Duch Kafki w cadillacu

"Zamek" - reż. Marek Fiedor - Wrocławski Teatr Współczesny im. Edmunda Wiercińskiego

Na początek pozwolę sobie dziś na bluźnierstwo. Ta myśl znalazła mnie mniej więcej w połowie oglądania ZAMKU, trzeciej premiery Wrocławskiego Teatru Współczesnego od kiedy Marek Fiedor objął dyrekcję tej sceny

Tym razem jednak premiera to wyjątkowa, bo sam reżyseruje. Moja myśl powiązała w tamtej chwili twórczość Kafki z paroma książkami Coelho: podobnie wydają się przypowieściowe, przypominając (u Brazylijczyka fragmentami) destylat, z którego można zrobić różne napoje, zależnie od interpretacyjnych warunków i potencjału. Po spektaklu zajrzałem do programu, odnajdując fragment z jednej z Kafkowskich nowel o człowieku zagubionym w pewnym mieście. Mężczyzna podchodzi do policjanta i pyta o drogę, a policjant na to:- Mnie pytasz o drogę?

- Tak - rzekłem - bo sam nie mogę jej znaleźć.

- Daj spokój, daj spokój - powiedział i odwrócił się z dużym impetem jak ludzie, którzy chcą być sami ze swoim śmiechem.

Różnica między Kafką a Coelho polega na tym, że u Kafki policjant mówi "daj spokój", u Coelho zacząłby dłuższą, instruującą pogadankę.

W ZAMKU wg Fiedora mężczyzna zwany K. też pyta o drogę i też się gubi, choć na początku wydaje mu się, iż zna ją doskonale. Wie, po co przyjechał, jaką będzie wykonywać pracę, ma swój plan i sposoby na realizację. "Potrafię postawić na swoim - mówi jednej ze spotkanych kobiet, - ale zawsze to lepiej się dogadać". K. zna życie, potrafi uwodzić i manipulować, wykorzystuje, jest panem świata, własnego świata, a tu, dokąd przybył, trzeba być panem z zamku, aby coś znaczyć. Tymczasem K. zawiesza się między miastem a wsią, między przeszłością i przyszłością, z własnej i nie własnej winy-woli. Kilka razy podchodzi do automatu telefonicznego i dzwoni. W słuchawce słyszy egzotyczne dla jego teraźniejszej sytuacji dźwięki. Czy to wspomnienia tego, co było, czy może projekcje nowego, kolejnego? K. sobie z tym nie radzi, reaguje agresją, bo nie radzi sobie z samym sobą. Dlatego skupia się w końcu na tu i teraz, które, jak się okazuje, jednak nie zależy tylko od niego. Westernowy klimat muzyki (Tomasza Hynka) kontrapunktuje sceniczne wydarzenia. Nic nie jest czarne-białe, dobre-złe, lecz rozmyte, niewiadome, właśnie pomiędzy. Jak to w życiu. K. krzyczy: "Jestem wolny, więc mogę sobie poczekać", ale szybko staje się w czekaniu śmieszny, wzbudzając politowanie. Nie pomogą mu kobiety, one też potrzebują pomocy. K. przyjechał tu w ostatnim tchnieniu zmiany, nadziei na spełnienie marzenia o wolności i przekonuje się, że to niemożliwe. Na prywatność zawsze wpływ ma system, czyli cały zestaw okoliczności decydujących o sukcesie lub porażce. Tylko w kiepskich poradnikach pojawia się pytanie: "Dlaczego człowiek nie wykorzystuje możliwości?". Jakich możliwości? "Możesz być kim chcesz!". Daj spokój.

Spektakl Fiedora jest przedstawieniem głównie dialogowym, lecz takie gadanie wciąga. Tekst Kafki wyda się czasem anachroniczny, zbyt lakoniczny, nienaturalny (po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że się ten język zestarzał - chyba trzeba Kafkę przełożyć na nowo), choć aktorzy robią, co się da, zwłaszcza Przemysław Bluszcz i Marta Malikowska. Wrażenie robi też czerwony cadillac. Umieszczony na niewielkiej Scenie na Strychu symbolizuje tzw. amerykański sen, dawno nieaktualny w epoce ekranów okalających nasze autostrady (znakomita scenografia Justyny Łagowskiej). Finał rozczarowuje oczywistością, ale wynika z kafkowskiego ducha (co ciekawe, podobna scena pojawia się - w innym miejscu - w PUŁAPCE Różewicza, inspirowanej biografią autora ZAMKU). Nie ma rady, równanie brzmi zawsze identycznie: złudzenia + rzeczywistość = ? (czyli przeważnie klęska, jakkolwiek byśmy ją sobie tłumaczyli).

Grzegorz Chojnowski
www.chojnowski.blogspot.com
27 czerwca 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...