Drobiazgi życia

"Baba Chanel" i "Marzenie Nataszy" w reż. Nikołaja Kolady w Teatrze im. Jaracza w Łodzi

Nikołaj Kolada reżyserujący w Polsce to znaczące wydarzenie. Po raz pierwszy od dziesięciu lat Kolada tworzy na innej scenie niż założonej przez siebie w Jekaterynburgu. W efekcie łódzki teatr Jaracza zyskał jedno z najgorętszych nazwisk rosyjskiego teatru. I nie jeden, ale od razu dwa spektakle, które miały premierę dzień po dniu. Czy to jednak gwarantuje sukces?

Od kiedy zobaczyłam jej nazwisko i twarz na plakacie zapowiadającym "Marzenie Nataszy", czekałam na ten spektakl w napięciu. Agnieszka Skrzypczak, która zachwyciła w "Instynkcie gry" w reż. Waldemara Zawodzińskiego, otrzymała teraz niezwykłą szansę zaprezentowania swoich umiejętności, ale za to w niełatwej formie jaką jest monodram. A jakby tego było mało, dostała do zagrania dwie postaci, bo "Marzenie Nataszy" to połączenie dwóch monodramów - tytułowego oraz "To ja wygrałam" - oba autorstwa Jarosławy Pulinowicz. Ta młoda uczennica Kolady dzięki swoim tekstom zdobyła już rozgłos nie tylko w Rosji, ale też w Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Wielkiej Brytanii i w Polsce. "Marzenie" to historia młodej Nataszy Baniny - wychowanki domu dziecka, która pewnego dnia, chcąc coś udowodnić swoim koleżankom, skoczyła z okna i Zrozumiała, że pragnie w życiu kochać i być kochaną.

Na scenie pojawia się dziewczyna w za dużym dresie, z włosami w nieładzie. Siada na krześle na środku sceny i opowiada swoją historię. Zaciska pięści, powstrzymuje łzy i dzieli się swoim największym marzeniem: "Żeby on mnie kochał. Żeby podszedł i powiedział: Natasza, ty normalnie jesteś najfajniejszą dziewczyną na świecie. Wyjdź za mnie". Natasza zakochała się w dziennikarzu Walerym, który odwiedził ją w szpitalu, po tym jak wyskoczyła z okna. Uznała, że to jest właśnie ten jedyny. Tygodniami chodziła do jego redakcji, ale nie zorientowała się, że mężczyźnie zależało jedynie na wyciągnięciu od niej informacji dotyczących na przykład przemocy i surowego traktowania wychowanków domu dziecka, które mógłby wykorzystać przy pisaniu tekstów do prowincjonalnej gazety. Natasza tego nie widziała. Za to pewnego dnia ujrzała Walerego z inną kobietą, a przecież on należał do niej. Z pomocą koleżanek z "bidula" postanawia pokazać rywalce jej miejsce w szeregu.

Pokaz siły kończy się tragicznie, Natasza podsumowuje go rozpaczliwie: "Nie chciałyśmy, żeby wszystko tak! I nie było żadnej premedytacji, jak tu mówią! Nie chciałyśmy jej, tego no, szczególnego okrucieństwa". Od teraz domem Nataszy staje się więzienie - jej pragnienia ciągle czekają na spełnienie, a ona wciąż chce lepszego życia i miłości. Natasza nie żałuje niczego. Ani przez chwilę nie przejawia skruchy i nie prosi o wybaczenie. Czuje się niewinna i takiej decyzji oczekuje od sądu.

W dalszej części spektaklu poznajemy drugą dziewczynę - Nataszę Wernikową. Z poprzednią bohaterką łączy ją jedynie zbieżność imion. Wernikowa nie tylko wygląda inaczej (w różowej, tiulowej sukience i koronie z diamentami na głowie wyraźnie reprezentuje inny status społeczny), ma też zupełnie inne życie i marzenia. Uważa, że jest najlepsza i wszystko jej się należy. Sukcesy przychodzą jej łatwo. Nadopiekuńczy rodzice wypełniają jej czas po szkole lekcjami śpiewu, baletu, pływania i nauką języków obcych. Właśnie wygrała casting na główną prowadzącą telewizyjny program dla młodzieży. Dostaje, czego zapragnie. Jest gotowa walczyć o wszystko. Jedno tylko marzenie pozostaje niespełnione - potrzeba miłości i dzielenia z kimś tego uczucia. Ale o uczuciach mówi niewiele, jakby nikt jej tego nie nauczył.

Kolada prezentuję tę historię za pomocą fantastycznie rokującego aktorstwa Agnieszki Skrzypczak, która swobodnie zmienia środki i gesty, służące jej do nadawania charakteru odgrywanej postaci. Skrzypczak potrafi skupić na sobie uwagę widza przez cały spektakl. Co chwilę zaskakuje. Na scenie jest sama - i nie chodzi tylko o to, że nie ma partnera (na kilka minut pojawia się Karol Puciaty), ale nie ma też żadnej scenografii, muzyki, wizualizacji. Jest prosty układ: ona - tekst - widz.

Czekam na jej role w kolejnych spektaklach i mam nadzieję, że Jaracz zatrzyma ten talent.

Po obejrzeniu "Baby Chanel", autorstwa i reżyserii Kolady, jednego jestem pewna - bilety na ten spektakl będą się sprzedawały w ciągu kilkunastu godzin, wypełniając po brzegi widownię dużej sceny łódzkiego teatru. Stanie się wydarzeniem, które nie będzie miało sobie równych wśród przedstawień w mieście. Jaracz potrzebował oddechu, rozrywki w repertuarze. I dostał, i to nie tanią komedię. Już po przeczytaniu krótkiej zapowiedzi spektaklu łatwo domyślić się, że będzie to pełna humoru opowieść o przemijaniu, niespełnionych pragnieniach, szaleństwach życia i strachu przed śmiercią, czyli na wesoło i na koniec - z gorzką puentą.

Pięć kobiet spotyka się, aby świętować 10-lecie swojego zespołu "Olśnienie". Starsze chórzystki po jubileuszowym koncercie w Domu Kultury Ogólnokrajowego Stowarzyszenia Głuchoniemych zasiadają przy wspólnym stole, aby uczcić sukces. Spotkanie staje się pretekstem do wzajemnego wypominania wad i życiowych porażek. Każda z chórzystek chce być najlepsza i znaleźć się w centrum uwagi. Prawdziwe zamieszanie wprowadza jednak kierownik chóru, niespełniony artysta (Mariusz Ostrowski), który obwieszcza, że planuje przeprowadzić w zespole "rebranding" i wprowadzić nową, młodą solistkę (Ewa Audykowska- Wiśniewska). Kobiety z "Olśnienia" nie chcą zgodzić się na zmianę, gdyż boją się, że utracą dotychczasową pozycję w zespole. Wzniecają bunt, który okazuje się gorzką lekcją

To, czego na scenie dokonały Barbara Marszałek, Zofia Uzelac, Milena Lisiecka, Bogusława Pawelec i Dorota Kiełkowicz nie może umknąć uwadze wielbicieli teatru. Rzadko można oglądać taki popis siły aktorskiej. Każda postać nakreślona grubą kreską. Przerysowana, ale "prawdziwa".

Kolada dwoma spektaklami w łódzkim Jaraczu porusza ważne dla każdej jednostki tematy. W "Marzeniu Nataszy" prezentuje zmagania młodości, opowiada o potrzebach, jakie rodzą się w nas, jako młodych ludziach. Reżyser pokazuje, jak dzieciństwo i najbliżsi wpływają na kształtowanie naszej sfery emocjonalnej. W "Babie Chanel" jedną z bohaterek jest starość, przed którą próbujemy uciec i robimy wszystko, aby nie dopuścić do świadomości oznak przemijającego życia. Dzięki Koladzie fantastycznie jest się śmiać do łez, by za chwilę zrozumieć gorzkie przesłanie "Baby".

Dagmara Olewińska
Teatr dla Was
3 kwietnia 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia