarys – gładki, delikatny, bez ironii i pazura…

Magdalena Jasińska
Dziennik Teatralny Kraków
11 sierpnia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...